Wywiady
Ola Englund i Sithu Aye

Wizjoner szwedzkiego metalu Ola Englund spotyka się ze szkockim producentem i maestro progresywnej muzy Sithu Aye, aby wymienić się wiedzą, którą zdobyć można jedynie poprzez lata ćwiczeń i studyjnej praktyki…

2019-03-26

Muzycznie różnią się w sposób zasadniczy, ale w drodze jaką obrali do sukcesu znaleźć można uderzające podobieństwa – od lat spędzonych na komponowaniu, nagrywaniu i zdobywaniu wiedzy, zupełnie jak samotne wilki w mrokach nocy, aż po mistrzowskie opanowanie mediów społecznościowych, w których ich bystrość i osobowość przyciągają więcej i więcej fanów na profile. To właśnie dlatego są obecnie rozchwytywani przez firmy z całego świata, aby informować oraz inspirować innych gitarzystów. Dwaj indywidualiści redefiniujący znaczenie słów „gitarowy heros” w kontekście współczesnych czasów…

NOWY PORZĄDEK

Sithu wykorzystał Internet do nauki i wyrobienia sobie nazwiska w branży…

„Najlepszą rzeczą w Internecie jest to, że zwyczajowi strażnicy bram, jak wytwórnie płytowe, czy rozgłośnie radiowe, dyktujący czego się powinno słuchać, zostali obecnie niemalże pominięci. Kiedy chodziłem do szkoły, ludzie znali jedynie tradycyjną trajektorię. Twoja kapela grała koncert mając nadzieję, że występ zaimponuje człowiekowi z wytwórni, a ta wsadzi cię do studia i nagra płytę. Oczywiście nic takiego nigdy mi się nie przytrafiło!

Skończyłem jako kolejny koleś nagrywający w wolnym czasie muzykę w domu. Na początku brzmiało to okropnie – po prostu dokumentowałem swoje pomysły. W sieci zacząłem znajdywać miejsca, w których mogłem się uczyć jak nagrywać się lepiej: sevenstring. org czy forum Andy’ego Sneapa. Odkryłem tam całą nową społeczność. Miałem szczęście, że kiedy zaczynałem wypuszczać swoją muzykę, cała ta scena progresywno-techniczna nie rozpędziła się jeszcze na dobre. Periphery i Animals As Leaders dopiero wydawały swe pierwsze płyty, więc rynek nie był jeszcze nasycony. Dla mnie osobiście Internet nie był miejscem do produkowania czegokolwiek, ale narzędziem pozwalającym mi szybko udostępniać dźwięki, których tworzenie sprawiało mi frajdę. Zacząłem od udostępniania kawałków na Bandcamp, zupełnie za darmo.”

KANAŁOWY TUNEL

Ola zdradza sekret kryjący się za imponującymi statystykami kanału…

„Prowadzenie swojego kanału to nie jest bułka z masłem. Musisz być bardzo konsekwentny jeśli chodzi o jego zawartość. Każdego dnia powinno się na nim pojawiać coś nowego. Konkurujesz z ogromną ilością innych gitarzystów o już ugruntowanych nazwiskach. Ktokolwiek nowy się pojawi, jego blask musi się przebić przez ten nasycony rynek. Kiedy zaczynałem, wszystko toczyło się wokół for dyskusyjnych. To tam pomagałem ludziom i dzieliłem się z nimi wiedzą na długo zanim powstał YouTube. Myślę, że to pomogło mi zyskać rozgłos.

Dziś wszystko to jest już online i masy ludzi robią dokładnie to samo. Taki rodzaj demówek wzmacniaczy, jakie ja nagrywam, pojawiają się tam jak grzyby po deszczu. Musisz znaleźć swój własny głos i swoje własne pomysły – coś unikalnego i nie do podrobienia. To jest klucz do zdobycia uwagi ludzi, którzy chcą zobaczyć kogoś z krwi i kości, realnego, prawdziwego i nieudawanego. Ludzie chcą być częścią czegoś większego, więc pomagaj im, stań się częścią społeczności, dziel się informacjami. Ja tego dokonałem będąc po prostu… sobą.”

