Wywiady
Vinnie Moore

Vinnie Moore opowie nam o pięciu utworach, z których jest najbardziej dumny i które najlepiej oddają jego styl i inspiracje muzyczne.

Magazyn Gitarzysta
2021-05-04

Z Vinnie Moorem spotykamy się w grudniu 2019 roku. Jak na kogoś, kto słynie z ostrych i ciężkich zagrywek, Vinnie jest zaskakująco łagodny, zrelaksowany i sympatyczny. Jesteśmy umówieni za kulisami St. George Theatre w Nowym Yorku. Zespół UFO, pionierzy heavy metalu, z którymi Moore połączył siły w 2003 roku, rusza w swoją trasę pożegnalną.

Bardzo chciałbym, żeby moja przygoda z zespołem UFO trwała nadal, ale rozumiem, że Phil Mogg (lider i założyciel zespołu) ma prawo przejść na emeryturę. Nie dziwię mu się, ponieważ on jest aktywny zawodowo od lat 60... To zdumiewające, że wielu wokalistów z wiekiem traci głos, jednak w przypadku Phila jego wokal stał się głębszy i bardziej bluesowy. Moim zdaniem teraz śpiewa nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

- mówi.

Przejście grupy UFO na zasłużoną emeryturę może wywoływać smutek wśród fanów, ale też umożliwi Moore'owi skoncentrowanie się na karierze solowej, którą muzyk prowadził jednocześnie z działalnością w zespole. Kariera solowa muzyka zaczęła się na łamach pisma Guitar Player, kiedy Mike Varney napisał o nim w swojej kolumnie Spotlight poświęconej młodym talentom. Był rok 1985 i Moore wkrótce potem podpisał kontrakt z wytwórnią Shrapnel należącą właśnie do Varney'a. Z tej współpracy powstał album Mind's Eye, który odniósł wielki sukces i zapewnił Moore'owi zajęcie miejsca wśród najlepszych shrederów drugiej połowy lat 80. Moore dał się poznać nie tylko jako demon szybkości, zasłynął też ze swoich melodyjnych partii prowadzących, spójności i lekkości kompozycji, a także dużej różnorodności stylu.

Zanim wstąpił do zespołu UFO, miał szansę zagrać w kapeli Alice'a Coopera – jego partie gitarowe pojawiły się na płycie Hey Stoopid. Lista zespołów i artystów, z którymi grał, jest bardzo długa. Znaleźli się na niej między innymi: Vicious Rumours, Destruction, Jordan Rudess, Glen Drover i Michael Angelo Batio. Najnowszy i zarazem dziewiąty album w karierze Moore'a, Soul Shifter (Mind's Eye Music), obfituje w emocjonujące, wysmakowane i pełne wirtuozerii partie gitarowe, które na nowo definiują gitarową muzykę instrumentalną wychodząc poza ramy neoklasycznego shredu. Płyta wkrótce doczeka się promocyjnej trasy koncertowej po Europie.

Kiedy pytamy Vinnie'go o pięć utworów, które najlepiej odzwierciedlają jego styl i definiują go jako gitarzystę, ma spory problem z odpowiedzią:

Jakbyście chcieli wiedzieć, które kawałki zainspirowały mnie jako gitarzystę, mógłbym wymieniać bez końca. Pull-offy grane na pustych strunach przez Van Halena w kawałku I'm The One, harmoniczna solówka w Highway Star Deep Purple czy frazowanie i liryzm Samba Pa' Ti' Santany – wszystkie w jakimś sensie ukształtowały mój styl. Dużo trudniej mówić mi o swoich własnych utworach. Przy tworzeniu opieram się w dużej mierze na intuicji i tworząc, nie jestem świadomy, skąd pochodzą moje inspiracje. Postaram się jednak nie zawieźć czytelników i odpowiedzieć na to pytanie.

I oto lista utworów, które artysta dla nas wybrał:

DAYDREAM (MIND'S EYE, 1986)

Ten kawałek z debiutanckiej płyty gram na koncertach do dzisiaj, bo zawsze wywołuje entuzjastyczne reakcje publiczności. Tytuł zapożyczyłem z piosenki Robina Trowera, choć jego kompozycja jest stylistycznie zupełnie inna. Przy tym utworze eksperymentowałem z częstymi zmianami skal: kawałek przechodzi ze skali G eolskiej do F miksolidyjskiej, później do skali A alterowanej dominantowej i F eolskiej, a to wszystko jeszcze w ciągu pierwszych 45 sekund! Za to w solówce zaczynam od skali B eolskiej, by później przejść do E eolskiej. To było na pewno nowe doświadczenie – mam tu na myśli granie linii melodycznej z ciągłymi zmianami harmonicznymi. Pomimo tego, że Daydream to utwór instrumentalny, ma jednak wpadającą w ucho melodyjną zagrywkę w refrenie, którą można bez problemu zanucić. Podczas komponowania bardzo ważne dla mnie jest to, żeby utwór miał spójną strukturę i melodyjne, wpadające w ucho zagrywki.

