O Akompaniamencie Słów Kilka

Piotr Lemański
O Akompaniamencie Słów Kilka

Perfekcyjne opanowanie umiejętności grania równych swingujących ćwierćnut może niektórym z Was wydać się mało przydatne w dzisiejszych czasach, ale prawda jest taka, że bez tego nie macie dalej co myśleć o zgłębianiu tajników akompaniamentu.


Powód jest prosty. Jakiekolwiek granie na sposób "fortepianowy" musi być przemyślane melodycznie i, co najważniejsze, dobrze osadzone rytmicznie. Wszelkie przesuwanie akcentów jest konstrukcyjnie jakby rozwinięciem podstawowego pulsu. Oczywiste więc jest, że jeśli tego pulsu nie umiemy w sposób naturalny zawrzeć w naszym graniu (a temu służy właśnie ćwierćnutowy akompaniament), to wszelkie urozmaicenia mogą co najwyżej zatuszować nasze niedoskonałości, zwykle niestety ze szkodą dla samej muzyki, w której rytm zawsze był i nadal jest elementem podstawowym. Po tym nieco groźnym wstępie (który ma tylko zachęcić Was do solidnego przerobienia ćwiczeń z poprzedniego workshopu) przejdźmy do pierwszych kroków na polu tworzenia swobodnych na wzór fortepianowy akompaniamentów. Jak zwykle najwięcej można nauczyć się, słuchając nagrañ. Niestety w przypadku gitarzystów akompaniatorów niewiele nazwisk mogę polecić. W przeciwieństwie do całej plejady solistów, mistrzów "drugiego planu" można policzyć na palcach. Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju duety, to niedoścignionym wzorem są nagrania Joego Passa. Wspominam to nazwisko tylko przy okazji, ponieważ tego typu akompaniamenty zahaczają również o inne dziedziny jazzowego grania, o których to będziemy rozmawiać za kilka miesięcy. Na dzisiaj zalecam słuchanie Jima Halla i Eda Bickerta. Te dwa nazwiska na wiele lat wystarczą Wam za wzór do szkolenia umiejętności akompaniowania solistom w podstawowym składzie, jakim jest kwartet bez fortepianu. Oczywiście najlepiej jest słuchać pianistów, ale nie zaszkodzi, a nawet wręcz pomoże prześledzenie tego, co w sztuce gitarowego grania wymyślono już wiele, wiele lat temu.



Podstawą akompaniamentu jest umiejętność grania prostych kilku dźwiękowych melodii, w których na różne sposoby przeplatają się akordy i pojedyncze dźwięki. Stosunek ilościowy jednych do drugich zależy w większości przypadków od tempa utworu. W szybkich zagramy więcej akordów. W balladzie natomiast, mając więcej czasu na cyzelowanie szczegółów i dialog z solistą, możemy poszczególne akordy łączyć dowolną ilością dźwięków granych techniką "single note". Spróbujmy na kilku taktach bluesa (przykład 1) przypatrzeć się, jak mógłby wyglądać akompaniament do czyjejś improwizacji. Podstawą są tu oczywiście akordy. Grane w brzmiących przewrotach, jednoznacznie określone pod względem rytmicznym, poprzedzane są lub łączone pojedynczymi dźwiękami. Same akordy bez tych dźwięków mogą także stanowić wystarczający akompaniament i gdybyśmy zdecydowanie zwiększyli tempo, to nie byłoby już czasu na zagranie większości dźwięków "single note". Wspomniałem już o tym wcześniej i jeśli chcecie, to przeprowadźcie taki eksperyment. Grając jednak w średnich i wolniejszych tempach, możemy pozwolić sobie na odrobinę finezji,zależnej (niestety) od zdobytych umiejętności.

