Wywiady
Oz Noy

Nowojorczyk izraelskiego pochodzenia opowiada o najnowszej płycie i zdradza, dlaczego grając w miejskim parku nie wystawia dla przechodniów słoika na drobne…

2021-02-17

Dwoma dekadami nagrywania i grania tras koncertowych udowodnił, że można zbudować karierę na przywróceniu stylowi fusion aspektu ‘zabawy’. W opozycji do komponowania skomplikowanej muzyki w nieparzystych metrach i zakręconych, ognistych fraz unisono, które doceniają zwykle tylko inni wirtuozi, Oz Noy stawia na funkowe rytmy, które zwykli ludzie poczują całym ciałem i oparte na bluesie progresje, które rozpoznać mogą także nie-muzycy. Cała magia jego muzyki opiera się na dyskretnym użyciu wiedzy encyklopedycznej i doskonałej techniki do stworzenia złożoności, wybijającej ją ponad standardowe blues-funkowe schematy.

Właśnie te cechy są wyraźnie słyszalne na jego nowej płycie – "Snapdragon" – wydanej przez Abstract Logix. Jakkolwiek Oz Noy uważa ją za sequel ‘Booga Looga Loo’, pojawiło się tu kilka nowych elementów, takich jak kaskadowe przebiegi w intro czy niemal holdswortowskie legato w ‘Tired but Wired’. A jeśli nigdy nie słyszeliście Oza w kontekście popowym, rzućcie uchem na ‘She’s Not There’, gdzie udało mu się genialnie połączyć podkreślenie akordów z dodatkiem szczypty chromatycznych napięć. Wydaje się, że nagrywając ‘Snapdragona’, Oz Noy dał swoim bardziej nastawionym na shred fanom dokładnie to na co czekali. „Zwykle się powstrzymuję, starając się grać bardziej melodyjnie.” – mówi – „Ale tym razem pomyślałem sobie: ‘Mam to wszystko gdzieś!’.”

Magazyn Gitarzysta: Niemal tuzin płyt na koncie – jak zdecydowałeś co ma być na kolejnej?

Oz Noy: Lubię mieć jakiś koncept, zanim usiądę do nagrywania płyty. Na ‘Twisted Blues’ wziąłem prostego bluesa i rozszerzyłem jego harmonię i rytmikę. ‘Who Gives a Funk’ była płytą R&B/ soul. Przedostatni krążek ‘Booga Looga Loo’ wynikał z mojej inspiracji latynoskim boogaloo. ‘Snapdragon’, w skrócie mówiąc, jest częścią II tamtej płyty. Podczas sesji miałem zbyt dużo kawałków, więc postanowiłem dograć trzy nowe i wydać drugą płytę.

Jesteś opisywany jako gitarzysta, dla którego nie istnieją żadne techniczne ograniczenia.

Osobiście myślę, że moja technika ma swoje limity, ale jest istotna różnica pomiędzy techniką dla samej techniki i techniką dla wydobycia z głowy kłębiących się tam pomysłów. Potrafię w czasie rzeczywistym przełożyć pomysł na improwizację, ale jest też wiele rzeczy, których nie mogę zrobić. Pracuję obecnie nad prowadzeniem głosów i patentami skalowymi. Pracuję nad tworzeniem różnych kolorów do harmonii tła. Jeśli progresja akordów jest zbyt złożona, próbuję nadać jej sens i ciągłość. W mojej własnej muzyce harmonia nie jest przesadnie skomplikowana, ale są tam też rozmaite zwroty i kruczki. Staram się, aby to wszystko brzmiało bardziej melodyjnie. Nie gram zagrywki na ‘A dur’ a potem kolejnej zagrywki na ‘F moll’. Zamiast tego lubię łączyć kropki.

Granie raczej poprzez akordy, a nie nad akordami?

Tak. W technice nie chodzi o szybkość. Dla mnie technika wywodziła się zawsze z muzycznej perspektywy. Dobra technika to umiejętność zagrania frazy bebopowej w szybkim tempie, a nie umiejętność zagrania szybko skali. Jeśli podczas grania w szybkim tempie usłyszę w głowie linię bluesową i potrafię ją zagrać, to jest dobra technika. Granie szybko samej pentatoniki to nie jest dobra technika. I mówiąc to muszę przyznać, że na tej płycie paliłem gumy tak mocno jak tylko się dało (śmiech).

Foto: Cari Paige

W utworze ‘Tired but Wired’ słyszymy charakterystyczne kaskady dźwięków, co to jest?

Pusta struna, potem dwa dźwięki na kolejnych dwóch strunach, potem następna pusta struna, dwa dźwięki na kolejnych strunach i tak dalej. Musiałem nagrać overdub oryginalnej ścieżki gitary, bo nie było to odpowiednio słyszalne w miksie.

Solówka w tym kawałku brzmi jak zagrana na humbuckerach. Czy to był twój Les Paul?

Nie, to był Stratocaster.

Jakiego sprzętu użyłeś, że zabrzmiało to tak grubo?

Tego samego co na całej płycie: mojego sygnowanego efektu Xotic, który jest połączeniem ich AC oraz RC w jednej kostce. Włączam obie strony jednocześnie. Kiedy wpuszczasz RC do AC, brzmienie robi się grube.

Jakiego wzmacniacza używałeś?

Nagrywałem na Two-Rocku TS1 i Marshallu Plexi 100-watt, ale więcej jest tego pierwszego.

A co z gitarami?

