CF98

Dead Inside

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy CF98
Recenzje
Grzegorz Bryk
2020-07-28
CF98 - Dead Inside CF98 - Dead Inside
Nasza ocena:
6 /10

Krakowski pop punkowy band z kontraktem w amerykańskiej wytwórni Sound Speed Record naciera po raz kolejny. Tym razem z drugą już w ostatnim czasie małą płytą „Dead Inside”. Dodajmy, że mają na koncie pięć krążków studyjnych.

Praktycznie od 2003 roku grają tak jakby kalifornijski skate rock wciąż był modny, a ze słuchawek każdego amerykańskiego nastolatka leciał Blink-182. Ta konsekwencja jest tyleż godna podziwu, co karkołomna, bo powiedzmy sobie szczerze, że Green Day nikogo już nie interesują, a Avril Lavigne od dawna nie jest idolką i głosem zbuntowanych, mrocznych szesnastek z oczami podkreślonymi grubą, ciemną kreską. Młodzież ma zupełnie innych mistrzów i ciężko sobie wyobrazić, że do łask wróci jeszcze pop punk z amerykańskich seriali młodzieżowych sprzed 15 czy 20 lat, gdy gatunek przeżywał swoje apogeum i święcił największe komercyjne sukcesy.

Mimo wszystko CF98 nie narzekają na brak widowni, odwiedzają liczne festiwale, więc nie widzę też sensu by zabraniać im grać tego co grać lubią. Zresztą na polskim poletku są chyba jedynym znaczących przedstawicielem sceny pop punkowej. To trochę jak z poznańskim rap-metalowym Hope (ostatnio wydali krążek „Name It”), którzy grają rzeczy naprawdę sprawnie i na poziomie, ale są spóźnieni o te 15-20 lat.

Najnowszy mały album „Dead Inside” to właściwie esencja pop punku upchana w piętnastominutowym materiale. Karolina Duszkiewicz brzmiąca jak czupurna, rozwydrzona nastolatka serwuje wpadające w ucho linie melodyczne na tle motorycznej, szybkiej sekcji i nie za ostrych, ale i niespecjalnie przytępionych gitar raczących typowymi dla pop punka powerchordowe, skoczne, proste riffy. Wokal jest dobry, angielski wokalistki w porządku, nic dziwnego, że CF98 poszło na Amerykę. Całość brzmi profesjonalnie, dynamicznie, kolorowo i względnie optymistycznie. Produkcję powierzono weteranowi izraelskiej sceny punkowej Ishay'owi Bergerowi z Useless ID.

A zatem, tak jak w przypadku poprzedniej, ubiegłorocznej EPki „Rotten To The Core”, CF98 dali słuchaczom kilka muzycznych błyskawic w formie małej płyty, zmajstrowanej prawdopodobnie specjalnie dla odbiorców zza Atlantyku. Gdyby ktoś tym zespołem zainteresował się gdzieś w okolicach 2005 roku, dziś prawdopodobnie spijaliby śmietankę sławy. Czy obecnie jeszcze ktoś tę estetykę wielbi? Pewnie niemałe grono zapaleńców by się znalazło, w Polsce CF98 są praktycznie jedynym istotnym przedstawicielem, ale powiedzmy sobie otwarcie, że gatunek najlepsze lata ma już dawno za sobą. A „Dead Inside” oczywiście daje radę.

Powiązane artykuły