"Świat nie skończył się przy wtórze krzyków. Nie było oślepiającego błysku, żadnego ostrzeżenia, nie było paniki. Nie było nawet bólu, jedynego uczucia znanego każdej żywej istocie. Całun końca okrył ziemię w ciszy. W ciemności" (*). Czesław Miłosz dodałby: "Innego końca świata nie będzie".
Abstrakt po czterech latach od genialnego „Limbosis” powrócił z nowym arcydziełem. Wtedy opowiadał o podróży do jądra ciemności tkwiącego w człowieku, teraz historia jest iście epicka. Na warsztat poszli klasycy literatury fantastycznonaukowej, szczególnie ci parający się dystopiami. Fani „Czarnego lustra” również powinni się w tych klimatach odnaleźć. W skutek eksperymentu powstała czarna dziura, która w ułamku sekundy pochłonęła Ziemię. Ludzie fizycznie przestali istnieć, jednak ich świadomość już od jakiegoś czasu zapisywana była w cyfrowej rzeczywistości. W niej narodził się również Byt, który jako jedyny przewidział nadchodzący koniec. Zapisaną na dysku twardym kopię świata wystrzelił w kosmos. Ludzkość nie wie jednak, że tak naprawdę prawdziwy świat przestał istnieć, a są jedynie cyfrową jego kopią.
Poznański Abstrakt historię obudował spektakularną warstwą muzyczną. To doskonała mieszanka post-metalu, metalu eksperymentalnego, progresywnego rocka, muzyki elektronicznej i psychodelicznej. Takie połączenie Toola, Blindead, Riverside, Katatonii a nawet – za sprawą wokali Krzysztofa Podsiadły – Type O Negative. Podsiadło jest zresztą wokalistą tak plastycznym, że momentami ma się wrażenie, że śpiewaków jest tu kilku: od szeptów, grobowych melorecytacji, dzikich wrzasków, klimatów operowych aż po czysty śpiew, chóry i zaśpiewy na kilka głosów. To ogromny krok wprzód w odniesieniu do „Libosis”, na którym wokale były raczej „na jedno kopyto”. Cała reszta zespołu to również klasa światowa. Od bębnów Filipa Słowiakowskiego jest gęsto i masywnie, plemiennie, ale i finezyjnie. Bas Jakuba Puszyńskiego zwyczajowo wgniata w ziemię, już choćby na płytach post-rockowego Beyond the Event Horizon pokazywał jak znakomitym jest fachurą – brzmi nisko, soczyście, a jego partie są po prostu fenomenalne. Gitary Michała Fiałka natomiast obracają się w klimatach post-metalowych dbając o odpowiednie łamanie formy. Ważną rolę na „Post Sapiens 101” odgrywa elektroniczny osprzęt Macieja Dadosa dodając muzyce pierwiastka industrialnego odhumanizowania.
Abstrakt nie grają muzyki łatwej, to raz. Dwa, że zespół smakuje najlepiej płytowo – wyrywanie poszczególnych utworów (przeważająca część setlisty trwa ponad 7 minut) z większej całości mocno spłyca ich wydźwięk. Trzy, że te klimaty są bardzo ciężkie, duszne, naznaczone pesymizmem i mrokiem. Tak „Limbosis” jak i „Post Sapiens 101” są albumami szalenie złożonymi, wielopłaszczyznowymi i kunsztownymi formalnie – i choć atmosfera zupełnie inna, to w tej złożoności przypomina nieco myślenicki HellHaven (z obu krążków: "Beyond The Frontier " i "Anywhere Out Of The World"). Abstrakt to po prostu zespół, który gra muzykę artystyczną.
Ostatnimi czasy powstało przynajmniej kilka polskich albumów obracających się w podobnie mrocznych, toolowych klimatach – ATME („State of Necessity„), Cereus ("Dystonia"), Here on Earth („Thallium”), Mechanism („Entering The Invisible Light”). Co najlepsze wszystkie były przynajmniej bardzo dobre. Nie chcę wyrokować, czy Abstrakt jest wśród nich w chwili obecnej najlepszy, ale na pewno każe tak o sobie myśleć. Wszystko czego w chwili obecnej zespół potrzebuje to producenta, który nadałby brzmieniu więcej soczystości i tłuszczu wylewających się ze słuchawek, a przynajmniej ja tak to czuję, że trochę za dużo w brzmieniu suchego garażu, który wypadałoby nieco obciążyć sadłem – na pewno wyniosłoby to muzykę grupy na jeszcze wyższy poziom. Niemniej to kolejna wybitna płyta od poznańskiego Abstrakt, posłuchajcie koniecznie w całości, skupieniu i głośno.
(*) fragment z bookletu w tłumaczeniu własnym.