Lunatic Soul

Under The Fragmented Sky

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Lunatic Soul
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2018-07-18
Lunatic Soul - Under The Fragmented Sky Lunatic Soul - Under The Fragmented Sky
Nasza ocena:
9 /10

Gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią, a także pomiędzy Lunatic Soul wczoraj i dziś.

Trudno powiedzieć, co się stało z ostatnią dekadą życia każdego człowieka wrażliwego na muzykę i w ogóle gatunku ludzkiego, ale za formę znaków odzwierciedlających naszą kondycję mogą uchodzić kolejne nagrania Lunatic Soul. W swojej twórczości solowej Mariusz Duda podjął się próby eksploracji stanu duchowego ludzi. Jego kolejne płyty w sensie muzycznym przeszły od etnicznego, korzennego i rockowego brzmienia do nowoczesnych form ambientu i elektroniki. Jego twórczość ukazywała ludzi rozbitych, wewnętrznie skonfliktowanych i nieprzystających do rzeczywistości. W muzyce Lunatic Soul, jak również w słowach do niej napisanych, często wyłaniały się strach, rozdarcie i niepewność. Tyle że Mariusz Duda oprócz definiowania stanu współczesnego człowieka, badał też alternatywne formy jego egzystencji – docierał do korzeni istnienia, aby równocześnie rozważać metafizyczne wymiary bytu. Ta twórczość obchodzi w tym roku dziesięciolecie. Dobrym podsumowaniem tego okresu jest album zatytułowany „Under The Fragmented Sky”.

Trudno, wbrew etykietom, nazwać ten krążek mini albumem. Przeszło trzydzieści sześć minut czasu trwania czyni dzieło pełnoprawnym longplayem, choć warto sobie uświadomić, iż bazą materiału była sesja do ostatniej płyty Lunatic Soul pt. „Fractured”. Mariusz Duda przyznał jednak, że „Under The Fragmented Sky” rozrósł się nieoczekiwanie, dlatego też otrzymujemy nowe nagranie, będące zresztą – tu po raz kolejny głos zabiera autor – możliwością pełniejszego wyrazu wcześniej wspominanego ostatniego albumu Lunatic Soul. Na „Under The Fragmented Sky” znalazło się więc osiem utworów, które wytrawnie wpisują się w dziesięciolecie działalności solowej Mariusza Dudy. To Lunatic Soul jaki znaliśmy, jaki znamy i jaki będziemy poznawać, czyli kolejna dawka uduchowionej emocjonalności, wobec której muzyka wydaje się tunelem do artystycznej wizji życia i umierania.

Album otwiera kompozycja „He av en”, która przywodzi na myśl pierwszy album Lunatic Soul. Dziewicza, surowa i naturalna sekcja gitarowa rozkłada się na niezwykle klimatycznej przestrzeni. Całość brzmi zagadkowo, jak w ambientowym korytarzu wyobrażeń. Podszyte obłędem wokalizy, w sensie wieloletniego odosobnienia, płynnie wdają się w dialog z wibrującym motywem. To otwarcie, tak sugestywnie łączące czarny album Lunatic Soul z momentem, w którym dziś znajduje się Mariusz Duda, wprowadza w jakże przyjemnie pociągającą melancholię. Efekt pogłębiają elektroniczne wskazówki w finale utworu – tak jakby ostatnie sekundy „He av en” odliczały czas do otwarcia kolejnej kompozycji. Jest nią „Trials”. W elektronicznym minimalizmie, punktowanym charakterystycznym efektem, tym razem słowami odzywa się Duda. Artysta nie sprawia, że „Trials” nabiera intensywności, ale nie jest to kompozycja od początku do końca utrzymana w jednym tempie. Jej zanurzony w ambientowej świadomości finał, spotęgowany atmosferą tajemnej mszy, wyśmienicie wpisuje się w tożsamość Lunatic Soul. To nazwa, która dziś oznacza podążanie za cieniami własnego życia. Nie każdy ma odwagę, aby się udać w tą podróż, bo na jej końcu może znajdować się śmierć.