TON GŁOSU

Kluczowe jest to jak komunikujesz się z followersami, mówi Sithu…

„Jeśli włożysz swoją osobowość w to co robisz, nadasz temu ludzką twarz, w przeciwieństwie do czegoś co ciągnięte bywa przez zwykły PR. Zawsze byłem bardzo otwarty i szczery, jeśli chodzi o moją muzykę. Ludzie zawsze kontaktują się, aby zapytać o sprzęt, a ja uwielbiam rozmawiać o tym czego się nauczyłem. Chcę umieć wypowiadać się w sposób interesujący. Ale czasem mogę być ostry… Nie chcę nikomu słodzić, więc jeśli ktoś w ogóle nie gra, a chce być wirtuozem, to mówię żeby wrócił do mnie po 5 latach ćwiczeń i wtedy pogadamy. Nie ma dróg na skróty. Myślę, że specyfiką mediów społecznościowych jest szybka gratyfikacja. Ale nie miejmy złudzeń, że coś jest łatwe czy darmowe. Jeśli widzisz, że ktoś zrobił coś wartościowego to możesz mieć pewność, że kryją się za tym lata ciężkiej pracy.”

ZAMEK I KLUCZ

Nagrywanie siebie jest jedynym sposobem, by stać się twardszym, twierdzi Ola…

„Nie ma żadnych szybkich sposobów, by stać się twardzielem. Musisz nad sobą przysiąść i wycisnąć to w strugach potu. Jako dzieciak grałem ze wszystkimi swoimi ulubionymi płytami Metalliki, Pantery i Testament. Włącz sobie ‘Master Of Puppets’ i zagraj całość używając jedynie kostkowania w dół, a wkrótce będziesz miał bardzo silną prawą rękę. Jeśli grasz muzykę, którą lubisz, nie odczuwasz tego jako ćwiczenia. Po prostu dobrze się bawisz.

Spędziłem mnóstwo czasu grając z płytami Machine Head czy Slayera. To było kluczowe w ukształtowaniu mnie jako gitarzysty rytmicznego – stałem się fanem riffów. Tych klasycznych, z lat 90., a nie tych poszatkowanych djentowych, jakie się słyszy dzisiaj. Ale to co pomogło mi najbardziej, to nagrywanie siebie samego. Nie jest łatwo zagrać precyzyjnie dwa ślady, tak blisko siebie jak to tylko możliwe. Jeszcze trudniej jest położyć dwa zgrane ślady w stereo. Nagrywałem więc mnóstwo zdublowanych ścieżek, a potem podwójnie zdublowanych, czyli czterech śladów nałożonych na siebie.”

PRZYWAL W TO

Ola podpowiada jak rejestrować te grzmiące, hi-gainowe riffy…

„Prostota nadal jest kluczem do sukcesu w nagrywaniu metalowych gitar. Wielu osobom wydaje się, że można intensywnie equalizować w postprodukcji i ustawienie mikrofonu nie jest trudne. Ale tak naprawdę, idealna barwa rodzi się pomiędzy palcami, a wzmacniaczem, więc niezwykle ważne jest użycie jak najlepiej brzmiącego źródła. Jeśli jesteś metalowcem, nie bój się mocno uderzyć w struny, włóż w to trochę wysiłku. To naprawdę brzmi dużo, dużo lepiej. Kiedy zajmowałem się re-ampingiem, ludzie przysyłali mi delikatnie kostkowane, bezpośrednio nagrane ścieżki, a ja przekonywałem się, że tego nie da się w żaden sposób uratować. Heavy metal to nie jest głośniejszy jazz. Riffy zawsze brzmią lepiej kiedy są mocne i ciężkie. Zazwyczaj korzystam z filtrów dolno i górnoprzepustowych. Gitary w moich produkcjach nie mają zbyt dużo dołu. Do tego, aby nagranie brzmiało dobrze w dole służy gitara basowa.”

BITWA MAREK

Sithu zdradza czego firmy sprzętowe szukają w swoich endorserach…

„Myślę, że przede wszystkim trzeba samemu wiedzieć, czego się od nich oczekuje. Wielu osobom wydaje się, że współpraca z firmami to jednokierunkowa autostrada do darmowych gratów. To nie zupełnie tak. Każda moja relacja z producentem sprzętu jest relacją biznesową. Żeby zacząć, najpierw musisz mieć zasięg. Może to być duża ilość subskrybcji, ludzi obserwujących cię, albo po prostu wielu słuchających w serwisach streamingowych. Firma chce mieć kogoś kto pomoże marce dotrzeć do potencjalnych klientów, ale jednocześnie kogoś z kim łatwo się pracuje i kto rozumie o co w tym wszystkim chodzi.

