Warszawski Cereus, to kolejny dowód dość powszechnie znanego faktu, że polska scena progresywna, to olbrzymi kosz z muzycznymi łakociami.
Zespół właśnie debiutuje długogrającym krążkiem "Dystonia", po brzegi wypchanym muzyką tyleż świetną co uzależniającą. Bo w moim przypadku nie była to frajda od pierwszego przesłuchania. Dopiero odizolowany od świata rozkręconymi głośno słuchawkami doceniałem kolejne znakomite koncepty "Dystonii", nastrój tej płyty i po prostu dobre melodie.
Cereus nie grają dźwięków łatwych zarówno na poziomie muzycznym, jak i atmosfery. To progresywny rock unurzany w industrialnych tonacjach post-rocka i mrocznym świecie dusznego, pesymistycznego post-metalu. Nawiązania do Anathemy, Katatonii, A Perfect Circle a nawet Tool nasuwają się nieomal naturalnie. Ale jest w Cereus dużo więcej kolorytu, zmiennych, które różnicują muzykę i właściwie każdemu numerowi nadają charakternych elementów, przy jednoczesnym utrzymaniu spójnego klimatu całości. A jest na "Dystonii" posępnie, pesymizm towarzyszy nam przez cały krążek, zaglądamy w mroczne zakątki życia, oblepia nas brud depresji.
Bo podmiot liryczny kawałków Cereus to zawsze ktoś zagubiony, niejako nawet zamknięty we własnej samotności, odizolowany od świata, zlękniony, rozczarowany i rozgoryczony tą czy inną stratą. To świat bez miłości i nadziei, za to spowity tęsknotą, przeróżnymi neurozami i wątpliwościami. Ten sceptycyzm jest zresztą bardzo ważny, bo "Dystonia" bezpośrednio nawiązuje do "Rozprawy o metodzie" Kartezjusza, na krążku cytowanej, a za trzon płyty robią trzy utwory: "Cogito", "Ergo" i "Sum" - pozwala to rozpatrywać debiut warszawskiej kapeli w kategoriach koncept albumu.
Przez te opowieści prowadzi nas znakomity Michał Dąbrowski. To wokalista dysponujący mocnym rockowym wokalem, jednocześnie potrafi być liryczny, ale równie dobrze radzi sobie we fragmentach, gdzie trzeba nakreślić głęboką emocję (od uniesień po rezygnację). Dąbrowski wprowadza sporo teatru w muzyczne poczynania Cereus i jest zdecydowanie jednym z najlepszych elementów tej układanki. Przypomina mi mocno Krzysztofa Wróbla z Here on Earth, album ".In.Ellipsis." katowiczan jest swoją drogą utrzymany w podobnej tonacji co "Dystonia".
Muzycy Cereus świetnie balansują pomiędzy post-rockowym budowaniem atmosfery i ciężkimi, połamanymi riffami tworząc z tej zbitki nie trącącą banałem muzykę art-rockową. Smakuje ona tym bardziej, im głębiej wgryzamy się w ten mroczny świat. Przede wszystkim jednak dźwięki chwytają za serducho, targają emocjonalnie i dzięki temu tak mocno angażują. "Icarus", "Ocean", "Ergo" czy "Requiem" to przecież duchowe tarany.
"Dystonia" to godzinna podróż przez ciemne zaułki ludzkiego ducha. Muzyka mroczna, ciężka i duszna, ale cholernie satysfakcjonująca. To również kolejny, po chociażby ".In.Ellipsis." Here on Earth czy "Limbosis" Abstraktu, album z ostatnich lat reprezentujący bardziej pesymistyczną stronę post-prog-rocka.