AS TIME SLIPS BY (TIME ODYSSEY, 1988)

Napisałem w swoim życiu tyle ballad, że trudno byłoby je wszystkie zmieścić na płytę. Ten utwór znalazł się na drugim krążku i należy do moich ulubionych. Jest niezwykle melodyjny, zresztą pisząc go, prawie na pewno inspirowałem się frazowaniem Carlosa Santany. Dominuje w nim skala E-dur, używam tu dużo więcej rozbudowanych akordów nadających całości jazzowego charakteru. Często dodaję tu seksty, septymy i nony, które przy rozbudowanych arpeggiach brzmią rewelacyjnie.

13 kwietnia 2019 do fanów zespołu dotarła tragiczna wiadomość: na atak serca zmarł Paul Raymond, klawiszowiec i gitarzysta rytmiczny UFO. Zespół zakończył właśnie koncerty w Wielkiej Brytanii w ramach Last Orders Tour – swojej trasy pożegnalnej na pięćdziesięciolecie twórczości. Aby grupa mogła dokończyć trasę, miejsce Paula zajął Neil Carter, długoletni przyjaciel zespołu. Z powodu pandemii koncerty w Centralnej i Południowej Ameryce oraz Europie zostały przeniesione na wiosnę i lato 2021 roku

 MELTDOWN (MELTDOWN, 1991)

W utworze tytułowym z płyty Meltdown nieco zmieniłem styl. Ten kawałek jest dużo bardziej bluesowy, ponieważ położyłem w nim nacisk na klasyczne, sprawdzone motywy i proste granie rytmiczne. Brzmi jak utwór zespołu rockowego, tylko że bez wokalisty. Ta kompozycja otworzyła dla mnie drzwi do poszukiwań nowych kierunków w muzyce instrumentalnej. Zacząłem świadomie eksperymentować i szczerze mówiąc, nie byłem pewien, jak ludzie to odbiorą, ale w końcu postanowiłem zupełnie się tym nie przejmować. Wyobrażam sobie, jak słuchacze mogą reagować na dany utwór, ale nie poddaję się temu i nie pozwalam, żeby opinia publiczności miała mnie w jakimś stopniu ograniczać. Nie tworzę pod wpływem czyichś inspiracji, tylko bardziej organicznie, naturalnie. Mój proces tworzenia wygląda tak, że biorę do ręki gitarę i gram do momentu, aż wymyślę riff, który mnie zainspiruje. Wtedy mam wrażenie, jakby pękła tama i wprost zalewają mnie pomysły. Czyli u mnie to jest wszystko albo nic – czasami jest posucha, a innym razem nie mogę nadążyć za spisywaniem pomysłów. Nie można ich wszystkich zmieścić w jednym utworze. Mój proces tworzenia ewoluował przez te wszystkie lata i teraz podejmuję decyzje dużo szybciej niż kiedyś. Dawniej potrafiłem eksperymentować z całą gamą modulacji i kombinacji, żeby refren gładko przechodził do zwrotki. Mam trochę obsesyjną naturę i jeśli się jej poddam, mogę spędzić całe godziny nad jednym szczegółem. Teraz jednak bardziej ufam swojemu instynktowi.

FLY (TO THE CORE, 2009)

Kiedy powstawała ta płyta, słuchałem dużo muzyki techno, co wyraźnie słychać we wszystkich utworach. Ciągle poszukuję wokół siebie inspiracji i staram się je wkomponować do swojej twórczości. Ta piosenka jest oparta na funkowym groovie z nutą pedałową na najgrubszej strunie Eb z wykorzystaniem kostkowania naprzemiennego. W przeciwwadze do nuty pedałowej gram trójdźwięki na trzech strunach wiolinowych. Potem dodałem akordy septymowe z prymą na najgrubszej strunie, do której grania wykorzystałem palec wskazujący. Kwintę i oktawę gram o dwa progi wyżej na dwóch kolejnych strunach palcem środkowym, a najwyższe dźwięki – na strunach wiolinowych kolejne dwa progi wyżej. Można więc powiedzieć, że jest to całkiem dobre ćwiczenie na rozciągnięcie palców

