Marta Zalewska to jedna z tych nieoczywistych artystek, w której osobowości splatają się przeróżne światy. Nie tylko muzyczne…
Pochodzi z rodziny muzyków. Ojciec Wojciech jest basistą i kompozytorem, a matka Bożena wokalistką. To właśnie od rodziców połknęła muzycznego bakcyla. Po pierwszy instrument sięgnęła w wieku sześciu lat, mniej więcej w tym samym czasie, gdy debiutowała scenicznie u boku Majki Jeżowskiej, z którą ponownie spotkała się w popularnym niegdyś programie „Od przedszkola do Opola” (nomen omen kilka lat później zwyciężyła w konkursie opolskich Debiutów). Były to skrzypce. Ukończyła z wyróżnieniem specjalizujący się w muzyce poważnej Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina właśnie w klasie skrzypiec. Wizerunek grzecznego muzyka z orkiestry symfonicznej burzy jednak zamiłowanie do motocykli, gdyby więc zdarzyło wam się zobaczyć kobietę podjeżdżającą pod filharmonię cruiserem, to prawdopodobnie właśnie Marta Zalewska.
Trudno powiedzieć, że skrzypce to jej główny instrument. O żadnym chyba nie można tak powiedzieć. Gdy w życiu Zalewskiej pojawiły się zainteresowania ruchem hipisowskim i „Hendrixem gitary basowej”, jak nazywano Jaco Pastoriusa, postanowiła sięgnąć po bas (jej ulubieńcami wciąż pozostają bezprogowy Fender Precisiona z 1975 roku i pięciostrunowa Yamaha BB 5000 z lat 80 podpinane pod Fender Bassman 10, na których nagrywany był studyjny debiut) dołączając do grupy utalentowanych polskich basistek w ostatnich latach debiutujących pod własnym nazwiskiem z Olivią Livki i Kingą Głyk na czele. W międzyczasie zaczęła na poważnie śpiewać, zapoznała się z klawiaturą fortepianu i zafascynowała możliwościami gitary, a nawet ukulele, mandoliny, kontrabasu czy altówki. Ciężko uwierzyć z jaką łatwością opanowywała kolejne instrumenty.
Równie szybko jak instrumentalną biegłość rozwijała się artystyczna kariera, której najjaśniejszymi punktami są niesamowite muzyczno-wizualne show podczas Gali Mistrzów Sportu w 2015 roku, gdzie Zalewska zaprezentowała się od popowej strony dosłownie roznosząc scenę, udział w kobiecym kwintecie SheMoans podgrywającym w telewizyjnym show Szymona Majewskiego, rola prowadzącej w talent-show „Hit Hit Hura!”, a wreszcie sukces w konkursie „Będzie głośno!” organizowanym przez radiową Czwórkę. Nagrodą za ten ostatni było wydanie płyty, którą od jakiegoś czasu przygotowywała z kompozytorem i producentem Krzysztofem Pacanem.
Debiut Marty Zalewskiej, to jedna z tych eklektycznych płyt, które ostro mieszają w gatunkowym tyglu, bo są tu fragmenty zarówno czystej krwi rockowe, unurzane w gitarowej alternatywie, wpływy popu, jak również wątki muzyki klasycznej. Przede wszystkim numery skrzą się energią, wypełnia je pasja i radość płynąca z grania własnego repertuaru, a sama Zalewska nie dość, że może popisać się wręcz oszałamiającymi warunkami wokalnymi (fortepianówka „I'm Surprised” jest pod tym względem piorunująca), pozazdroszczenia godną ekspresją, to na dodatek jak w amoku muzycznego ADHD co rusz sięga po kolejne instrumenty. Na albumie większą część instrumentali nagrała sama, prezentując się od strony multiinstrumentalistki. Stąd na debiucie pojawiają się urocze skrzypcowe tła w kontemplacyjnym „Tak jak jest”, gitarowe motywy w skocznym „Hey You”, mocniej podkręcone przestery przy okazji przybrudzonego „Więcej” ze świetnym gitarowym solo, w którym Zalewska szarpie za struny Ibaneza Roadstara II z zapałem godnym Hendrixa.
To nie koniec stylistycznych roszad. Akustyczno-gitarowe granie o mocno drucianym brzmieniu rozbuja w skąpanym amerykańskim folkiem „The In-Betweener”, a leniwemu „No Worries” nostalgicznego posmaku dodadzą partie smyczków. Do tego dochodzi cały wachlarz przebojowych numerów balansujących na granicy alternatywnego rocka i popu z wyraźnie zaznaczoną linią basu jak w napędzanych pamiętliwymi refrenami „Gronostajach”, „O sobie” i „Nie znaczy nie”.
Marta Zalewska płytowym debiutem jak mocnym kopniakiem wyważyła sobie drzwi do świata ogólnie pojmowanej muzyki rozrywkowej. Jej treściwy, skondensowany album wypełniony krótkimi, dynamicznymi utworami niepozbawiony jest przy tym kompozycyjnego bogactwa, charakternych motywów i instrumentalnego kolorytu. Szeroki wachlarz gatunków w jakich obraca się Zalewska to wartość dodana budująca obraz artystki wszechstronnej. Można tylko zgadywać w jakie gatunkowe rewiry poniesie ją przyszłość.