Grieving

Songs for the weary

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Grieving
Recenzje
Grzegorz Pindor
2021-08-31
Grieving - Songs for the weary Grieving - Songs for the weary
Nasza ocena:
8 /10

Informacja o członkach Grieving nie powinna budzić wątpliwości co do jakości prezentowanego materiału. Trójka bardzo dobrych znajomych z m.in. Mentor, Thaw i wielu innych projektów, dała upust mniej wściekłym inspiracjom, bowiem Grieving to nic innego jak solidny doom/rock podlany równie mocno post-metalowym sosem, co kroplami kwaśnego deszczu z Seattle.

Szczerze, to gdyby nie te dwa ostatnie elementy, obok debiutu zagłębiowskiego trio mógłbym przejść obojętnie. Zaskoczyłem się jednak na tyle, aby te trzydzieści minut spędzić nie tylko z żywym zainteresowaniem, co z przyjemnością, jakiej dawno nie odczuwałem, słuchając czegokolwiek, co jest choćby delikatnie styczne z doom i pochodnymi. Wynika to z dwóch rzeczy, nie zdążyłem się w życiu tym gatunkiem nasycić (bądź znudzić), a druga to fakt, że za Grieving stoi znak jakości Artura Rumińskiego, człowieka instytucji, żywej kopalni riffu, czującego chyba wszystko od dronów przez black metal a na rock’n’rollu kończąc.

O ile w przypadku Artura nie mam wątpliwości, że „będzie dobrze”, obawy (ostatecznie niezasłużenie) mógłby budzić stojący za mikrofonem Wojtek Kałuża. Nieobeznanym z frontmanem m.in. Lasu Trumien, J.D Overdrive, czy świeżynki, post-hardcore’owegoPureBedlam, śpieszę donieść, że zwany tu i ówdzie „Suseł” w ostatnich latach znacząco rozwinął warsztat wokalny, na tyle, aby przyklasnąć pomysłowi, aby porzucił ekstremalną pokrzykiwania i tylko śpiewał. Temu pomysłowi nie tylko kibicuję, co bazując po ostatnich płytach z udziałem Wojtka, im więcej kombinuje, im bardziej zapuszcza się w niemetalowe rejony, tym paradoksalnie, dany zespół brzmi mocniej. Podobnie jest z Bartkiem Lichołapem na perkusji, który nie po raz pierwszy udowadnia, że nie musi napierdalać blastem, aby było ciężko, ba, w „Foreboding of a great ruin”, rockowy beat brzmi równie mocno jak niektóre breakdowny u młodzieżowych kapel, a prowadzący, bardzo leniwy główny riff wbija w fotel.

Doom rockowy spokój burzy jednak końcówka płyty z nośnym „WitchHunt”. Ten numer spokojnie mógłby zmieścić się na którejś z płyt głównego zespołu całej trójki (Mentor), z naciskiem na tę, której premiera w nadchodzących tygodniach. Jeśli kojarzycie black/punkową ekspresję towarzyszącą temu projektowi, powinniście dobrze wiedzieć, o co chodzi, tylko zamieńcie hardcore’ową furię na Monster Magnet. W innym wypadku, macie do nadrobienia kawał dobrej polskiej muzyki, o której napisano wiele ciepłych, i bardzo trafnych słów.Grieving dołącza do tego grona znienacka, na luzie, bez wielkich aspiracji, ale z groove i zaszytymi melodiami, do których fani doom/rocka będą chcieli wracać. Tak trzymać.

Recenzował: Grzegorz Pindor