BROTHER CARLOS (SOUL SHIFTER, 2019)

Brother Carlos to jeden z moich ulubionych kawałków z najnowszego albumu. Kiedy byłem młody, czasami nagrywałem podkłady oparte na prostych progresjach akordów na kasecie magnetofonowej, a potem do tego improwizowałem. Często używałem skali durowej i molowej z dodaną septymą, co jest raczej rzadko spotykane w muzyce rockowej. Carlos Santana jest mistrzem tego rodzaju improwizacji i jak pewnie się już domyśliliście, inspirowałem się jego grą pisząc ten utwór. Jego struktura harmoniczna jest w dużym stopniu oparta na akordach septymowych w D- -dur. Granie tego sprawiło mi bardzo dużo frajdy, bo całkowicie dałem się ponieść emocjom. Nigdy wcześniej nie tworzyłem kompozycji w taki swobodny sposób. Myślę, że słychać tutaj też inną inspirację. Za młodu byłem wielkim fanem Larry'ego Carltona, szczególnie podobał mi się album Larry Carlton i utwór Room 335. Osoba, która zna ten kawałek, usłyszy podobny klimat w utworze Brother Carlos. Nigdy osobiście nie poznałem Carlosa Santany, ale dostałem od niego wspaniały komplement. Nagrałem utwór Se a Cabo na płytę pod tytułem Viva Carlos! A Supernatural Marathon Celebration (Shrapnel Records) jako swoisty hołd dla tego artysty. Po kilku dniach od ukazania się płyty na rynku dostałem bukiet białych kwiatów i karteczkę, na której było napisane: „Dziękuję, że podzieliłeś się swoim sercem i talentem, nagrywając kompilację Viva Carlos!. Chcę, żebyś wiedział, że jestem twoim wielkim fanem, podziwiam twoją grę, a twoja obecność na tej płycie jest dla mnie bardzo ważna. Z miłością, szacunkiem i podziękowaniami – Carlos Santana”. Ten mały liścik znaczył dla mnie bardzo wiele.

A TERAZ O WIOSŁACH... CZYLI PIĘĆ GITAR W ŻYCIU MOORE'A

W szkole średniej grałem na gitarze Gibson ES-335 z 1965 roku i Fenderze Stratocasterze. W 1982 roku kupiłem sobie Kramera Pacera, który był moim podstawowym instrumentem przez następne trzy, cztery lata. To była moja pierwsza gitara z mostkiem tremolo Floyd Rose, na której dużo grałem i nagrywałem. Już nie mam swoich dwóch pierwszych gitar, ale mam jeszcze korpus Kramera, do którego od kilku lat poszukuję nowego gryfu. Gibsona ES-335 sprzedałem za 550 dolarów. Za te pieniądze kupiłem sobie swojego pierwszego czterośladowca, który był kluczowym elementem dla rozpoczęcia kariery w czasie, kiedy zaczynałem. Jednak gdybym miał możliwość, chętnie odzyskałbym swojego starego Gibsona...

Jedną z moich ulubionych gitar akustycznych jest Washburn Stephens Extended Cutaway. Połączenie gryfu z korpusem jest w niej bardzo dobrze wyprofilowane, dzięki czemu mam łatwiejszy dostęp aż do 24 progu. Słychać to wyraźnie na krążkach The Maze z 1999 roku i Defying Gravity z 2001 roku. Dzisiaj moją główną gitarą jest sygnowany przeze mnie model Vinman z 2000 roku, którą robi dla mnie firma Dean. Zawsze byłem miłośnikiem korpusu w stylu Stratocastera i ta gitara właśnie taka jest. To, co sprawia, że instrument jest tak wyjątkowy, to specjalnie dla mnie zaprojektowane przetworniki Shredhead, mostek Floyd Rose i podstrunnica z 12-calowym radiusem. Nie mam zbyt dużych dłoni, dlatego to dla mnie takie ważne. Mam też w swojej kolekcji zrobionego na zamówienie Vinmana z zamocowanym mostkiem Wilkinson, który nie jest obecnie dostępny na rynku. Początkowo używałem go do nagrywania partii rytmicznych, ponieważ stały mostek zapewnia większą stabilność stroju niż konstrukcje ruchome. Tak bardzo spodobało mi się brzmienie tej gitary, że nagrałem na niej również kilka solówek na płycie Soul Shifter.