Powiedzmy, że występuję na klinice Focusrite. Firma nie dała mi scenariusza, ani nie nakazała mówić określonych rzeczy. Mogę gadać co tylko mi ślina na język przyniesie. Ale fakty są takie, że jestem fanem ich interfejsów. Ludzie zwykle patrzą na swoje gitarowe kable z jackami ¼ cala, patrzą na wejścia w komputerach PC i zastanawiają się gdzie to wszystko podłączyć. Okazuje się, że wystarczy niewielkie urządzenie na USB. Moim pierwszym był interfejs Scarlet 2i4, a obecnie używam Scarlet 18i8. To jest moja brama do wszystkiego co robię z dźwiękiem i nikt nie potrzebuje mnie zmuszać, abym się o tym pozytywnie wypowiadał.”

PROFESJONALISTA

Ola Englund podpowiada jak zostać muzykiem sesyjnym…

„Myślę, że powodem postrzegania mnie jako profesjonalisty jest moja biurowa przeszłość. Byłem księgowym i przeniosłem etykę pracy do tego co robię dziś. To może zaskoczyć ludzi. Cały czas pracuję – odwożę dzieciaki gdzie trzeba, wracam do domu i pracuję aż do 19:00. Zajmowałem się ludźmi zanim trafiłem do tego biznesu. Jeśli pokażesz, że potrafisz zachowywać się profesjonalnie i robić szybko co do ciebie należy, albo przynajmniej masz plan jak to zrobić, jesteś już w pół drogi do sukcesu. Kiedy ktoś pisze do ciebie e-maila, odpowiadaj szybko, opisz co zrobiłeś, jakie są twoje uwagi, jakie plany… spraw, by podekscytowali się tym pierwszym e-mailem. Kiedy już dostaniesz się na pokład, bądź szybki i uwiń się z robotą w jak najkrótszym terminie.”

MAYONES NA PROPSIE

Sithu wyjaśnia, dlaczego dla niego istnieje tylko jedna marka gitar…

„Im jestem starszy, tym mniej interesują mnie specyfikacje. To co staje się ważniejsze, to uczucia wzbudzane we mnie przez instrument. Kiedykolwiek biorą do rąk jakąś nową gitarę, pytam sam siebie: ‘Czy ona odpowiada tak jak tego chcę?’ Na Mayonesie zagrałem po raz pierwszy w sklepie w Glasgow. Znalazłem siedmiostrunówkę, którą pokochałem tak mocno, że z miejsca wyłożyłem pieniądze. Teraz mam cztery instrumenty tej marki, a dwa z nich to customy, które mają u mnie dożywocie. Nie jest to duża firma – mają siedzibę w Gdańsku. Używam tych gitar na trasach koncertowych, do nagrywania… właściwie to do wszystkiego co robię.”

JESTEM JAKI JESTEM

Ola twierdzi, że niedoskonałości mogą być sednem tożsamości…

„Wszystkie te hałasy i błędy są niuansami koniecznymi do uchwycenia. Współczesny metal bywa zbyt wypolerowany – gitary zaczynają brzmieć jak syntezatory, albo jak coś co zostało zaprogramowane. Ludzie tną gitarowe tracki i szlifują je do perfekcji, co pozbawia całość elementu ekscytacji. Gitara jest dziwnym instrumentem; może wydawać dziwne dźwięki. Myślę więc, że lepiej jest zachować ten stan rzeczy. W latach 90. ludzie nie siedzieli i nie edytowali gitar aż staną się perfekcyjne – po prostu grali mocne riffy i zwykle wykonywali cały kawałek naraz. W tamtych nagraniach słychać ten ‘żywy’ element. Do tego powinno się dążyć – nagrywać jedno podejście, w którym są emocje i nie edytować błędów. Muzyka nie powinna być doskonała. Kiedy zespoły edytują swoje kompozycje z chirurgiczną precyzją, słyszę to od razu.”

CHEMIA AKORDU

Fizyka i teoria muzyki nie są od siebie tak dalekie, mówi Sithu…

„Jestem maniakiem teorii. Studiowałem fizykę na uniwersytecie, więc prawdopodobnie jestem typem człowieka lubiącego informacje. Jeśli chodzi o moje akordy – akord składa się z pierwszego, trzeciego i piątego stopnia dowolnej skali. Dodaj siódmy, licząc po prostu dźwięki skali, a otrzymasz akord septymowy. Stąd możesz go rozciągnąć do nonowego i dalej. Niektórzy nazywają takie akordy jazzowymi, ale myślę, że to obraza dla jazzu. Nauczyłem się wszystkich modusów skal w każdej pozycji na gryfie ponieważ lubię trudne wyzwania. Poza tym widziałem przełożenie pomiędzy tym czego się uczę, a umiejętnością do stosowania tego w praktyce i tworzenia muzyki, której ludzie chcą słuchać.

