Saxon dowodzi, że brytyjski heavy metal się nie starzeje.
Dwudziesty drugi album studyjny kapeli z Barnsley to kawał soczystego, zadziornego i esencjonalnego grania. Zespół w niezmiennym od kilkunastu lat składzie – Biff Byford, Doug Scarratt, Nigel Glockler, Paul Quinn i Timothy Carter – zaprezentował się w formie, która może inspirować wielu młodszych twórców heavy metalu. „Thunderbolt” to kolejny świetny materiał w repertuarze Saxon, będący pozycją obowiązkową dla fanów heavy metalu.
Krążek zawiera dwanaście utworów, w tym klimatyczne intro „Olympus Rising”, a także dwie wersje kompozycji „Nosferatu (The Vampires Waltz)”. Warto tu od razu zaznaczyć, że nowy album Saxon okazuje się dziełem mrocznym. Koncepcja opowieści o zjawiskach i postaciach nadprzyrodzonych, tudzież istotach od lat budzących wyobraźnię w kulturze masowej, wpisuje się co prawda w filozofię tworzenia angielskich heavymetalowców, ale pod względem instrumentalnym Saxon zbliżył się kilkukrotnie do horror show granego na modłę Kinga Diamonda. W tej muzyce wciąż jednak dominuje heavy metal, ten sam, który tworzył fundamenty NWOBHM.
Znakomicie prezentują się gitarzyści Paul Quinn i Doug Scarratt, którzy wielokrotnie zasypują słuchacza serią ostrych riffów i porywających solówek („Thunderbolt”, „The Secret Of Flight”, „They Played Rock and Roll”, „Sniper”, „Speed Merchants”, „Roadie’s Song”). Ich dyspozycja na krążku stanowi najlepszy dowód na prawdziwy charakter zdania wygłoszonego na wstępie. Trudno bowiem patrzyć w metrykę Quinnowi czy Scarrattowi nadziewając się na takie biczowanie strunami, jakie ci gitarzyści uskuteczniają na płycie. W wybornej formie pozostaje także Biff Byford, którego wokal może nigdy nie kruszył barowych szklanek, ale zawsze potrafił przebić się przez każde głośniki świata. Tak też jest w przypadku „Thunderbolt" - Biff jest niesamowity!
Poza wymienionymi zadziorami Saxon nie zawsze spieszy się na nowym albumie. Jedna z najdłuższych w trakcliście, pięciominutowa kompozycja „Nosferatu (The Vampires Waltz)”, stanowi mroczną odmianę twórczości Anglików – taką, która sprawnie wpisuje się w koncepcję horroru. To zagrana we wzrastającym tempie, efektownie porozciągana na gitarach i ostra jak brzytwa wariacja zespołu na temat świata, który możemy dotknąć tylko zmysłami. Warto dodać, że partie klawiszowe zarejestrował tu Corvin Bahn, a tego typu instrument nie jest przecież charakterystyczny dla twórczości Saxon. Jego użycie uzasadnia jednak oprawa liryczna dzieła, choć zaprezentowaną na końcu krążka surową wersję „Nosferatu" kapela mogła już sobie odpuścić.
Na „Thunderbolt” można odnaleźć także balansujący pomiędzy balladą a ciężkimi brzmieniami hymn „Sons Of Odin”. To kolejny przykład ciężaru i wyładowań instrumentalnychm jakie oferuje dwudziesty drugi album Anglików. Kompozycja z pewnością dedykowana jest na koncerty ze względu na swoją aktywizującą słuchacza strukturę. Ponadto Anglicy niekiedy sięgnęli po galopujący, charakterystyczny dla Iron Maiden klimat, choć w tym przypadku podanego w zdecydowanie bardziej mroczniej konwencji, jak w kompozycji „Predator”. Jej wymowę dodatkowo potęguje znakomity duet wokalny, który stworzyli Biff Byford i znany z Amon Amarth Johan Hegg. W podobny fason wpisuje się także „A Wziard’s Tale”, ale w tym przypadku muzycy zaprezentowali się już bez zaproszonych gości, oddając hołd brytyjskiemu heavy metalowi.
Zresztą mierząc się z „Thunderbolt” można odnieść wrażenie, że cały album jest hołdem dla dziedzictwa, które niesie ze sobą Saxon, a zarazem także hołdem dla ważnej części heavy metalu. Przeszło czterdzieści lat na scenie, dwadzieścia dwa albumy studyjne i niezliczona ilość zagranych koncertów muszą robić wrażenie. Takie jak „Thunderbolt”. Album, który sprawia, że heavymetalowcy z Barnsley się nie starzeją. Tak samo jak ich słuchacze. Long live Saxon!