Ciekawa rozmowa może trwać wiele godzin, ale czasami musi wystarczyć nam zaledwie kilka minut. Mark Tremonti (Creed, Alter Bridge) odpowiedział na szybką serię naszych pytań tuż przed tym jak wsiadł do limuzyny wiozącej go na lotnisko. Parę chwil wystarczyło, aby dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy…
Magazyn Gitarzysta: Gitarowa kostka, bez której nie możesz żyć: jaką ma grubość, z czego jest zrobiona i jaka firma za nią stoi?
Mark Tremonti: Przez większość mojego życia towarzyszyły mi nylonowe kostki Dunlopa o grubości 1 mm. Po tylu latach grania wciąż uważam, że to najlepszy wybór. Kostki te na pewno miały duży wpływ na moje brzmienie. Postawienie na nylon sprawiło, że było ono u mnie zazwyczaj dość spójne, niezależnie od grubości i kształtu. Co prawda zdarzało mi się eksperymentować z kostkami, ale wspomniane Dunlopy były tymi, do których wracałem najczęściej.
Gdyby w twoim pedalboardzie miały zostać tylko trzy efekty – które byś wybrał?
Na pewno zostałby ze mną wah od firmy Morley, który jest moim faworytem wszech czasów. Wykorzystuję go przede wszystkim w partiach gitary prowadzącej. Drugie miejsce to G-Lab Smooth Delay SD1. Mam wiele podobnych kostek, ale to właśnie ta oferuje moje ukochane brzmienie, a jej konstrukcja idealnie sprawdza się podczas grania na żywo. Ostatni efekt, bez którego nie mógłbym się obejść to Handwired Tube Screamer TS808HW. Korzystałem z wielu różnych przesterów, ale ten zawsze wygrywa. To oczywiście tylko subiektywna opinia bazująca na moim guście.
Czy potrafisz grać na jakimś innym instrumencie na tyle dobrze, żeby przebranżowić się w jakimś nowym projekcie? A może coś takiego już się zdarzało?
Nie raz zdarzało mi się nagrywać partie basu, więc pewnie poradziłbym sobie w roli basisty. Oprócz tego, w swoich solowych projektach udzielam się oczywiście na wokalu. Jestem jednak przekonany, że nigdy nie sprawdziłbym się w roli perkusisty.
Czy potrafisz czytać nuty?
Hmm… nie. (śmiech)
Czy przywiązujesz wagę do tego z jakich kabli korzystasz? Zauważasz jakieś różnice?
Moi gitarowi specjaliści od brzmienia zawsze powtarzali mi, że dłuższy kabel daje ciepło, a krótszy przejrzystość. Od lat korzystam z przewodów od Mogami i Planet Waves. Na kablu, który wpinam bezpośrednio w gitarę mam customowy przełącznik, który wycisza sygnał. Korzystam z tego rozwiązania, ponieważ w moim pedalboardzie nie ma stroika, a jakoś muszę się przecież zabezpieczyć przed niepożądanymi dźwiękami, które mogłyby towarzyszyć zmienieniu instrumentów na scenie.
Czy wśród żyjących lub nieżyjących już gitarzystów są tacy, którym zazdrościsz umiejętności?
Są setki takich gitarzystów! Każdy ma lub miał w swoim graniu coś, czego chciałbym się nauczyć. Niestety, oni pracowali nad tym całe życie, więc najczęściej jest to po prostu niemożliwe. Robię jednak wszystko, żeby cały czas przyswajać nowe techniki i style gry. Oczywiście staram się robić to w przyspieszonym trybie.
Twoje studio lub dom staje w płomieniach. Którą gitarę ratujesz?
Moim numerem jeden jest PRS Signature w kolorze „charcoal burst”. Przeżyliśmy razem tyle niezapomnianych chwil, że nie mógłbym normalnie funkcjonować bez tej gitary!
Jaki jest twój ulubiony wzmacniacz? Jakie ustawienia preferujesz?
Obecnie moim ulubieńcem jest PRS MT15 i nie mówię tak tylko dlatego, że to model sygnowany moim nazwiskiem. Spędziliśmy wiele lat projektując ten wzmacniacz i dopracowując jego brzmienie. Można na nim ukręcić wszystko to, co grałem na moich ostatnich płytach. Został zaprojektowany w taki sposób, aby osiągnąć optymalne brzmienie przy rozkręceniu „na pół gwizdka”, ale w zależności od utworu jaki gram i pomieszczenia w którym się znajduję można to jeszcze dokładniej regulować.
Jaką akcję strun preferujesz?
Korzystam z fabrycznych ustawień moich gitar, ale gram na nieco grubszych strunach. To taki miks z dwóch różnych zestawów – góra z dziesiątek, a dół z jedenastek. Kiedy gram w obniżonych strojach najgrubsza struna potrafi mieć nawet 0,62”.
Z jakich strun korzystasz?
