Iron Maiden - 27.07.2018 - Kraków
27 lipca, w piątek hala krakowskiej Tauron Areny wypełniła się po brzegi. Dwadzieścia tysięcy osób przybyło na koncert Iron Maiden. Jak pokrótce opisać ten koncert widziany oczami „fosowego pstrykacza”?
Otóż my, fotografowie mamy taki niepisany układ z wykonawcami i ich managementem. Wygląda to mniej więcej tak. Pozwolimy wam pstryknąć pierwsze kawałki (tym razem trzy). To nic, że będziemy się dopiero rozkręcać, światło pewnie też „będzie się roskręcać”. Wy i tak zrobicie przecież super relację. Wydawało się jednak, iż tym razem tak nie jest.
Chłopaki po odtworzeniu UFOwego „Doctor Doctor” wypadli z impetem na scenę nad którą pojawił się niemalże autentycznej wielkości Spitfire z okresu II wojny światowej, a Bruce Dickinson rzucił, że w takich właśnie walczyli o wolność polscy piloci. Wydawało się więc, że wszystko jest jak trzeba. No może jedynie brakowało Nicko McBraina, który ze swoim zestawem schowany był za siatką maskującą i wychylił się tylko na kilka sekund po trzecim kawałku.
Okazało się jednak, że była to tylko namiastka tego co mogliśmy zobaczyć w dalszej części koncertu. Brytyjczycy stworzyli naprawdę imponujące widowisko, w którym niemalże do każdego utworu zmieniała się scenografia i trzeba przyznać, że działo się to z ogromnym rozmachem. Bruce był wszędzie, z niesamowitą energią przemieszczając się po scenie oraz miotając ogniem ze swoich rękawów, a jego wokal brzmiał doskonale. Od czasu do czasu pojawiał się również Eddie w różnych wcieleniach. Gitarzyści, Adrian Smith, Janick Gers i Dave Murray oraz basista Steve Harris również dynamiczni i pełni temperamentu brykali po całej scenie. Na koniec Gers wykonał taniec ze swoją gitarą, która nie wiedzieć czemu nie została przy tym rozbita a Nicko pobił rekord w rzucie naciągiem.
Jak można podsumować piątkowy koncert „Żelaznej dziewicy”? Wielkie i profesjonalne show, doskonale bawiąca się publiczność, która razem z Brucem odśpiewała wiele numerów i zakręciła nawet kilka „młynków” no i bardzo dobrej jakości dźwięk. Okazuje się bowiem, że można dobrze nagłośnić dużą halę. No a my, fotopstrykacze przyglądaliśmy się z żalem, że nie dane nam było focić tego wszystkiego co działo się na scenie.
Tremonti
Iron Maiden
Tekst i zdjęcia: Robert Wilk