Wywiady
Karolina Duszkiewicz i Mateusz Delma Delmański (CF98)

O pop-punku wielu zdążyło już zapomnieć. Nawet najwięksi w gatunku złapali zadyszkę, a środkowoeuropejska scena próbuje odnaleźć się na nowo, tym bardziej, że jedyny obecnie widoczny trend przewijający się we wszystkich nurtach z punkiem i hc w nazwie, to nostalgia za latami 90.

Grzegorz Pindor
2019-07-16

Tymczasem krakowianie z CF98, zamiast tęsknić za flanelowymi koszulami i smutkiem, wypuszczają materiał, który powinien wnieść dużo światła i radości. Pozytywna energia, która aż kipi z „Rotten To The Core”, najnowszej EP zespołu okazała się bodźcem do rozmowy z Karoliną – wokalistką zespołu i towarzyszącym jej gitarzystą – Delmą.

Grzegorz Pindor: Nastał bardzo dobry czas dla polskiej muzyki. Zarówno artyści niezależni z pogranicza elektroniki i alternatywy, co poszukujący nowych, mocnych brzmień cieszą się dużą estymą w branży. Kluby zapełniają również metalowcy, a punkowe zespołu cieszą się drugą młodością. Do tego ostatniego grona należy również Was zespół. Jak czujecie się obecnie na scenie? Ponadto, zapytam nieco kąśliwie, czy dla takiego grania jest jeszcze u nas miejsce?

Delma: Ja się na scenie czuję świetnie! Mimo tego, że nie możemy jakoś specjalnie narzekać na totalny brak ludzi na koncertach, to nie wiem czy jest aż tak dobrze jak mówisz. O ile można rzeczywiście powiedzieć ze polscy twórcy muzyki alternatywnej (którzy notabene prezentują naprawdę fajne rzeczy w ostatnim czasie), czy metalowcy zbierają całkiem pokaźna liczbę ludzi na koncertach - to z tymi punkowymi byłbym jednak bardziej ostrożny. Młodzi ludzie są teraz bardziej wymagający względem muzyki, brzmienia oraz prezencji zespołów z powodu mega łatwego dostępu do niezliczonej ilości artystów przez internet, gdzie w bardzo łatwy i szybki sposób mogą podejrzeć na Youtube, czy w ogóle jest sens się ruszyć na dany koncert.

A czy jest miejsce dla nas? Patrząc na to, że jesteśmy jednymi z nielicznych zespołów, które grają taka muzykę - to jak najbardziej tak. Może to trochę oklepane, ale ten zespół jednak przez ostatnie 15 lat podróżował jedna ścieżką aż do dnia dzisiejszego i uważam, że jeśli robisz coś w zgodzie z samym sobą - to zawsze warto.

Celowo zacząłem w ten sposób, ponieważ kiedy patrzę na wasze kalendarium pełne festiwali – w tym jednego z najbardziej znaczących w muzyce z pogranicza hc/punka/ska i pochodnych w postaci Mighty Sounsd – odnoszę wrażenie, iż jesteście na fali wznoszącej. Wyjazd do Azji to w końcu wydarzenie, na które niektórzy czekają całe życie i to w celach turystycznych. Wam udało się zagrać tam pięć koncertów.

Karolina: Szczerze? Obecnie na scenie dla nas jest najlepiej, nigdy nie czułam żeby to co robimy bardziej trafiało do ludzi niż teraz. Zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym... ale prawdą jest tez to, że w Polsce nie ma wiele miejsca dla muzyki, na którą mamy zajawkę i którą gramy. W tym roku, ku naszemu zaskoczeniu odkryliśmy, że poza granicami kraju jest więcej odbiorców tego co robimy.

To wszystko jest wynikiem wytrwałości i czasu spędzonego na rozmowach z ludźmi z całego świata, pokazywaniu, że jesteśmy, że gramy i to, jak gramy. Tu naprawdę nic nie dzieje się samo i bez przyczyny. Może tego właśnie wcześniej brakowało, może błądziliśmy, ale teraz widzimy, że trzeba czasem trochę dalej sięgnąć wzrokiem. I działać.

