Deep Purple

Live in Newcastle 2001

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Deep Purple
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-08-07
Deep Purple - Live in Newcastle 2001 Deep Purple - Live in Newcastle 2001
Nasza ocena:
7 /10

Koncertem z 14 marca 2001 roku w australijskim Newcastle legendarni Deep Purple rozpoczynają Limited Edition Series, czyli serię wydawniczą nagrań koncertowych z przepastnej szafy z wszelkiego rodzaju archiwalnymi perełkami – jak zapowiadają, nierzadko nigdy wcześniej niepublikowanymi.

Kolekcja ma charakter limitowany, w przypadku „Live in Newcastle 2001” jest to 20000 płyt CD i 2000 winyli, a każde wydawnictwo będzie remasterowane, by nawet z nagrań o mocno bootlegowym soundzie wyciągnąć jak najsoczystsze brzmienie.

Występ z Newcastle Entertainment Centre ukazał się wcześniej w sześciopłytowym boksie „The Soundboard Series” (2001) będącym pamiątką po trasie koncertowej zespołu po Australii i Azji w roku 2001 – poza Newcastle odwiedzili wtedy również Melbourne i Wollongong oraz Tokio i Hong Kong.

Prócz doskonałej setlisty składającej się głównie z hard rockowych, klasycznych kawałków z lat '70, zespół zabrał ze sobą do Newcastle również orkiestrę instrumentów dętych, która od czasu do czasu przebija się przez ścianę mocarnych riffów i perkusyjnej zawieruchy oraz podkreśla niektóre momenty utworów (choćby w „Perfect Strangers”, „When A Blind Man Cries” czy bodaj największym megahicie Deep Purple ery post-Blackmoorowej: „Sometimes I Feel Like Screaming”). Jest to jednak występ czysto gościnny i w gruncie rzeczy bez dęciaków odbiór tych kilku numerów, w których się objawiają, zmieniłby się w niewielkim stopniu.

Najmocniejszą stroną jest oczywiście spis utworów: „Woman From Tokyo”, „Lazy” (ze świetnymi partiami harmonijki), „Fools”, rozbabrany do 17 minut przeplatanych przeróżnymi improwizacjami „Speed King” (z gościnnym udziałem Jimmy’ego Barnesa), „Hush”, „Highway Star” i ponad 10 minut „Smoke On The Water” rozpoczynającym się całą tęczą znakomitych riffów z historii hard rocka (i nie tylko), by wreszcie wyłoniły się z nich ikoniczne dźwięki „Dymu”. Robi wrażenie, tym mocniej, że zespół jest w świetnej formie. Mamy tu do czynienia ze składem: Lord, Gillan, Glover, Paice i Steve Morse. Bardzo dobrze wypadają rozszalałe solówki, a czasami nawet pojedynki na dźwięki pomiędzy Hammondami Lorda i gitarami Morse’a, zespół zresztą improwizuje bardzo dużo i dobrze, niejako robiąc ukłon w stronę klasycznego okresu twórczości, gdy instrumentalnie pozwalali sobie dosłownie na wszystko. Nie ustępuje im Ian Gillan, u którego w tamtym okresie z głosem bywało różnie, w Newcastle natomiast jest fantastyczny, nieustannie żartuje, droczy się publicznością i wyciąga naprawdę wysokie dźwięki będąc przy tym odpowiednio „niegrzecznym”.

Brzmienie, jakkolwiek remasterowane, utrzymane jest jednak w klimacie tych lepiej zrealizowanych bootlegów. Niemniej odsłuch, szczególnie we fragmentach gdy Deep Purple urządzają sobie bezpretensjonalne improwizacje, przynosi dużo frajdy i wciąga w świat koncertu z australijskiego Newcastle. Myślę, że da się na „Live in Newcastle 2001” wyczuć klimat rockowych, pieprznych i nieco brudnawych koncertów z lat 70. Bardzo dobrze się stało, że Deep Purple rozpoczęli wietrzenie szaf, miejmy nadzieję, że jeszcze wiele ciekawych kąsków czeka tam na fanów.