Od lat towarzyszą mi te od firmy D’Addario. Mają świetne brzmienie i są bardzo wytrzymałe. Niezależnie od tego, czy gramy na stadionie, festiwalu czy w klubie mieszczącym zaledwie 500 osób, gdzie temperatura przekracza 40 stopni, te struny zawsze idealnie trzymają strój podczas koncertów.
Co sprawiło, że zacząłeś grać na gitarze?
Były dwa filmy, które wywarły na mnie ogromny wpływ – „Na rozdrożu” i „Powrót do przyszłości”. To chyba dzięki nim zapragnąłem grać na gitarze. Co ciekawe, obu nie obejrzałem od tamtego czasu ponownie.
Jaka była pierwsza gitara, której naprawdę pożądałeś?
Czarny Ace Frehley’s Les Paul. Mój starszy brat był wielkim fanem KISS i odkąd pierwszy raz zobaczyłem ten instrument na plakacie, wiedziałem, że muszę ją mieć. Rzeczywistość szybko sprowadziła mnie jednak na ziemię. Moją pierwszą gitarą była kopia tego instrumentu od firmy Tara. Kupiłem ją od kumpla za jakieś 10 dolarów.
Pamiętasz najlepszy koncert jaki kiedykolwiek zagrałeś?
To był występ z Alter Bridge i Parallax Orchestra w Royal Albert Hall. Zagranie naszych numerów z 52-osobową orkiestrą i naszym zespołem przeniosło te piosenki na zupełnie nowy poziom. To było doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Polecam obejrzeć ten koncert na platformie Amazon Prime.
… a najgorszy koncert?
Jeden z pierwszych występów na festiwalu Nova Rock w Austrii. Wszystkie moje wzmacniacze popaliły się tuż przed naszym wyjściem na scenę. Czekało na nas 30 tysięcy ludzi więc pożyczyłem sprzęt od innej kapeli. Pamiętam, że na scenę wjechał wówczas wzmacniacz firmy Budda, której w ogóle nie znałem. Nie był może najgorszy, ale jego brzmienie zupełnie mi nie odpowiadało. Muszę przyznać, że to było jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w całej mojej karierze.
Jeśli miałbyś dać komuś jedną muzyczną radę – co by to było?
Improwizuj ile się da. Tylko w ten sposób możesz rozwinąć w sobie feeling, umiejętność właściwego frazowania i muzyczną wolność, którą da ci wybrany instrument.
Czy wciąż zdarza ci się ćwiczyć?
Oczywiście, że tak. Staram się robić to codziennie. Nie zawsze mi się to udaje, ale ćwiczenia wciąż są dla mnie bardzo ważne.
Czy masz jakiś sposób na rozgrzewkę przed koncertami?
Często improwizuję do podkładów. Na trasie mam zawsze zapewniony dedykowany pokój gitarowy, w którym ćwiczę przez cały dzień. Jeśli jest na to czas, prowadzę tam również warsztaty. W ten sposób przepracowuję przed koncertami najróżniejsze gitarowe techniki. Kiedy w naszej setliście pojawiają się jakieś nowe piosenki, skupiam się głównie na nich.
Gdybyś mógł stworzyć wymyślony zespół i wskazać wszystkich jego członków, kto znalazłby się w twojej ekipie? Możesz wybierać zarówno spośród współczesnych artystów, jak i tych, którzy już od nas odeszli.
Dave Lombardo – perkusja, Cliff Burton – gitara basowa, Jimmy Page - gitara, Jeff Buckley – wokal. Jestem ciekaw jak taka mieszanka osobowości i różnych muzycznych światów zabrzmiałaby na żywo.
Kto jest twoim zdaniem gitarzystą wszech czasów?
Myślę, że jest wiele odpowiedzi na to pytanie, ale mój głos otrzymałby Stevie Ray Vaughan.
Czy jest jakaś solówka, którą wymyślił ktoś inny, ale chciałbyś, żeby była twoja?
Są ich tysiące! Jeśli muszę wybrać tylko jedną, niech będzie to ta pochodząca z numeru „Midnight in Harlem” od Tedeschi Trucks Band.
Z jakiego własnego utworu jesteś najbardziej dumny?
Jestem bardzo dumny z „Blackbird” – tyczy się to zarówno piosenki, jak i solówki, którą tam skomponowałem. To utwór, który naprawdę łączy ludzi. Ma dla nas szczególne znaczenie, dlatego gramy go na każdym koncercie. To numer, który wszyscy kochamy.
Jak chciałbyś zostać zapamiętany na tym świecie?
Jako miły gość, który dawał z siebie wszystko podążając za swoją pasją.
Jakie są twoje najbliższe plany w kwestii koncertów, tras i nowych wydawnictw?
Powoli szykujemy się do trasy koncertowej Alter Bridge, która będzie promowała nasze najnowsze wydawnictwo „Walk The Sky”. Nie mogę się już doczekać spotkania z chłopakami na wszystkich tych scenach, które na nas czekają. To będzie prawdziwy ogień!
Zdjęcia z koncertu: Paweł Mielko