Tester Gier

Wielkie kontrakty, duże wytwórnie

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Tester Gier
Recenzje
Grzegorz Pindor
2021-10-28
Tester Gier - Wielkie kontrakty, duże wytwórnie Tester Gier - Wielkie kontrakty, duże wytwórnie
Nasza ocena:
7 /10

Bohaterowie tego tekstu należą do bardzo wąskiego grona polskich zespołów parających się crossover. Ten termin ukrywa w sobie głównie thrash i punka, ale na swoim trzecim dużym albumie zerkają nawet w stronę funk, przełamując to dość prześmiewczą hybrydą death/blacku. Zresztą, najfajniejsze momenty tej płyty to te, wykraczające poza dotychczasowy, względnie wykrystalizowany styl Testera zapatrzonego równie mocno w Suicidal Tendencies, co Municipal Waste.


Przyznam się, że jedyne co przeszkadza mi w byciu fanem tej ekipy, to realizacja nagrań. Wynika to poniekąd z faktu, iż w (takiej) muzyce szukam nie tylko kanonad i popisów szybkości w kostkowaniu, co nowoczesnej ściany dźwięku, czego najlepszym dowodem niechaj będzie nowy album Uappy i spółki z Terrordome. Zespół z Rybnika niespecjalnie ogląda się na kolegów z Krakowa, Poznania czy jakiejkolwiek innej części kraju, robiąc swoje i dla swoich fanów. Wierność naturalnemu brzmieniu, bez przymusowej cyfry, zwłaszcza jeśli chodzi o bębny to miecz obosieczny. Sprawdza się w niemal podręcznikowych thrash metalowych motywach jak bridge w „Dobrej jakości metal”, ale z kolei traci na mocy kiedy panowie chcą przypieprzyć blastem, jak w obu częściach „Śmierć metal atak”. Inna sprawa, że preferencje autora, który ubrałby Ślązaków w sound Sworn Enemy to jedno, co rekomenduję na przyszłość; drugie to formuła DIY i trzymanie się w zasadzie punkowego etosu, gdzie pieniądze inwestuje się na innych płaszczyznach. Poza tym, do czego w ogóle zmierzam – „Wielkie kontrakty, duże wytwórnie” to materiał nagrany w taki sposób, aby jak najbardziej przypominał energetyczny koncert na żywo, a nie album za kilkadziesiąt tysięcy dla dużej wytwórni trzymającej pieczę nad działalnością swoich podopiecznych. Dzięki temu nie po raz pierwszy i nie ostatni w historii krajowego łomotu, pomocną dłoń wyciągnął raper i zadeklarowany metal Słoń i jego Brain Dead Familia, dając zespołowi wyszydzany przez całą płytę „kontrakt”.

Jeśli nigdy nie widziałeś, ani nie słyszałeś Testera, trójka w dorobku kwintetu będzie tego najlepszą okazją. Muzycznie mamy tutaj wszystko to, czego fan crossover, a może metalu w ogóle potrzebuje – dobrą grę solową, masę skocznych riffów, od których rozpocznie się niejeden circle pit; bas, który nie tylko jest dodatkiem, trzymany w ryzach opętańczy rytm a na końcu wokal i teksty, które jak na polski metal przystało – kochasz albo nienawidzisz. Nie ma półśrodków, a fuck off, z jakim na ustach od tylu lat grupa kroczy przez meandry rodzimego rynku muzycznego, to bardzo jasny i zajebiście zauważalny sygnał, aby o Testerze Gier nie zapominać.

Recenzuje: Grzegorz Pindor