Delma: I ciężkiej pracy, nic nie przychodzi samo i nikt nie przyjdzie do Ciebie z propozycją zagrania większego festiwalu jeśli sam nie dasz się chociaż trochę zauważyć, przez koncerty, nagrania itp.

Wiele zmieniło się od pojawienia się Delmy w zespole. Która to już rocznica? Mam wrażenie, że na początku dałeś zespołowi kopa, ale wraz z rozwojem życia zawodowego zespół nieco spuścił z tonu. Nie chcę używać stwierdzenia, że odszedł na boczny plan, zwłaszcza, że dwa lata temu wydaliście ciepło przyjętą płytę „Story Makers”, ale granie muzyki nie było priorytetem. Dlaczego akurat teraz wzmogliście działania na rynku?

Karola: To ciekawe jak to obierasz. Zespół nigdy nie zszedł na boczny plan, po prostu razem z Delmą długo zastanawialiśmy się, czy powinien do zespołu dołączyć. Wyszło naturalnie, bo tak samo kochamy tworzyć i grać i dodatkowo okazało się, że oboje kochamy ten zespół. Działania zawsze były wzmożone, natomiast z racji tego, że wszystko robimy i załatwiamy sami, trochę to zajęło. Można powiedzieć, że powstaliśmy na nowo, że musieliśmy przekonać do siebie na nowo kilka osób, wpaść na nowe pomysły muzyczne i nie tylko. Zbieramy plony pracy, która trwała od "Story Makers".

Delma: Wiesz co, nie tylko moje pojawienie się w zespole wiele zmieniło, ale też Adriana (z którym zakładaliśmy „W kilku słowach”). To już mój czwarty rok w zespole, kiedy do niego dołączyłem ponad połowa materiału na „Story Makers” była gotowa, a ja tylko dorzuciłem swoje 3 grosze. To nie do końca tak jest, że moje życie zawodowe wpłynęło na rozwój zespołu. To przede wszystkim ilość zagranych koncertów po płycie, trasa na Ukrainie czy akustyczny set na Punk Rock Holiday otworzyły drzwi do kolejnych fajnych koncertów czy festiwali. Musisz pamiętać, że zespół to jednak kolektyw paru osób i on musi być mocny żeby robić wspólnie dobre rzeczy.

Karolina: Delma tchnął wtedy razem z Adrianem (perkusja) zupełnie nowe życie. Doszli do zespołu mniej więcej w podobnym czasie.

Ostatnie koncerty to okazja do promocji najnowszego wydawnictwa. „Rotten To The Core” miał już swoją premierę na żywo. Nie ukrywam, że to chyba najwścieklejszy i najbardziej złożony materiał z dotychczasowych. Jak wypadł w konfrontacji z Azjatami? Nadążyli za tempem? (śmiech)

Karolina: Zdziwiłbyś się! Dla nich im szybciej i melodyjniej tym lepiej! To wspaniali ludzie. Życzę każdemu zespołowi, aby doświadczył możliwości grania koncertów w tym kraju. Nawet jeśli nie znają utworów, reagują entuzjastycznie na każdy numer i słowo, kipią radością skrywaną na co dzień, kupują tonę merczu (śmiech). Zostaliśmy tam przyjęci jako mega ważni goście, a przecież co chwile ktoś spoza Japonii u nich gra.

Jeśli chodzi o organizację koncertów, reszta świata może się od nich również wiele nauczyć. Pamiętaj tez o miłości Japończyków do naszych rodzimych metalowych bandów! To były jedne z najlepiej zorganizowanych koncertów jakie graliśmy, i wszystko co usłyszeliśmy wcześniej o Japonii sprawdziło się w 100%.

