Nightwish

Decades

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Nightwish
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-02-14
Nightwish - Decades Nightwish - Decades
Nasza ocena:
8 /10

Czy fanom Nightwish potrzebny jest siódmy już składak? Czy „Decades” to swoiste Greatest Hits zespołu?

Na pierwsze pytanie odpowiem przecząco. Na drugie zaś rzeknę, iż dla wszystkich, którzy Finów nie znają, to najlepszy moment aby pochylić się nad twórczością jednego z największych zespołów skandynawskiej sceny, a w kategorii symfonicznego metalu, jednego z najbardziej zasłużonych a zarazem wyszydzanych. Tabuny fanów na całym świecie nie mylą się co do jednego, niekoniecznie co do samej pozycji w grupy w metalowej hierarchii, a co do talentu i geniuszu kompozytorskiego Tuomasa Holopainena. W związku z czym, najnowsza kompilacja to tak naprawdę hołd złożony kompozytorowi i trójce towarzyszących mu w karierze wyjątkowych kobiecych głosów. Wszyscy wiemy, że bez niego nie byłoby Nightwish i pomimo raptem kilku, ale jakże dotkliwych zmian w składzie, fiński gigant trzyma się dzięki wytrwałości skromnego czarodzieja.

Oczywiście, klawiszowiec i mózg zespołu jest marką samą w sobie, ale dzięki mariażu wokali Turunen, Olzon i Jansen oraz udzielających się okazyjnie panów Hietala (niech wraca z Tarot na stałe!) i Donockley mógł realizować swoje najśmielsze, nierzadko niemal filmowe pomysły. Nie bez kozery o tym wspominam, ponieważ im dalej w las, tym bardziej Nightwish odchodzi od mocnego, opartego na silnym rytmie i fantastycznych melodiach metalowego grania, na rzecz rozbudowanej, wielowątkowej muzycznej opowieści, dla której gitarowy riff i napędzany podwójną stopą rytm, to tylko tło i zarazem zachęta do intrygującej podróży po świecie kreowanym przez lidera. „Decades” oferuje nam trzy takie wycieczki, każda będąca prawdziwym rollercoasterem – zarówno pod względem samej muzyki, co emocji. O ile „Ghost Love Score” to kawał potężnego, wzniosłego i cholernie smutnego grania, tak „The Poet And The Pendulum” z „Dark Passion Play” i największe dzieło „The Greatest Show On Earth” z wydanej trzy lata temu „Endless Forms Most Beautiful” pokazują zespół w pełnej krasie – ze wszystkimi jego autami.

Kompilacja ma jedną zaletę, bowiem dobór utworów, nawet tych najwścieklejszych w dorobku („The Kingslayer”, „The Devil & The Deep Dark Ocean”) pokazuje nie tylko drogę, jaką przeszedł ten band od euro-power metalowej sensacji do pewniaka wyprzedającego hale, co uniwersalność kompozycji. Początkowo trudno wręcz uwierzyć w kontrast pomiędzy wyżej wspomnianymi a np. „Elan”, a jednak po oswojeniu ze specyficznymi aranżami Holopainena, nie można mieć wątpliwości, że Nightwish nie da się pomylić z żadnym innym zespołem.

Czy wystawiam tej ekipie laurkę ukazując sympatię do Finów? Nigdy jej nie krylem, ale wolałbym aby jeden z filarów katalogu Nuclear Blast skupił się na nowej płycie (ponoć za dwa lata) niż oferował „tylko” składak dla nieobeznanych z zespołem. Tym bardziej, że jedyną niespodzianką zawartą na tej kompilacji jest wersja demo „Nightwish” i dość nieoczekiwany w tym zestawieniu „The Carpenter”. Poza tym, dla wszystkich, którzy są z zespołem za pan brat, będą to pieniądze wydane w błoto. Jedyne co cieszy, w związku z „Decades”, to nadchodząca trasa, podczas której usłyszymy m.in. wspomniane utwory. A może coś jeszcze? Mam cichą nadzieję, że zestawienie tego dwupłytowego wydawnictwa nie jest wykładnią tego, co Finowie szykują na koncerty. Skoro ma być tak bardzo wyjątkowo, to czekam na „Pharaoh Sails to Orion”, „Stargazers” albo „Beauty of the Beast”.