Vader

Thy Messenger

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Vader
Recenzje
Grzegorz Pindor
2019-06-03
Vader - Thy Messenger Vader - Thy Messenger
Nasza ocena:
7 /10

Vader bezsprzecznie pozostaje jednym z najaktywniejszych zespołów na death metalowej scenie. Grupa regularnie wydaje wydawnictwa i nie mniej często koncertuje, oczywiście głównie poza Polską.

Mniej życzliwi wielokrotnie zaznaczali, iż najlepsze lata naszego towaru eksportowego dawno minęły, Ci zaś, którzy z Vaderem mają kontakt nieco bardziej sporadyczny, zachwycają się kondycją Petera jako wokalisty i kompozytora, a także impetem, z jakim napędza thrash/death metalowe komando wciąż młody perkusista James Stewart. Ja zaś należę do grona, które każde kolejne wydawnictwo Vader przyjmuje z radością i żalem, że zespół nie cieszy się taką estymą jak kiedyś.

Jak zatem prezentuje się najnowszy studyjny materiał ojców chrzestnych polskiego death metalu? W odniesieniu do ostatniego w katalogu „The Empire”, jest on w zasadzie jego kontynuacją. Czysto brzmieniowo niemal identycznie, zresztą od czasu „Impressions in Blood” w tym temacie nie ma zbyt wielu zmian. Jedynym novum w stosunku do jedenastego longplaya jest nieco większa ilość thrash/heavy metalowych patentów (zwłaszcza w materii solówek). Nie oznacza to jednak, że Vader spuszcza z tonu. Dopóki za zestawem perkusyjnym będzie siedział James nie ma mowy o tym, aby zrezygnowali z gęstego siania blastów („Grand Deceiver”) . Swoją drogą angielski perkusista jest u szczytu swoich możliwości (co pokazał m.in. w ramach sesyjnego bębnienia z Decapitated) i nie wyobrażam sobie aby nagle w Vaderze miał grać lżej.

Odświeżona wersja klasyka „Litany” dokładnie pokazuje w jakim miejscu znajdują się Olsztynianie. Niekoniecznie na pierwszej linii, ale siła rażenia pozostaje niezmienna. Sam szlagier absolutnie się nie zestarzał (liczę na więcej takich rekonstrukcji), a trzy premierowe utwory (plus bonus) – choć stosunkowo krótkie, kompletnie nie odstają poziomem od numeru sprzed osiemnastu lat.

Z nowego zestawu tylko jeden może stanowić niespodziankę. Otóż, Vader nie po raz pierwszy decyduje się na eksplorację heavy metalowego terytorium. W roli dodatku panowie prezentują utwór „Steeler” z repertuaru Judas Priest. I tu zaskoczenie, bo gdyby nie specyficzna motoryka kompozycji z „British Steel”, mógłbym odnieść wrażenie, że to odkopany materiał niegdyś przeznaczony na potrzeby niesłusznie dziś zapomnianego Panzer X. Tak czy owak, Vader jest w formie. Zaskakująco dobrej formie.