Marko Hietala

Pyre Of The Black Heart

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Marko Hietala
Recenzje
Grzegorz Pindor
2020-02-17
Marko Hietala - Pyre Of The Black Heart Marko Hietala - Pyre Of The Black Heart
Nasza ocena:
5 /10

Marko (nie Marco) Hietala po raz pierwszy pokazuje się, ze swojej bardziej rockowej, utrzymanej w klasycznym duchu strony.

Basista i wokalista Nightwish przez lata swojej blisko czterdziestoletniej kariery brał udział w rozmaitych projektach, a z czasem stał się nie tylko aktywnym muzykiem, ale również producentem innych zespołów. Doświadczenie zbierane na deskach największych scen i za konsoletą w studiu zaprocentowało pierwszym, jak sam twierdzi, muzycznie wyzwolonym wydawnictwem. O ile sam zainteresowany określa płytę mianem mocno progresywnej, tak po przesłuchaniu całości mam bardzo mieszane uczucia. Z naciskiem na te negatywne.

„Pyre Of The Black Heart” miało swoją właściwą premierę rok temu, dzięki niezależnej wytwórni Savoonian Rooster. Uwierzyli w projekt sympatycznego brodacza, który odważył się na nietypowy zabieg zaśpiewania całości w ojczystym języku. I tu akurat brawo za odwagę, bo „Mustan sydämen rovio”, wypada znacznie ciekawiej po fińsku, niż angielsku. Najlepiej obrazują to same single, choć przyznam, że całkiem zgrabnie zmieniono aranże linii wokalnych na język angielski („Stones”). Nie zmienia to jednak jednej, zasadniczej rzeczy. Album jest mdły, a bardziej metalowe momenty nie ratują zwyczajnie przeciętnych i nie zapadających w pamięć kompozycji. Po tak doświadczonej postaci rynku muzycznego oczekuję nie tylko dojrzałych pomysłów, co kreatywności wykraczającej poza to, co robi w swoim macierzystym zespole.

„Debiut” Marko mógłby być wariacją na temat najmniej metalowych kompozycji Nightwish (przykład: „Elan”), obdartych z symfonicznego sznytu. Został nam zatem hard rock („Runner of The Railways”), który dryfuje w quasi-akustyczne rejony (ballada „The Voice of My Father”), aby przez większość materiału mimo wszystko trzymać się bezpiecznego kursu, w którym powinniśmy w pierwszej kolejności zwracać uwagę na potężny głos i melodie, a dopiero potem na całą resztę („Dead God’s Son”).

Jestem w stanie zgodzić się co do tego, że bohaterem tego wydawnictwa jest sam główny zainteresowany, ale nic w grze towarzyszących mu muzyków nie wyróżnia się na tyle, aby chcieć wracać do tej płyty. Paleta emocji choć odpowiada zimowemu lenistwu i melancholii powinna dotrzeć do najbardziej zagorzałych zwolenników muzyka i osobom, które słuchają niezbyt wymagającej odskoczni od dużo cięższych brzmień. Jeśli jesteś fanem Nightwish, teoretycznie znajdziesz na „Pyre of The Black Heart” wcale niemałą listę pomysłów, które Hietala z powodzeniem mógłby zrealizować ze swoim kolegą z zespołu, Troyem Donockleyem. To jednak prędko nie nastąpi.