Środek lata to dobry moment aby spuścić z tonu i posłuchać mniej angażującej muzyki. Od lat ten patent sprawdza się znakomicie, tym bardziej, że (przeważnie) duże wytwórnie trzymają ciężki kaliber na jesień.
W tym roku, niestety, było inaczej (popatrzcie na premiery Nuclear Blast), ale żeby tradycji stało się zadość, częściej raczę się lżejszym gitarowym łomotem, niż thrash/death metalem. Zespołów prezentujących pierwszoligowe granie z pogranicza melodyjnego pop punka nie trzeba daleko szukać, w Europie Środkowej jest ich pod dostatkiem. Od piętnastu lat w byłej stolicy Polski kalifornijskie słońce dostarczają Panowie i Pani z CF98. Z doskonałym skutkiem i rzeszą szczerych zwolenników.
Najnowsza EP zespołu, zatytułowana „Rotten To The Core”, to równocześnie najszybszy i najbardziej karkołomny, jak i najbardziej nośny materiał w dorobku grupy. Nagrane na setkę piosenki brzmią jak żywcem wyjęte ze sceny słoweńskiego festiwalu Punk Rock Holiday (CF-y grali tam w tym roku!) – a to co najmniej dobra rekomendacja. Ilość energii, jaka wręcz wylewa się z głośników mogłaby starczyć na całą płytę niejednego zespołu z większym stażem i cieszącego się dużą estymą. Pojawia się tutaj jedna myśl, która pomimo dawki pozytywnej energii – smuci. Według mnie o CF98 stosunkowo głośno, za sprawą niedawnych koncertów w Japonii i niemal wszystkich czołowych punk rockowych imprezach na kontynencie, zrobiło się za późno. Owszem, zespół okrzepł na tyle i posiada odpowiednie zaplecze aby w tej chwili spokojnie przebierać w ofertach, ale mam nieodparte wrażenie, że najlepszy ku temu moment był w okolicy premiery „13” w barwach MyMusic. Może wtedy zabrakło determinacji, a label nie wspierał jak powinien, tego się nie dowiemy.
Za to co jest wiadome i słyszalne teraz, to, że grupa mocno stąpa po ziemi, sztywno trzymając się pieczołowicie wypracowanej formuły. CF98 na „Rotten To The Core” to prawdziwe tornado, a bodaj najbardziej 'zagranicznie' brzmiąca wokalistka na polskiej scenie hc punk sprawia wrażenie, jakby wciąż była nastolatką. Otwierający wydawnictwo utwór „Thanks” nie tyle powinien być kierowany do fanów i sceny, co winien stanowić manifest od słuchaczy dla zespołu.