Całe przedsięwzięcie z pozoru mogłoby się wydawać karkołomne, ale z drugiej strony niedawno na podobną wycieczkę skusili się wrocławianie z Torn Shore, a równie daleko bo do samej Brazylii udało się dostać hardcore’owcom z Vicious Reality. Pytanie kieruję bezpośrednio do Delmy, ponieważ to Ty zajmujesz się codziennymi sprawami w zespole. Jak długo planowaliście ten tour? Co okazało się największą przeszkodą, a co poszło inaczej niż zakładaliście?

Delma: I tu się mylisz! Większość koncertów ogarnia Karcia! ha!

Karolina: Podzieliliśmy się tematem Japonii. Mateusz dograł wiele tematów z RNR booking, natomiast kwestie biletów, dofinansowań załatwialiśmy głównie z Michałem (bas). Co było Delma największa przeszkodą? Bo oprócz tego, że zajęło to sporo czasu, chyba ich nie było.

Delma: Samo planowanie nie było trudno, ponieważ wszystkim zajęła się agencja, która nazywa się RNR Tourbooking. Jeden z dwóch wspólników Waki był odpowiedzialny za całość trasy, booking, noclegi i transport. Natomiast samo planowanie zaczęło się już w listopadzie ubiegłego roku. W gruncie rzeczy wszystko odbyło się mega bezproblemowo, może oprócz opóźnionych lotów, biegu na transfer i opóźnionych bagaży (śmiech)

Karolina: Faktycznie. Zapomniałam! Prawda jest taka, że w naszym zespole każdy na tyle ile pozwala mu czas zapierdala. Bez wyjątku. Dzięki temu też tyle się już udało.

Wspomniałem już o nowym materiale. Nie wiem, czy się zgodzicie, ale to chyba najbardziej koncertowe piosenki jakie dotychczas nagraliście. Gdybym miał zobaczyć was przez niecałe dwadzieścia minut, między innymi w warunkach festiwalowych, byłbym zadowolony.

Delma: Super ze użyłeś określenia „piosenki”, ponieważ na tym skupiliśmy się najbardziej przy tej EPce. W sumie był to dosyć intensywny czas bo przygotowaliśmy cały materiał od listopada, a na początku marca zarejestrowaliśmy wszystko na setkę pod okiem i uchem Haldora i Kuby z Satanic Audio w Monochrom studio. Chyba najlepsze moje doświadczenie jeśli chodzi o „pracę” w studiu (a nagranie setki to było moje marzenie od paru lat).

Karolina: Na pewno bardzo skupiliśmy się, aby były to po prostu dobre numery i piosenki a niekoniecznie sałatki z riffów. Pisząc teksty i wymyślając melodie do numerów, chcę żeby były z tego również dobre numery akustyczne. Żeby melodia wpadała w ucho, ciągle się tego uczę ale czuję, że jest progres.

A czy nadal uczysz się śpiewać? Czy po tylu latach na scenie, operując bardzo charakterystycznym głosem ze specyficzną, bardzo dziewczęcą barwą, nadal pracujesz nad warsztatem?

Karolina: Nadal pracuję nad głosem i go ćwiczę, to się nigdy nie skończy. Struny głosowe są jak mięśnie. Jak chcesz je mieć to musisz je trenować

Jak pod tym kątem wyglądała praca z Kubą i Haldorem? Nagrywaliście na setkę, więc nie było mowy o edycji.

Delma: Głównie chodziło nam o uchwycenie chemii i energii, jaka jest na żywo kiedy zespół gra razem, Karcia również śpiewała z nami. I rzeczywiście ograniczyliśmy edycję do kompletnego minimum.

Karolina: Możliwości edycji były ograniczone, dlatego nagrywaliśmy wiele razy te same numery a potem wybieraliśmy najlepszą wg nas ścieżkę wokalu. Bardzo dobrze układała się współpraca z Kubą pod tym względem. Dużo nowych pomysłów padło dzięki niemu, był mega zaangażowany i nawet gościnnie śpiewa w dwóch numerach.