Ale nie ucz się po prostu samych skal – dowiedz się jak są one połączone z akordami. Wszystko to ma głębszy sens, choć opiera się na prostych podstawach. Przypomina mi to fizykę, gdzie czasem proste równanie rozwija się coś niezwykle kompleksowego. Tak samo jest ze zwykłą skalą durową. Pomyśl o tym, jakie emocje łączysz ze słyszanymi piosenkami. Osobiście przepadam za noną małą, która ma tę melancholijną wibrację. Nawet zmiana opalcowania akordu może otworzyć świat nowych możliwości. I wszystko to zanim w ogóle zaczniemy mówić o bardziej zaawansowanej harmonice niefunkcyjnej.”

FALLING INTO INFINITY

Sithu wie, że dobra technika ma swoje plusy i minusy…

„Jest pewne niebezpieczeństwo w ćwiczeniu trudnej technicznie muzyki – wszystko musi być grane w ten sposób. Kiedy fascynowałem się Dream Theater, każdy mój kawałek musiał mieć jakieś absurdalne metrum. Teraz wszystko piszę w 4/4. Proste nie znaczy złe. Proste to proste. Czasem właśnie prostota jest tym, czego muzyka potrzebuje najbardziej. Wszystko zależy od kontekstu. Progresywny metal to taki rodzaj etykietki, którą lubią sobie przyczepiać muzycy chcący robić cokolwiek im się podoba i nadal nosić przydomek ‘heavy’.”

Niemniej są momenty w mojej twórczości, które mogłyby uchodzić za skomplikowane – bywa tak bardzo, że nienawidzę się za to kiedy mam ten materiał wykonać na koncercie. Trzeba pamiętać, że im bardziej ezoteryczny jesteś, tym mocniej spychasz sam siebie w niszę, a tym samym więcej słuchaczy tracisz. Lubię chwytliwe melodie, które ludzie mogą sobie zanucić. Plini jest w tym genialny. Animals As Leaders grają to wszystko – z jednej strony taka złożoność i harmoniczna intensywność, a z drugiej coś takiego jak ‘Physical Education’, kawałek który zaczyna funkcjonować podczas koncertów niemal jak hymn piłkarski. Kiedy gram solówki, to korzystam głównie z pentatonik. Te skale jak nic innego wpadają w ucho, a ja chcę żeby moje kawałki były zapamiętane.”

SOLARNE ZAĆMIENIE

Ola rozchyla rąbki tajemnicy skrywającej jego nową markę: Solar Guitars…

„Przez lata angażowałem się w pracę z rozmaitymi firmami i miałem swoje sygnatury. Widziałem w tej branży wiele niewłaściwych rzeczy. Tak samo jak zacząłem pisać swoją własną muzykę, czy nagrywać swoje filmy, tak pomyślałem, że warto by było spróbować stworzyć własną markę gitar. Moim planem było zrobić to lepiej i włożyć w końcowy produkt więcej mnie samego. Problemem współczesnej branży jest ilość staromodnych dystrybutorów i dilerów, co powoduje biurokrację. Ludzie chcieli zamawiać moje gitary, ale nie mogli tego zrobić poprzez dilerów… Zebrało się ziarnko do ziarnka i zaczęło mnie to wszystko wk***iać.”

„Taka była pierwotna idea gitar Solar: zrobić to samemu i sprzedawać bezpośrednio ludziom na całym świecie. Zebrałem więc wszystkie swoje projekty, łącznie z tymi, które sam opracowałem dla innych firm. Ale rzeczy nie działy się tak szybko jak bym tego chciał – newsy informujące rynek robi się w zasadzie dwa razy do roku: przy okazji NAMM i Musikmesse. A ja chcę wypuszczać nowe produkty cały czas! Solar to firma bez żadnej ściemy. Oto nasza gitara, pograj i sprawdź, jeśli nie będzie ci się podobała, po prostu ją odeślij, nie będzie żadnych problemów. Takie podejście przyciąga ludzi i buduje społeczność wokół marki. Wielu naszych klientów docenia to, w jaki sposób staramy się wyjść poza szablon.