Głównie dwa Stratocastery: mój czerwony Fender Custom Shop ’68 oraz Fender Custom Shop ’58. W ‘Looni Tooni’ zagrałem na Fenderze John Cruz Masterbuilt ’59 Esquire. W ‘Outer Look i ‘Bemsha Swing’ pojawił się mój Gibson Redeye Collector’s Choice ’59 Les Paul.

Skoro wspomniałeś o ‘Bemsha Swing’, czy do improwizacji w kompozycjach Monka podchodzisz inaczej niż do pozostałych?

Nie, chociaż niektóre z kawałków Monka zmuszają cię do grania w określony sposób poprzez harmonie, na jakich zostały oparte. Ja zwykle upraszczam harmonię. W ‘Bemshy’ temat grany jest na oryginalnych funkcjach, ale akordy pod solo uprościłem do I-IV.

Czy ‘Groovin Grant’ to nawiązanie do Granta Greena?

Nie brzmi to tak jak on, więc nawiązanie nie jest oczywiste, ale tak. Lubię jego brzmienie, sposób wydobywania dźwięku i podejście rytmiczne. Jest to jednocześnie bardzo bluesowe i soulowe. Kiedy słucham tego numeru to myślę, że powinienem go nazwać ‘Groovin Wes’, bo to bardziej odpowiadałoby brzmieniu.

Overdrive w tym utworze brzmi inaczej niż w pozostałych. Czego używałeś?

To był Ibanez 808 Tube Screamer.

Wystąpił tam także gościnnie Adam Rogers. Nagrywaliście razem?

Adam dograł tylko swoją ścieżkę. Bardzo chciałbym się z nim spotkać i nagrać to tak, jak robiło się to dawniej, ale nie było to możliwe.

Czy wiesz jakiej gitary użył Adam?

Zagrał na Telecasterze ’56 wpiętym do wzmacniacza Fender Deluxe Reverb z 1966 roku.

‘Boom Boo Boom’ ma temat kończący się w taki typowy humorystyczny sposób. Jak myślisz, dlaczego, pomimo tego, że muzycy mają zwykle poczucie humoru, nie przejawia się ono w muzyce?

Osobiście nie słyszę humoru w mojej muzyce, ale ludzie często mi to mówią, więc pewnie coś jest na rzeczy. Może po prostu nie podchodzę do pisania muzyki aż tak na serio jak inni ludzie. Próbuję mieć z tego frajdę.

 

Brzmienie solówki w ‘Outer Look’ jest niesamowite.

To mój Les Paul wpięty do kostki Xotic AC/ RC-OZ i do wzmacniacza Two-Rock Classic Reverb.

Masz kilka wzmacniaczy marki Two-Rock. Czy to przywiązanie wynika z tego, że grałeś na Bandmasterach, a Two-Rock to – jak mówią – Fender na sterydach?

Classic Reverb można nazwać Fenderem na sterydach, ale TS1 grawituje mocniej w stronę Dumble’a.

Solówka w ‘Looni Tooni’ ma w sobie coś z brzmienia hollow-body.

To Fender John Cruz Masterbuilt Tele, wpięty do Two-Rocka TS1 i z odrobinę boostu z Xotica RC. Starałem się grać super czysto, ale nie potrafię. Bez drive’u brakuje sustainu, a RC nie dodaje gainu, a raczej pogrubia dźwięk.

 

Fajne w projekcie ‘Ozone Squeeze’ było to, że można było cię usłyszeć grającego solo w kontekście popowym, trzymającego się harmonii, lirycznego, a jednocześnie nadal odkrywczego. Czy taka muzyka sprawia ci tyle samo radości, co skomplikowane jazzowe progresje?

Oczywiście. Choć granie do prostej harmonii wbrew pozorom jest trudniejsze. Jeśli akordy zmieniają się szybko, to samo to narzuca ci sposób grania.

Masz jakieś nowinki związane z ‘Ozone Squeeze’, które mógłbyś nam zdradzić?

Nagraliśmy kilka rzeczy, próbując pisać materiał na płytę, ale utknęliśmy. Myślę o dodaniu tam jakichś nowych muzyków, aby pchnąć wszystko do przodu. Mamy obecnie jakieś pół płyty. Praca nad tym idzie powoli, ale idzie.

Covid zmienił życie nas wszystkich, a szczególnie muzyków. Jak radzisz sobie z lockdownem?

Chodzę do parku i gram tam jazz z dwoma kumplami z sąsiedztwa. Nigdy w życiu nie grałem tylu standardów jazzowych co teraz. Patrząc z tej strony to lockdown okazał się pozytywny.

Jaki wzmacniacz zabierasz ze sobą na to granie pod gołym niebem?

Mam Rolanda Cube Street, który działa na bateriach. Jest naprawdę spoko. Jeśli chodzi o wiosło, to z reguły jest to Gretsch Duo-Jet, a czasem tylko Strat lub Tele. Kilka razy w tygodniu zabieramy graty i chodzimy do parku przy Riverside i 103 ulicy. To wyzwalające doświadczenie.

Dużo ludzi was słucha?

Niezupełnie. Ludzie zatrzymują się i robią zdjęcia, jakbyśmy byli stadkiem małp – jakby nigdy wcześniej nie widzieli w parku muzyka. Ale mam na to wywalone. Dla nas jest to po prostu zabawa i dobre ćwiczenie.

Wystawiacie słoik na datki?

Upieram się, aby tego nie robić. To nie czas na takie rzeczy. Oprócz tego robię jeszcze lekcje i sesje online. Kilka razy nagrywałem w studio, ale było to bardzo niewygodne. Jest jak jest. Co robić.

Powiązane artykuły