Zespół Vane w poprzednim roku zadebiutował dużym albumem „Black Vengeance”, a w tym roku wydał znakomitego singla „The Ritual”. Jednym z jego twórców jest gitarzysta Robert Zembrzycki, który podzielił się z nami wrażeniami na temat twórczości Vane i tajników metalowego rzemiosła z pirackim klimatem w tle.
Konrad Sebastian Morawski: Cześć! Choć w zasadzie powinienem powiedzieć: „Yarr!”. Skąd się wziął zespół Vane? Piraci na Śląsku?
Robert Zembrzycki: Na Śląsku i w nadmorskim Krakowie! Nie wiedziałeś, że to kolebka światowego piractwa? (śmiech) Żarty na bok – zespół musi mieć jakiś wyraz, jakiś element wyróżniający. U nas to tematyka piracka, do której w przeciwieństwie do większości, podeszliśmy bardzo na poważnie.
Kapela mocnymi akcentami wchodzi na polski rynek metalu. Debiutancki album „Black Vengeance” to kawał drapieżnego i zarazem klimatycznego grania. Opowiedz o procesie powstania albumu.
Album rodził się przy zdalnej współpracy z Mateuszem (Mateusz Gajdzik – drugi gitarzysta zespołu, dop. K.S. Morawski), który z racji doświadczenia oraz umiejętności objął muzyczne kierownictwo nad zespołem. Wymienialiśmy się pomysłami, Mateusz przekuwał to wszystko pracowicie w kompozycje, które potem miały wiele wersji aż ostatecznie zdecydowaliśmy się na te dziesięć, które mamy. W międzyczasie dołączył do nas Marcin Parandyk ze swoimi propozycjami linii wokalnych, które także szlifowaliśmy i poprawialiśmy aż efekt był satysfakcjonujący, a na końcu usiadłem i z pomocą Marcina napisałem teksty na płytę.
Muzyka Vane, pomimo melodii, brzmi brutalnie. W jaki sposób mógłbyś zdefiniować „Black Vengenace” gdybyś miał polecić dzieło publiczności?
Hmm, Black Vengeance to dawka ciężkiego grania wypełnionego gitarowymi smaczkami i melodiami, to groove i chwytliwe refreny oraz wciągająca historia mocno zakorzeniona w autentycznych wydarzeniach sprzed lat.
Jako autor większości słów pewnie z chęcią odpowiesz skąd pomysł na piracką atmosferę krążka?
Jako dzieciak każde wakacje spędzałem na Mazurach, często żeglując, ale też słuchając opowieści o morzu i piratach. Zaczytywałem się też w książkach przygodowych więc tematyka morska od zawsze była mi bliska. No a największymi charakternikami na morzach byli oczywiście piraci. Kiedy więc okazało się że Mateusz też lubi tematykę morsko-piracką, decyzja zapadła w ciągu kilku sekund.
Czy planujecie pozostać w tym klimacie na stałe, czy może „Black Vengeance” to jednorazowe zainteresowanie Złotą Erą Piractwa?
Myślę, że zostaniemy w tym klimacie, ale na pewno zrobimy to tak, żeby nie było nudno.
Jak oceniasz Impressive Art Studio, gdzie powstawał „Black Vengeance”?
Super miejsce. Przepiękne okoliczności przyrody, cisza, spokój, a do tego zajebiste warunki i zdolny, oraz przede wszystkim cierpliwy realizator. Ta cierpliwość ma znaczenie kiedy masz „gorszy dzień” przy nagrywaniu, ale ma też znaczenie kiedy trzeba naprawdę zasiąść na długie godziny i zrobić dobry sound.
Z jakim odbiorem na koncertach spotyka się ten materiał?
Bardzo pozytywnym. Bardzo wcześnie, bo już na naszym czwartym koncercie publiczność śpiewała z nami refreny i ewidentnie dobrze się bawiła. Wiadomo, Vane nie każdemu się spodoba, ale też nie gramy muzyki dla każdego. Natomiast scena to nasz żywioł i tu zdecydowanie nasz materiał działa.
