Po weteranach death metalu przeważnie nie ma czego oczekiwać. Poza określonym poziomem, jak w przypadku choćby naszego Vader (który mimo wszystko starzeje się naprawdę dobrze), ciężko o szczery zachwyt i poczucie świeżości.
Oczywiście, można rzucić pierwszym z brzegu komentarzem, że Cannibal Corpse wyraźnie temu przeczy – i tu się zgodzę. Jak się to ma do reszty starej gwardii? Różnie, z naciskiem na raz lepiej, a głównie gorzej. Ojcowie chrzestni melodyjnego death metalu są jednak po tej dobrej stronie i zastanawiam się, czy nie nagrali czasem jednej z najlepszych płyt w całej karierze.
Dwa wydane po Reunionie albumy, a w sumie to trzy, razem z projektem The Lurking Fear, przyniosły fanom dużą dawkę szybkiego, agresywnego grania, które dość jednoznacznie kontynuowało historię rozpoczętą na ikonicznym „Slaughter of The Soul”. Po tym, jak udowodnili, że nadal wiedzą, jak się ścigać i walić obuchem po głowie, przyszedł czas na refleksje, zwolnienie tempa i eksperymenty. Ten ostatni element to coś, za co ten album podoba się najbardziej. Wyraźne odejście od młócki na rzecz nostalgicznej atmosfery lat 90. i pierwszych płyt zespołu, w połączeniu z niemal jazzowymi wtrętami, jak choćby solo na saksofonie w najlepszym na krążku „The Garden of Cyrus” odświeża ten niemłody już zespół. Generalnie, im wolniej i im bardziej na pierwszy plan wysunięta jest atmosfera i oszczędna gra sekcji rytmicznej uzupełnianej (niekoniecznie) growlowanym wokalem Tomasa Lindberga, tym bardziej przekonuję się do potencjalnego kandydata do death metalowej płyty roku.
Siódmy album Szwedów właściwie nie ma słabych punktów. Każdy kolejny odsłuch odsłania brzmieniowe smaczki, kierując słuchacza na tor, w którym metal ma najmniejsze znaczenie, ustępując miejsca progowym zapędom. „The Nightmare of Being” to bardzo gitarowa, ale jednocześnie oszczędną płytą, kupująca słuchacza uniwersalnością i balansem pomiędzy typowym dla Szwedów naporem („The AbstractEnthroned”) a momentami death rockowym klimatem („CosmicPessimism”). W katalogu tegorocznych premier Century Media trudno o lepszy album, który z pewnością przypadnie do gustu starym fanom, co zjednoczy nowych, dopiero odkrywających historię skandynawskiego metalu.
Grzegorz Pindor