Nie obawialiście się, że panowie na co dzień nagrywają głównie metalową ekstremę i mogą nie podołać tak melodyjnemu zadaniu? (śmiech)

Karolina: To było absolutnie celowe, wiedzieliśmy, że nagrywanie z ludźmi z innej beczki zawsze wychodzi nam na plus. Poza tym Haldor i Kuba to master uszy, a jak masz master ucho to podołasz każdemu zadaniu a i pomysłów dzięki temu będzie więcej i będą różnorodne. To był mega owocny czas dla obu stron i w super atmosferze.

Delma: Co ciekawe, rozmawiałem z Haldorem o tym jak był nagrywany „Dookie” Green Day wieczór przed rozpoczęciem nagrywek, i jak pewne rzeczy produkcyjne nam obojgu się podobały. Z drugiej strony Kuba jak i Haldor są dosyć otwarci na inne gatunki muzyczne, a pomysł tego żeby nagrywać z tymi panami dla mnie był dość prosty - to Dynamic Duo świetnie się dopełnia! Bardzo chciałem nagrać nowy materiał trochę bardziej surowo i jak najbardziej naturalnie, dlatego tego duet i to studio.

W końcu nie każdy ma możliwość nagrywania Behemoth. Weszliście do studia z konkretnym planem, czy obaj realizatorzy podeszli do sprawy również od strony producenckiej? Inaczej rzecz ujmując, czy kompozycje z tej EP zyskały dzięki współpracy z tym duetem?

Karolina: Poza tym Kuba przecież grał w the Cure więc oczywiste, że to się musiało udać (śmiech)

Delma: Mogę chyba powiedzieć ze przygotowaliśmy tak dobrze jak tylko mogliśmy (chłopaki dostali wersje demo numerów), wszystko było wbijane na żywo. Kuba pomógł Karci w aranżacji chórków i wycisnął z niej siódme poty. Piotrek natomiast zmiksował i zmasterował ten materiał.

 

Kiedy słucham tej EP przypominam sobie, że poznałem CF98 gdzieś w okolicach „Tiny Drum”, wtedy nieco głośniej było o Maypole. A Delma chyba grał już w W kilku słowach. Jak sięgacie pamięcią, czy tamta scena była lepsza niż dziś? Czy gdybyście mieli dzisiejsze doświadczenie i tak dobry materiał, skusilibyście się na granie zawodowo?

Delma: W tamtym okresie to chyba grałem jeszcze w Hartalu, scena melodyjnego punk rocka jeszcze wtedy istniała (śmiech). Wiesz, chyba każdy kto gra w zespole chciałby być w tak komfortowej sytuacji żeby żyć z grania, więc gdybym miał okazje (bez nacisku wytwórni na zmianę muzyki) to oczywiście.

Karolina: Nie wiem czy granie zawodowe to kwestia decyzji, którą przy takiej muzyce podejmujesz czy nie. Robisz swoje nie zastanawiając się, czy to się uda na skale zawodową czy nie. Druga sprawa jest taka, że własnego doświadczenia, obycia, ogarnięcia się nie przeskoczysz i to przychodzi z czasem. Był inny skład, inne czasy, byliśmy w innym miejscu. W życiu nie nagralibyśmy wtedy takiej EP jak dzisiaj. Dlatego nie jest to do końca łatwe pytanie.

Jesteśmy w trakcie sezonu festiwalowego, macie zaplanowane koncerty w nowych miejscowościach. Motywacja nie opadnie po wakacjach? Czego można się po was spodziewać do końca tego roku?

Karolina: U nas motywacja nie znika od lat, planujemy kolejne trasy, chcemy napisać nowe numery, powalczyć o nowe festiwale na przyszły rok, grać i grać. Po wakacjach może udać się jeszcze więcej bo zagramy na Punk Rock Holiday. Zagraliśmy tam akustycznie w tamtym roku i popatrz jak ten rok się dla nas układa! Bardzo często słyszę, ze nasza wytrwałość i pasja inspiruje innych ludzi i inne zespoły. Pojawiło się wiele takich komentarzy szczególnie w tym roku i jest to mega budujące. Dobrze jest mieć nawet tak mały pozytywny wpływ na innych.

Rozmawiał: Grzegorz Pindor

Powiązane artykuły