Następnie na krążku wybrzmiewa kompozycja tytułowa, która okazuje się najbardziej klasyczna spośród całego repertuaru utworów, brzmi bowiem tak jak przed pierwszym albumem wyobrażano sobie, czym będzie Lunatic Soul. Chodzi o klasyczne standardy rocka progresywnego. Mariusz Duda sięga tu po gitarę akustyczną, a w sensie wokalnym proponuje czyste partie, które niejednokrotnie mogliśmy usłyszeć w rockowych nagraniach Riverside, czy w bogatej już dziś dyskografii Lunatic Soul. Znalazło się tu także miejsce na iście progresywną przestrzeń, choć to właśnie ona – ulepiona z elektronicznego materiału – przypomina, że Duda w wydaniu solowym nie sprzyja naturalnym wyobrażeniom, będąc artystą, który podąża alternatywną ścieżką wobec twórczości w macierzystej kapeli. Nagłe zmiany w strukturze tytułowego „Under The Fragmented Sky” tylko to potwierdzają. Stanowią rodzaj stempla na artystycznej wizji Mariusza Dudy i jego intymnych planach jako muzyka. Pamiętajmy, że Lunatic Soul to także rytuał. Kompozycja „Rinsing The Night” przyjmuje taką właśnie formę muzycznej wrażliwości. Naturalnie brzmiące instrumenty tworzą formę magnetycznego okręgu, na obrzeżach którego kolejno rozkładają się wydobywane z nich dźwięki. W środkowej części okręgu usłyszymy ów ambientowy rytuał dźwięków, w tym również wyrafinowane wokalizy Mariusza Dudy. Tego typu doznania uzupełniają i tak wszechstronną koncepcję muzyki według Lunatic Soul.

Na „Under The Fragmented Sky” nie brakuje też pewnych form minimalizmu. W akustyczną scenerię Mariusz Duda zabiera w miniaturowym utworze „Sorrow”, zaś w licznych fragmentach „Shadows” twórczość projektu koresponduje ze zgliszczami industrialnego miasta. Przygnębiające brzmienie „Shadows”, nieśmiało otwartego na klasyczne instrumenty, dociera do mroku w stylu survival horror. Nie od dziś jednak wiadomo, że Duda ceni sobie klimat Sairento Hiru i tego typu wizje alternatywnych rzeczywistości. Jego muzyka wypełniona jest inspiracjami z tej dziedziny sztuki, choć na „Under The Fragmented Sky” można odnaleźć też inne wpływy. Wszakże najdłuższym i zarazem najbardziej rozbudowanym utworem na krążku jest trwający niecałe osiem minut „The Art Of Repairing”. Struktura tej popisowej kompozycji wiedzie przez podniosłe partie instrumentów, fragmentami niemalże jak w kosmicznej Kubrickowej rzeczywistości, której odpowiedniej wymowy dodają pogrążone w mrocznej zadumie wokalizy Dudy. „The Art Of Repairing” w swej złożoności nie opiera się klimatycznym patentom z pogranicza ambientu i elektroniki - stanowią one szlachetną warstwę kompozycji. Do tego dochodzą świetne wypuszczenia gitarowe. To nawiązanie do największych nagrań Lunatic Soul i jeden z potencjalnych klasyków podpisanych tą nazwą.

Zamknięcie albumu, inaczej niż otwarcie, brzmi optymistycznie. Mariusz Duda otoczony brzmieniem pogodnych partii klawiszowych podsumowuje dziesięć lat Lunatic Soul. To podsumowanie, jakkolwiek nieintencjonalne by nie było, stanowi formę duchowego oczyszczenia. Lunatic Soul mówi ludziom, że nie muszą już walczyć. Ciemności, pod którymi żyją, wkrótce staną się błękitem, a roztrzaskane lustro, w którym nie potrafią dojrzeć samych siebie, wkrótce zostanie sklejone w całość. Finał płyty jest więc zaskakujący. Inny, niż dotychczasowe utwory Lunatic Soul. Towarzyszy temu, jak sądzę, zapowiedź kolejnych rozdziałów w działalności solowej frontmana Riverside. Tymczasem pierwsza dekada twórczości projektu, która stanowiła uwolnienie demonów artysty, okazuje się niezwykłym okresem. To muzyka, która na trwałe wpisała się w tożsamość wrażliwych słuchaczy i wyznaczyła nowe kierunki rozwoju na scenie rocka, elektroniki i ambientu. „Under The Fragmented Sky” to jednak nie tylko wyborne podsumowanie dziesięcioletniego dziedzictwa Lunatic Soul, ale też jeszcze jeden wyraźny ślad obecności duchów gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią. Czy jesteś jednym z nich?