Deep Purple

Now What?! (Gold Edition)

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Deep Purple
Recenzje
2013-12-12
Deep Purple - Now What?! (Gold Edition) Deep Purple - Now What?! (Gold Edition)
Nasza ocena:
8 /10

Nie mają łatwo miłośnicy muzyki, którzy chcieliby mieć kompletne dyskografie swoich ulubieńców. Kiedyś dawno, dawno temu było to dużo prostsze. Płyta ukazywała się w jednej i jedynie słusznej formie, wystarczyło ją kupić i sprawa zamknięta.

Teraz na sklepowe półki, obok wersji podstawowej, trafiają przeróżne deluxe edition, super deluxe edition wzbogacone o rozmaite dodatki, a do tego dochodzą przecież jeszcze winylowe wydania. Wszystko to powoduje, że najbardziej zagorzali fani zmuszeni są głęboko sięgnąć do swoich portfeli. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że miłośników Deep Purple czeka kolejny wydatek. Wydany w roku 2013 album "Now What?!" okazał się sporym sukcesem artystycznym i komercyjnym. W kilku krajach zdobył status "złotej płyty", stąd zapewne wziął się pomysł wydania dwupłytowej, limitowanej edycji zapakowanej, a jakże, w złoty digipak. Teoria dobra jak każda inna, chociaż biorąc pod uwagę czas, w jakim się ukazuje uważam, że ma to być, oględnie rzecz ujmując, po prostu propozycja na świąteczny prezent.

Pierwszy krążek zawiera dobrze znany słuchaczom album "Now What?!" wzbogacony o dwa dodatkowe utwory w tym cover Jacka Clementa "It‘ll Be Me". Na drugiej płycie zatytułowanej "The Now What?! Live Tapes" umieszczono nagrania koncertowe zarejestrowane podczas trasy promującej album. Trochę szkoda, że nie jest to zapis jednego konkretnego koncertu tylko kompilacja kilku występów Deep Purple z Włoch, Danii i Szwecji. Wśród dwunastu utworów tylko cztery pochodzą z "Now What?!". Reszta to mały przegląd twórczości zespołu, gdzie obok ponadczasowych hiciorów takich jak "Smoke On The Water", "Black Night", "Lazy" czy "Perfect Strangers", można posłuchać zdecydowanie mniej znanych utworów jak "Contact Lost" i "No One Came".

O zawartości pierwszego krążka napisałem w recenzji podstawowego wydania "Now What?!", dlatego więcej miejsca poświęcę drugiej płycie z zestawu. Jak wspomniałem wyżej, jest to kompilacja a nie zapis jednego koncertu. Taki zestaw nie daje możliwości poczucia atmosfery występu ani nie pozwala realnie poznać formy zespołu. Kilka starych mniej znanych, kilka pomnikowych kompozycji, kilka nowości, czyli dla każdego coś miłego. Na pierwszy rzut oka wydaje się to posunięciem rozsądnym i przy okazji potwierdzeniem mojej teorii o "świątecznym" przeznaczeniu tego wydawnictwa. Nieco zmieniłem zdanie po tym jak usłyszałem, w jaki sposób potraktowano poszczególne utwory. Oj bolą te wszystkie drastycznie poucinane końcówki. Nie zatroszczono się o łagodne wyciszenia, tylko ciach jak skalpelem i jedziemy z następnym. Skutkuje to dużym dyskomfortem i irytacją podczas słuchania. Dodatkowo dochodzi wrażenie bałaganu, czy raczej niekonsekwencji, bo np. przejście pomiędzy "Lazy" i "Black Night" jest bardzo płynne, z łącznikiem w postaci publiki śpiewającej motyw ostatniego z wymienionych, i to pomimo tego, że nagrań dokonano podczas dwóch różnych koncertów. Czyli jak się chce to można. Jako wielki fan zespołu zamiast zestawu dla wszystkich (czyli dla nikogo?) wolałbym posłuchać koncertowych wersji utworów znanych z "Now What?!". Przynajmniej dla mnie byłby to bardzo dobry powód aby z dużym zainteresowaniem sięgnąć po to wydawnictwo.

Mam wrażenie, że te stare kawałki brzmią ciekawiej. Pewnie to dlatego, że zespół przez lata aktywności zagrał je setki razy i dobrze je "przećwiczył". Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jako słuchacz mam je wryte w mózg po wsze czasy. Najnowsze kompozycje nie są jeszcze wystarczająco ograne przez formację, ani osłuchane przeze mnie. Pięknie wypada brawurowe wykonanie klasyka "Black Night". Ponad dziewięć minut jazdy ze Stevem Morsem w roli głównej i jego cytatami z "How Many More Times" Led Zeppelin czy boogie jak z "On The Road Again". Rzecz jasna, skoro to kompilacja to można się spodziewać, że wybrano najlepsze wykonania z całej trasy, ale obraz formy zespołu, jaki się z tego wyłania jest jak najbardziej pozytywny. No, może poza "Perfect Strangers", w którym wokalnie było raczej słabiutko. 

Każdej z płyt towarzyszy książeczka z  komentarzami Iana Gillana dotyczącymi tekstów piosenek, osobistymi rozważaniami towarzyszącymi powstawaniu albumu oraz niepublikowane dotąd zdjęcia. Dwie płyty, dwie książeczki umieszczone w jednym opakowaniu powodują, że całość po uwolnieniu z folii wygląda jak dobrze wypchany banknotami i kartami kredytowymi portfel.

Na koniec małe rozważanie teoretyczne bez pointy. Nowego wydawnictwa Deep Purple słuchałem wymiennie z koncertówką Rush "Clockwork Angels Tour". Rzecz jasna Kanadyjczycy umieścili tam nieśmiertelnego "Toma Sawyera". Tak sobie myślę czy jest sens publikowania po raz  nie wiadomo który swoich pomnikowych dzieł (u Deep Purple mam na myśli "Smoke On The Water")? Może warto w to miejsce wcisnąć coś innego? Nic mądrego nie wymyśliłem i nie potrafię sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Co do punktowej oceny, mam pewien problem. Album "Now What?!" już oceniałem i w ciągu kilku miesięcy, jakie upłynęły od tego czasu zdania nie zmieniłem. Dwupłytowy zestaw dostaje ode mnie jeden punkcik mniej za bałagan na krążku numer dwa, który mnie po prostu zirytował. Niemniej jednak uważam, że wielu fanów klasycznego rocka ucieszy się znajdując ten album pod choinką.          

Robert Trusiak

Powiązane artykuły