Not The Weapon But The Hand
Gatunek: Rock i punk
Nazwiska obu muzyków firmujących to wydawnictwo z pewnością większości fanów progresywnego grania są doskonale znane.
Steve Hogarth to przecież wokalista Marillion, natomiast Richard Barbieri gra na instrumentach klawiszowych w Porcupine Tree. Pierwsze spotkanie obu muzyków było raczej wirtualne, bowiem Hogarth, będąc jeszcze klawiszowcem w formacji The Europeans, zachwycał się partiami syntezatorów, jakie usłyszał na płycie "Tin Drum" zespołu Japan, za które to odpowiedzialny był właśnie Richard Barbieri. Po wielu latach doszło do osobistego spotkania m.in. przy okazji wspólnych koncertów ich macierzystych formacji. Jeszcze bliższy kontakt nastąpił przy nagrywaniu solowego krążka Steve Hogartha "Ice Cream Genius" gdzie Richard Barbieri był jednym z gościnnie udzielających się muzyków.
Pomysłodawcą nagrania wspólnego albumu był Barbieri, to on przygotował kilkanaście szkiców, pomysłów. Do kilku z nich Hogarth dołożył linie wokalu i niebanalne słowa.
Płytę wypełnia osiem kompozycji. Zdecydowana większość utrzymana jest w kontemplacyjnym, onirycznym, melancholijnym klimacie z mnóstwem elektronicznych smaczków i delikatnych, pastelowych muzycznych pejzaży. Tylko jeden utwór ("Crack") wyłamuje się z powyższego opisu. Bardziej dynamiczny z wyrazistą perkusją i żwawszym tempem. Najbardziej spodobała mi się kompozycja "Only Love Will Make You Free". Świetna linia melodyczna, ciekawa orkiestracja i klimat. Całość brzmi jakby wyszła spod ręki Petera Gabriela. Nieźle wypada też "Your Beautiful Face". Dużo uroku dodaje wyraźnie słyszalny kontrabas. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że oba wymienione powyżej utwory mają po prostu wyraźną melodię. W pozostałych kompozycjach nie jest to aż tak oczywiste, bowiem czasem brzmią one raczej jak zestaw luźno połączonych ze sobą muzycznych plam, obrazów czy impresji.
W zasadzie wszystkie kompozycje są bardzo minimalistycznie zinstrumentalizowane, bez technicznych popisów i wygibasów ale za to z wielkim oddziaływaniem na wyobraźnię. Delikatne klawiszowe pasaże, subtelny podkład sekcji rytmicznej, czasem ledwie słyszalne smyczki lub kontrabas. Dobrym uzupełnieniem tej niezwykle łagodnej i zwiewnej muzyki jest wokal Hogartha. Śpiewa on bardzo delikatnym głosem, czasem wręcz ledwie słyszalnym szeptem, a nawet melodeklamuje. Nie będzie to chyba jakieś specjalnie odkrywcze stwierdzenie, ale uważam, że stopień akceptacji zaproponowanej przez duet muzyki jest wprost proporcjonalny do stopnia akceptacji wokalu Hogartha. Nie będę ukrywał, że nie jestem jego wielkim fanem i te fragmenty, w których śpiewa dramatycznie łamiącym się głosem niespecjalnie przypadły mi do gustu. Może to z tego właśnie powodu nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić tej płyty. Raz mi się bardzo podoba innym razem śmiertelnie nudzi.
Dla miłośników Marillion i Porcupine Tree "Not The Weapon But The Hand" może stanowić rodzaj osłody w oczekiwaniu na kolejne wydawnictwa obu formacji. Wszystko wskazuje na to, że to Hogarth z kolegami bliższy jest wydania nowego albumu. Fanom jeżozwierzy pozostaje na razie delektowanie się solowymi dziełami muzyków. Steven Wilson wydał w ubiegłym roku genialny "Grace For Drowning", a ostatnio pojawiło się jego koncertowe wydawnictwo "Catalogue / Preserve / Amass", Gavin Harrison przygotował album w duecie z 05rickiem "The Man Who Sold Himself" a Colin Edwin firmuje swoim nazwiskiem krążek "PVZ".
Z pewnością nie jest to muzyka łatwa w odbiorze i dlatego "Not The Weapon But The Hand" to propozycja nie dla każdego i nie na każdą okazję. Płyta jakoś specjalnie mocno nie zaskakuje, to znaczy - znając ostatnie dokonania obu panów - chyba właśnie takich dźwięków można się było spodziewać.
Robert Trusiak