Live Pol’and’Rock Festival 2019
Gatunek: Rock i punk
Olsztyńska Łydka Grubasa od lat jest tam, gdzie w przypływie największej odwagi bałyby się wejść nawet Big Cyc w najbardziej ekstremalnej prześmiewczo formie i Nocny Kochanek ze swoimi najostrzejszymi pastiszami. Po prostu nie ten ciężar gatunkowy.
Łydka Grubasa po raz pierwszy pojawiła się na Przystanku Woodstock w 2011 roku. Wrócili już na Pol’and’Rock 2018, wtedy na Małej Sceny, by stawić się na festiwal również w 2019 roku, już na Dużej. Za ten występ zgarnęli zresztą Złotego Bączka, a jak przyznali organizatorzy, frekwencja mogła konkurować jedynie z Nocnym Kochankiem, który jak podają niektóre źródła, ustalił rekord festiwalu. Nic więc dziwnego, że zapis z tego koncertu pojawił się na sklepowych półkach w formie DVD z dodatkowym CD pod tytułem „Live Pol’and’Rock Festival 2019”.
Łydka Grubasa może uchodzić w pewnym sensie za zespół niebezpieczny, nawet Jurek Owsiak przy okazji wydawnictwa przypominał o „niedopuszczaniu do słuchania tej płyty dzieci i młodzieży”. Ba, odnoszę wrażenie, że byłby to idealny, odpowiednio pikantny, wulgarny, ale i zabawny prezent w duchu tych, jakie przynosi się na osiemnastkę znajomego. Bo Łydka Grubasa jest trochę jak literatura Michela Houellebecqa: soczyste ciosy wyprowadza w każdą stronę, nawet własną. O ile jednak pisarz kolejne zjawiska i środowiska rozszarpuje na strzępy z miną wytrawnego nihilisty, to Łydka Grubasa za broń obrała sobie humor, ironię, sarkazm podładowane ostrym jak brzytwa słownictwem. Tu chu..., ku... i sku... prują w słuchacza jak serie kałasznikowa, wulgarność jest nieomal manifestacyjna, a rozpiętość tematyczna daje jasno do zrozumienia, że ten zespół uwielbia wciskać kij w mrowisko.
„Żyd”, „ZUS”, „Gender”, „Krzyż” czy „Świnia” – wszystko to numery tyleż prześmiewcze i naładowane przekleństwami, co jednocześnie zaangażowane społecznie i w gruncie rzeczy niegłupie. Przynajmniej nie reprezentują poziomu kabaretowego, a na pewno niosą ze sobą jakieś przesłanie, w odróżnieniu do utworów choćby Nocnego Kochanka, który w swoich pastiszach jest raczej beztroski, bezideowy i stara się nie dotykać nikogo. „Live Pol’and’Rock Festival 2019” ten przekaz jeszcze wytłuszcza, nadaje mu gatunkowego ciężaru co widać po reakcji szalejącej pod sceną i śpiewającą niemal wszystkie teksty kilkudziesięciotysięcznej publiczności.
Łydka Grubasa z gościną sekcją dęciaków Bimber Brass na Pol’and’Rock dała oszałamiający rockowy spektakl, świetny pod względem instrumentalnym i wokalnym. Wymieszała alternatywny rock, heavy metal, reggae, folk i groove z tryskającą zewsząd energią, której mogliby Łydce pozazdrościć najwięksi sceniczni wymiatacze. Koncert odbył się za dnia, co akurat olsztyńskiej kapeli wcale nie przeszkadzało, bo kolorystyka tłumu, transparentów i sceny, błękitne niebo oraz przypiekające słońce idealnie podkreślały wielobarwność i cyrkowość muzyki. Występ zaczął się zresztą od ujęcia tęczy, która zagościła nad festiwalowym niebem. Efekty świetle czy pirotechnika nie były Łydce do niczego potrzebne, bo dźwięki broniły się same. I tylko ta „Rapapara” w ramach bisu zupełnie niepotrzebna, tym bardziej, że zespół zagrał utwór zaledwie dziesięć minut wcześniej, a tak można było odnieść wrażenie, że im się repertuar skończył.
I pewnie niektórzy uznają, że to hucpa, festyn i tak grać nie przystoi – rzeczywiście, Łydka Grubasa niemal wymaga przesunięcia granicy tolerancji muzycznej do skrajnych wartości i zaakceptowania pastiszowej formy. Ale o to chyba od samego początku w tym projekcie chodziło, a Pol’and’Rock okazał się idealnym dla łamania tych barier miejscem.