Który z kawałków Tobie, jako gitarzyście, dostarczył najwięcej emocji? Kryteria są dowolne. Myślisz „Black Vengeance” i jaki utwór przychodzi Ci od razu do głowy?
Hmm. Dobre pytanie. Myślę, że aktualnie moim ulubionym numerem na płycie jest "Mutiny". Narodził się z mojego riffu wysłanego Mateuszowi, ma chwytliwy refren który dodatkowo pozwala na headbanging bez ryzyka że się czegoś nie ugra więc jest niezła frajda z grania go na żywo i publiczność też zdaje się go bardzo lubić.
W przeszłości grałeś w takich kapelach jak m.in. Acid Drinkers czy Corruption. Opowiedz więcej o swojej działalności w tych zespołach i na szeroko pojętym rynku muzycznym.
W Corruption grałem od początku 2015 roku do 2017. Kilka tras koncertowych, kilka występów na festiwalach, w tym mała scena na Woodstock w 2016. Mnóstwo fajnych wspomnień i fantastyczne znajomości na całe życie – np. Icanraz czy Piotrek Solnica. Rock'n'roll w czystej postaci. A Acids? No cóż, to była fantastyczna lekcja, pod tak wieloma względami że nawet nie wiem od czego zacząć. I także fantastyczne znajomości zarówno w obrębie samego zespołu jak i poza nim. Z każdym z tych dwóch zespołów moja działalność ograniczyła się jedynie do koncertowania, dlatego trudno mi coś więcej o nich powiedzieć, ale uważam te lata za wspaniale spędzony czas.
Jakich gitar i jakiego sprzętu używasz?
Od kilku prób przesiadłem się z mojego wiernego Gibsona z 1992 roku na maszynę do zabijania jaką jest Solar od Oli Englunda. Konkretnie E1.6 ET, czyli Explorer wyposażony w most Evertune. I raczej nie będzie już powrotu. Jestem tym wiosłem absolutnie zachwycony – jakość wykonania, precyzja, brzmienie, wygoda, po prostu każdy jeden aspekt 10/10. Uwielbiam i już myślę o drugiej jako backup. Oprócz tego w moim arsenale znajduje się Mooer GE200, który wybrałem ze względu na przystępną cenę i niewielkie rozmiary. Jak na pierwszy krok w stronę pełnej cyfryzacji zespołu sprawdził się idealnie, natomiast będę go także zmieniał na coś co będzie zapięte w racku z kanałami sterowanymi za pomocą midi – na scenie lubię jednak być wolny.
Jakie efekty wykorzystałeś na krążku „Black Vengeance”?
Jeśli chodzi o gitary, to skupiliśmy się na uzyskaniu tłustego i mięsistego brzmienia, natomiast całość tego zadania powierzyliśmy Przemkowi z Impressive Art. Przemek reampował, kombinował, ale jakiej dokładnie magii użył do tego, to już jego tajemnica.
Którzy gitarzyści w szczególny sposób wywarli wpływ na Twój styl?
Na samym początku był Jimmy Page. Kocham Led Zeppelin i z powodu tego bandu zacząłem w ogóle grać na gitarze. Potem moją miłością była trójca z Iron Maiden – Dave, Adrian i Janick, do dzisiaj ten band wraca na moją playlistę jak oryginalny austriacki bumelant. Niedługo potem odkryłem Jona Schaffera z Iced Earth i to jest dla mnie wzorzec tego, jak powinno się grać riffy. Po drodze oczywiście Dimebag, Zakk, cała klasyka. Lubię też styl Oli Englunda czy takich muzyków jak Keith Merrow.... długo by wymieniać.
Jakie są najbliższe plany Vane?
Koncerty i festiwale. A potem? Dowiecie się już wkrótce.
Rozmawiał: Konrad Sebastian Morawski
konrad.morawski@wp.pl