Clive Nolan powinien już chyba dostać od włodarzy Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach jakąś własną, imienną kanciapę na swoje szpargały, bo przyjeżdża tam regularniej, niż Lewandowski pakuje kolejne piłki do siatki rywali.
Ostatnio był z Areną na dwudziestolecie istnienia zespołu, co zostało zresztą zachowane na DVD "XX" (2016), a jeszcze wcześniej promował swoją prog-operę "Alchemy" (2013) - również wydaną w postaci zapisu na srebrnej blaszeczce. Mało tego, sam Pendragon na deskach Teatru Śląskiego występował kilkakrotnie, a trzy z tych koncertów znalazły się na DVD: "And Now Everybody to The Stage" (2006), "Past and Presence" (2007) i "Out Of Order Comes Chaos" (2012). Ten będzie czwarty, bo "Masquerade 20" to koncert z 18 maja 2016 roku, upamiętniający sceniczne świętowanie dwudziestolecia jednego z ważniejszych albumów w dyskografii Pendragon "The Masquerade Overture" (1996). Świętowali oczywiście w Katowicach, bo zdaje się, że Polska stała się bastionem dla wszystkich neoprogresywnych zespołów powstałych na przełomie lat 70 i 80.
Całe szczęście Metal Mind poszedł po rozum do głowy i nie wydał "Masquerade 20" tak jak chociażby okropny wizualnie "XX". Jest schludny plastikowy boks, z całkiem przyjemną okładką i kilkustronicową książeczką ze zdjęciami wszystkich członków zespołu - my, fani, lubimy takie szpargałki, nawet jeśli nic nie wnoszą do koncertu samego w sobie. Ten trwa... dwie i pół godziny, a powiedzmy sobie szczerze, że Pendragon nie są najdzikszymi scenicznymi zwierzakami, by nie powiedzieć, że poza nieprzerwanie sympatycznym Nickiem Barrettem, mało kto się tam w ogóle rusza. No ale progresywny rock to przecież nie heavy metal, żeby podczas występów niestrudzenie biegać wte i wewte po scenie i stroić głupie miny do publiczności, tym bardziej, że scena Teatru Śląskiego nie jest znowu taka duża, by robić za bieżnię. Mimo wszystko świetnie i dynamicznie pracują kamery, całość od czasu do czasu urozmaici jakiś rzucony w tle slajd albo mniej lub bardziej interesujący efekt. Nic do czego można by się przyczepić, tym bardziej, że koncert w standardzie 16:9 prezentuje się naprawdę solidnie i przejrzyście.
Na "Masquerade 20" najważniejsze jest przecież muzyka, jak to w progresywnym rocku. Tu rzeczywiście fani Pendragon będą mogli poczuć, że warto było po nowe DVD kapeli sięgnąć. Odegrany został cały materiał z albumu-jubilata "The Masquerade Overture", włączając w to utwory bonusowe. Ponadto Barrett, Nolan i spółka sięgnęli po całkiem pokaźną część ostatniego krążka "Men Who Climb Mountains" (2014: "Beautiful Soul", "Faces of Light", "Explorers of the infinite", "Come Home Jack"), dwa numery z klasycznego "The Window of Life" (1993: "Nostradamus", "Breaking the Spell") oraz po jedyny z "Passion" (2011: "This Green And Pleasant Land") i "Pure" (2008: "Indigo"). Pendragon należy cenić za to, że wciąż poszukuje swojej tożsamości, stara się odnajdywać w nieprzyjemnych dla prog-rocka czasach i całość, przede wszystkim piosenki z lat 90', zagrał posiłkując się współczesnym, odświeżonym brzmieniem. Ogólnie band brzmi dobrze, a Nick Barrett to ekstraliga gitarowego rzemiosła wzorowanego na stylu Davida Gilmoura. To bez wątpienia ten sam poziom co Steve Rothery z Marillion, tym bardziej, że obaj panowie potrafili w tej gilmourowości odnaleźć swój charakterystyczny pierwiastek.
Nowe DVD Pendragon ogląda się dobrze, nie jest to koncert magiczny ani przełomowy, a po prostu solidny występ zaprezentowany wzorcowo przez realizującą całość ekipę. Nick Barrett nieustannie wprowadza w dobry nastrój, a jego gitary fantastycznie się słucha. Dwie i pół godziny to może trochę za dużo, ale z drugiej strony to niezwykle miły czas spędzony z doborową ekipą Pendragon i po prostu przy pierwszorzędnym rocku neoprogresywnym.
Grzegorz Bryk