Wystarczy minuta, by zorientować się, co napędza wielkiego gitarzystę. Zanim wskoczył do limuzyny jadącej na lotnisko, udało nam się zamienić kilka słów z amerykańskim singer-songwriterem i gitarzystą o wyraźnie retro klimacie.
Czy jest jakiś rodzaj kostki, bez którego nie potrafisz żyć?
Używam kostek Dunlop o średniej grubości i robię w nich dziurkę pośrodku. Dzięki temu praktycznie nie da się ich upuścić. Teraz jestem rozpieszczony, bo mam ich mnóstwo. Ale pamiętam czasy, gdy miałem tylko dwie albo trzy – i jeśli jedną zgubiłem, to był prawdziwy dramat.
Gdybyś musiał zrezygnować ze wszystkich efektów poza trzema, które byś zostawił?
Zazwyczaj mam tylko echo – i tyle. Nigdy nie byłem wielkim fanem używania efektów na żywo. W moich wzmacniaczach Fender lub Gibson mam pogłos, a jeśli chcę slap-back echo w stylu Scotty’ego Moore’a, używam pedału. Lubię, gdy jest prosto.
Czy grasz na innym instrumencie na tyle dobrze, by grać w zespole? Jeśli tak – na jakim i czy zdarzyło ci się to robić?
Właściwie grałem na perkusji, akordeonie i harmonijce. Nikt by mnie nie zatrudnił do grania na żadnym z nich. Ale nikt nie zatrudniłby mnie też jako gitarzysty. Więc piszę piosenki i zatrudniam samego siebie!
Gdyby położono przed tobą zapis nutowy, potrafiłbyś go przeczytać?
Musiałby być napisany kredkami.
Czy kable gitarowe naprawdę robią różnicę? Jakiej marki używasz?
Na scenie gram bezprzewodowo. A Shure pozwala mi biegać, gdzie tylko chcę!
Czyjeś granie (z przeszłości lub teraźniejszości) wzbudza w tobie nutę zazdrości?
Uwielbiam grę Scotty’ego Moore’a. Zazdrość? To chyba nie do końca właściwe słowo. Zazdrość sugeruje coś, co jest tuż poza zasięgiem. On nie jest „tuż poza” – on jest na innej planecie. Uwielbiam jego brzmienie. Proste, melodyjne riffy. Nikt tak nie brzmiał. A czasem, w środku utworu, potrafił przez długi moment w ogóle nie grać. Zapytałem go o to, a on powiedział: „Ta piosenka nie potrzebowała w tym miejscu gitary – wokaliści i zespół brzmieli świetnie bez niej”. Wow!
Twój dom/studio płonie – którą gitarę ratujesz?
Kto podpalił mój cholerny dom?! Chwyciłbym Gibsona J-200. Kocham tę gitarę, mamy długą historię. Ale nie wracałbym w dym i ogień. Gitarę zawsze można kupić nową, ale martwi ludzie nie śpiewają. A jeśli by śpiewali, byłoby to raczej przerażające.
Jaki jest twój ulubiony wzmacniacz gitarowy i jak go ustawiasz?
Przez około 40 lat grałem na czarnym Fenderze Twin Reverb z głośnikami Jensen. Ten sam wzmacniacz przez cztery dekady. Ale ostatnio zachwycił mnie mały, świetnie brzmiący wzmacniacz Gibsona – Falcon 5. Ma wspaniały pogłos i pozwala uzyskać ciepłe brzmienie przy niskiej głośności. Lubię niską głośność, dużo reverbu i ustawienie na „one watt”, żeby był tylko lekko przesterowany – na tyle, by dało się go pokochać.
Jaką akcję strun lubisz w swoich gitarach?
Nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałem, dopóki nie zauważyłem, że gdy inni gitarzyści biorą moją gitarę do ręki, nigdy nie grają na niej długo. Chyba jest dość wymagająca.
Jakich strun używasz?
Od 56 do 14, Gibson. Czytałem, że Scotty używał takiego zestawu podczas wczesnych sesji Sun z Elvisem.
Kto był twoją pierwszą muzyczną inspiracją, która sprawiła, że sięgnąłeś po gitarę?
Mój brat Nick. Kupił gitarę od jakiegoś obcego faceta w barze. Mówił, że ten próbował sprzedać dwie rzeczy… gitarę i pistolet. Cieszę się, że kupił gitarę. Słuchanie, jak uczył się grać, otworzyło mi oczy.
Jakiej gitary pożądałeś po raz pierwszy naprawdę mocno?
Gibson J-200. Trenowałem boks w Japonii i kupiłem winyl Elvisa – były tam zdjęcia, na których grał na J-200. Kilka lat później ktoś pożyczył mi taką gitarę podczas trasy po Anglii. Przepadłem!

Najlepszy koncert, jaki kiedykolwiek zagrałeś…
Było ich tak wiele, że nie da się wskazać jednego. Ale pamiętam pierwszy występ – byłem jeszcze w liceum. Graliśmy w lokalnym college’u dla żeńskiego stowarzyszenia. Zapłacili mi 50 dolarów (do podziału z bratem). Żeby tyle zarobić, musiałem pracować całą noc w dokach. Pomyślałem wtedy: „śpiewanie jest o wiele fajniejsze niż praca!”.
…a najgorszy sceniczny koszmar?
Raz grałem w barze, gdzie przy jednym stoliku siedziały tylko cztery osoby. Marynarze i prostytutki – i wszyscy stracili przytomność w trakcie koncertu. Ale pamiętam, że miałem nowy wzmacniacz i świetnie się bawiłem, mimo że to była straszna speluna.
Najważniejsza muzyczna lekcja, jakiej się nauczyłeś?
Słuchaj innych muzyków.
Nadal ćwiczysz?
Tak. Wiem, że może tego nie widać, ale ćwiczę!
Masz rutynę rozgrzewkową przed koncertem?
Niewiele śpiewam. Wcześnie się ubieram, sprawdzam setlistę i piję gorącą herbatę. A potem czekam – jak kot.
Gdybyś mógł stworzyć wymarzony zespół z tobą w składzie, kto by w nim zagrał (żywi lub martwi)?
Mój zespół JEST moim wymarzonym zespołem! I zawsze wybierałbym „żywych”.
Pomijając obecne towarzystwo (i mimo głupoty pytania!) – kto jest największym gitarzystą w historii?
Hershel Yatovitz (gitarzysta Chrisa – przyp. red.). Zna wszystkie moje piosenki!
Czy jest jakaś solówka kogoś innego, którą naprawdę chciałbyś mieć na swoim koncie?
How’s The World Treating You? Uwielbiam wersję Elvisa i jestem bardzo dumny z solówki mojego gitarzysty, gdy nagrywaliśmy własną wersję. Wciąż próbuję ją podkraść.
Z którego własnego utworu lub solówki jesteś najbardziej dumny?
Bardzo lubię Forever Blue. Zaczęło się jako list do mojej byłej. Chyba wiąże się z tym sporo wspomnień.
Z czego najbardziej chciałbyś zostać zapamiętany?
Jestem naprawdę dumny z tego, że mój zespół i ja dajemy dobre show. Uwielbiam grać na żywo, uwielbiam śpiewać. Jeśli ludzie zapamiętają mnie jako kogoś, kto dawał świetne koncerty, będę szczęśliwy. Zawsze zaczynamy punktualnie (nienawidzę zespołów, które każą mi czekać!).
Czym aktualnie się zajmujesz?
Pisaniem piosenek, bieganiem i treningami. I ćwiczeniem. Naprawdę miałem szczęście, że dostałem tę robotę.