Hugsjá
Gatunek: Folk
W Polskim Radiu zakończył się właśnie festiwal „Nowa Tradycja”. „Hugsjá” to projekt, który pasowałby do niego jak ulał.
Liderzy metalowego Enslaved i folkowej Wardruny nie mogli się spotkać w lepszym momencie. Ich macierzyste formacje znajdują się na fali wznoszącej. Enslaved, nawet jeśli artystyczny szczyt maj za sobą, tak popularny jak teraz nie był nigdy. Muzykę Wardruny świat docenił po emisji „Wikingów” na History Channel. W tym serialu fabularnym wielokrotnie można usłyszeć utwory Wardruny, a na ekranie pojawia się również sam Selvik. Obaj muzycy rozpoczęli kolaborację za sprawą zlecenia na koncert z okazji kolejnej rocznicy uchwalenia norweskiej konstytucji. Później postanowili zarejestrować płytę. Jak postanowili tak zrobili i „Skuggsjá” trafiła na sklepowe półki w 2016 roku. Chciałbym dożyć czasów, kiedy u nas ktoś zleci np. Nihilowi z Furii i muzykom Kwartetu Jorgi czy Kapeli Ze Wsi Warszawa napisanie muzyki, którą mieliby wykonać na żywo 3 maja czy 11 listopada.
Miałem przeczucie graniczące z pewnością, że temat będzie miał swoją kontynuację. Tak się stało. „Kiedy byłem młody miałem w sobie żar, lecz teraz z wiekiem i wszystkim, co z nim przychodzi straciłem chęci i siłę”. Te słowa wypowiada w serialu „Wikingowie” Ragnar Lodbrok. Ciężko posądzać obu muzyków o brak chęci, wszak są teraz bardziej płodni niż kiedykolwiek. Hugsja zawiera jednak materiał dużo bardziej powściągliwy, kameralny i refleksyjny. Samo słowo oznacza pamięć, a dosłownie tłumaczy się jako „zachowanie (jakiegoś) obrazu w umyśle”. Ten projekt stanowi pomost między starym a nowym. Instrumenty, które buduje Selvik wzorowane na archeologicznych znaleziskach z epoki mają jak najbardziej wiernie oddać brzmienie minionych czasów. To wszystko przefiltrowane jest przez współczesną wrażliwość i wyobrażenie, jak mogła brzmieć ta muzyka. Tego nie wiadomo, zdani jesteśmy na wyobraźnię twórców. Nasza z kolei pomaga wypełnić ten obraz poprzez wizualizacje, jakie automatycznie pojawiają się przy odsłuchu. To nieuniknione przy wybitnie ilustracyjnym charakterze tego, co sączy się z głośników.
Hugsja to nie jakiś przaśny folk metal. Ton nadają instrumenty strunowe, perkusyjne zaś umiejętnie podkreślają zarysowane tematy. Całość jest polepiona po mistrzowsku. Bardzo zgrabnie kwartet (tylu muzyków brało udział w nagraniach) buduje napięcie i tworzy niepowtarzalny klimat. Szamańskie wokale oraz oszczędnie używany chór stawiają kropkę na i. Muzyka płynie swobodnie, szybko pojawia się główny temat, który jest ogrywany przez resztę trwania utworu. Dźwięki generowane przez artystów skłaniają do zadumy. Hugsja to wehikuł czasu, który wsysa słuchacza i przenosi w czasy pogańskich obrzędów. Mamy tu do czynienia z innym rodzajem mistycyzmu niż na wczesnych płytach Wardruna, ale ten pierwiastek wciąż jest tu obecny. Dominuje trans, jaki generować potrafią tylko najlepsze zespoły grające w etno-folkowych klimatach. Absolutnie wciągająca i poruszająca, a chwilami piękna muzyka. Każdy numer ma coś, co sprawia, że chce się do niego wracać.
Album Selvika i Bjornsona to fantastyczna podróż w nieznane, do czasów wytyczania nowych szlaków handlowych, opowieści po powrocie z wypraw do dalekich krajów, pogańskich bóstw i wszystkiego, co składało się na życie duchowe ludzi północy. Polecam wsiąść do drakkaru o nazwie Hugsja i udać się w tę ponadgodzinną podróż. Taka okazja zdarza się niezwykle rzadko.