 

 

Jak łączyć akordy? Na początek najlepiej najkrótszą drogą, tzn. jeśli odległość między akordami wynosi sekundę wielką, to stosujemy chromatykę. Jeśli tercję, to możemy już połączyć je przebiegiem diatonicznym, jeśli odległość jest większa (karta, kwinta), to możemy łączyć diatonikę z chromatyką. Chodzi po prostu o zapełnienie pojedynczymi dźwiękami przestrzeni między akordami, wzbogacając przy okazji akompaniament w warstwie rytmicznej. Najlepszą ilustracją będzie tutaj blues z poprzedniego workshopu (przykład 2). Oczywiście nie wykorzystamy wszystkich akordów, ponieważ akompaniament byłby zbyt gęsty. Część z nich wyrzucamy, a te, co pozostały, połączymy według naszej pierwszej zasady, czyli poprzez wypełnienie gamowymi przebiegami przestrzeni między akordami. Jak widzicie, w zależności od odległości możemy zagrać mniej lub więcej dźwięków, stosować chromatykę lub pozostać przy przebiegu diatonicznym. Jak zwykle możliwości jest dużo i od Was zależy, jak te przestrzenie wypełnicie zarówno od strony rytmicznej, jak i melodycznej. Przykład 2 jest tylko jedną z możliwości ogrywania bluesowej harmonii. Przystąpmy teraz do podstawowych ćwiczeñ, które pomogą nam przy realizacji akompaniamentu. W przykładzie 3 starałem się zaprezentować jak najwięcej możliwości łączenia akordów za pomocą pojedynczych dźwięków. Jeżeli każdą dwutaktową propozycję rozwiniecie jako osobne ćwiczenie, tzn. ogracie poszczególnymi przykładami wszystkie możliwe przewroty zarówno w obrębie tego samego akordu, jak i łącząc dwie kolejne funkcje, to raczej nie powinniście mieć problemów z realizacją omawianego dzisiaj akompaniamentu.



Jest jeszcze jedna rzecz, o której musimy sobie dzisiaj powiedzieć kilka słów. Chodzi mianowicie o palcowanie. Nie ma tu jednej metody, która sprawdzałaby się w każdej sytuacji, ale nad wszystkim góruje jedna idea: w zasadzie wszystkie dźwięki pojedyncze przynależą do akordu, który następuje po nich. Zdecydowanie łatwiejsze jest łączenie tych dźwięków z akordem poprzedzającym, więc niestety trzeba się trochę napracować, ażeby wyrobić sobie prawidłowe nawyki. To, co gramy bez przesunięcia ręki, jest zazwyczaj płynne, w pozostałych przypadkach bywa różnie. Pomocna może być zasada używania w górnym głosie tego samego palca co na ostatnim poprzedzającym go dźwięku (w naszym przypadku jest to palec 4), żeby to dokładnie zilustrować, pozwoliłem sobie opalcować właśnie przykład 3. W drugim przypadku, gdy gram akord 3-dźwiękowy (F7), to przebieg "single note" koñczę palcem, którego nie używam w akordzie. W tym przypadku jest to także palec 4., ale jeśli proponowane przeze mnie ćwiczenie rozwiniecie na całą skalę F miksolidyjską od I do XII pozycji, to zobaczycie, że dotyczy to również palca 3. lub 2. Pamiętajcie, że płynność frazy jest zawsze wartością nadrzędną i lepiej zagrać mniej, niż tolerować "czkawkę" przy zmianie pozycji. Nalegam na solidne przerobienie materiału z bieżącego i poprzedniego workshopu, ponieważ będziemy do tych ćwiczeñ często powracać jako do podstawowej bazy w nauce akompaniamentu. Jak zapewne się domyślacie - to, co dotychczas omówiłem, są to tylko proste formy akompaniamentu. Będziemy pracować metodą "step by step", więc już w przyszłym miesiącu nasze gamowe, jednokierunkowe melodyjki dostaną skrzydeł i nabiorą trochę swobody, ale póki co, proponuję nie zmarnować kolejnego miesiąca, tylko zabrać się do ćwiczenia!

(Piotr Lemański)