Ruszyły winylowe wznowienia klasycznych albumów Saxon. Wśród nich znalazł się krążek „Destiny” z 1988 roku.
Skład angielskiej legendy heavy metalu tworzyli wówczas Biff Byford i Paul Quinn, których znamy ze wszystkich albumów Saxon. Ponadto na krążku zagrali kapitalny gitarzysta i współzałożyciel grupy Graham Oliver, a także mniej znani w dziejach zespołu Paul Johnson i Nigel Durham. Autorami albumu „Destiny” było przede wszystkim trio Byford – Quinn – Oliver, choć spory wkład do materiału wniósł także Johnson.
Przeszło trzydzieści lat później we wznowieniu album nie stracił nic ze swojego wciągającego klimatu, balansującego pomiędzy brytyjskim hard rockiem i heavy metalem. Muzycy Saxon na „Destiny” opierają się na charakterystycznych gitarowych motywach końca lat osiemdziesiątych XX wieku, proponując nośne, ale i licznymi fragmentami drapieżne heavymetalowe brzmienie. Krążek oddycha brytyjskim powietrzem oraz zachwyca niepodrabialną atmosferą starzejącej się Anglii.
Tak oto w zwartości albumu nie zabrakło marszowych, gotowych na sztandary kompozycji („Where The Lightning Strikes”, „S.O.S.”), tak jakby muzycy Saxon wyczuwali trend wchodzącego na stadiony hard rocka. Na krążku znalazły się także sentymentalne wycieczki w kierunku rdzenia swojej twórczości („For Whom The Bell Tolls”), gdzieś do niezatytułowanego debiutu pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy heavy metal znajdował się dopiero w powijakach. Co innego, że na „Destiny” daje się także odczuć siłę rażenia legendarnej fali heavy metalu – przypominają o tym utwory „Calm Before The Storm”, „Jericho Siren” i „Red Alert”, będące najbardziej rasowymi momentami albumu. Drapieżnie, szybko i bez kompromisów, w dodatku z fantastycznymi solówkami na gitarze i mega charakterystycznym wokalem, to filozofia Saxon.
Jednak album miewa słabsze momenty. Potencjał na jedną z najlepszych ballad w dyskografii angielskiej legendy zostaje zaprzepaszczony w utworze „Song For Emmy”. Absolutnie klimatyczne, niekiedy wręcz mroczne momenty utworu, rozbijają się o synth cukierki, tak jakby muzycy Saxon ówcześnie zapatrzyli się w dokonania Iron Maiden, ale ostatecznie stworzyli ich karykaturę. Zresztą zdecydowanie zbyt radośnie, biorąc pod uwagę standardy twórczości Saxon, brzmią przesłodzone kompozycje „I Can't Wait Anymore” i „We Are Strong”. Być może z tego też powodu odbiór „Destiny” w momencie premiery nie był najbardziej przychylny. Dziś materiał brzmi interesująco, szczególnie na winylowej reedycji, a jego atrakcyjność dodatkowo podkreśla niestarzejąca się kompozycja „Ride Like The Wind” z repertuaru Christophera Crossa.
W sumie więc „Destiny” to bardzo dobry pretekst, aby cofnąć się w czasie o trzydzieści lat i wsiąść do rozpędzonego pociągu, który mknął w kierunku nieodwracalnych zmian dla hard rocka i heavy metalu. Twórczość Saxon nie oparła się tym zmianom, o czym świadczy dziś recenzowany krążek, ale to wciąż kawał dobrej roboty.