Enslaved

Utgard

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Enslaved
Recenzje
Szymon Kubicki
2020-11-13
Enslaved - Utgard Enslaved - Utgard
Nasza ocena:
8 /10

Enslaved niezmiennie podąża własną ścieżką progresywnego (black) metalu, stąd trudno o większe niespodzianki. Mimo to najnowszy album Norwegów potrafi zaskoczyć.

Enslaved darzę ogromnym sentymentem, choć coraz częściej wystawia moją cierpliwość na próbę. Mam wrażenie, że od pewnego czasu (a konkretnie od krążka "Axioma Ethica Odini") forma zespołu układa się w kształt sinusoidy ze spadkami na "RIITIIR" (2012) i "E" (2017) oraz zwyżką na "In Times" (2015). Zachowując kształt tego wykresu, "Utgard" winien więc przynieść kolejną zwyżkę formy i chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy.

Już na samym początku trzeba jednak zaznaczyć, że Enslaved nie ogląda się za siebie. Doskonałe growle Grutle Kjellsona i kilka mocniejszych momentów (jak choćby klasyczny dla Norwegów riff otwierający "Jettegryta", czy fragmenty "Homebound" i "Storms of Utgard") to za mało, by w pełni usatysfakcjonować oldschoolowych fanów zespołu. Oczywiście, było wystarczająco dużo czasu, by przyzwyczaić się do nieodwracalnych, progresywnych zapędów Ivara Bjørnsona, który blackmetalowe smaczki w Enslaved pozostawia już chyba tylko za sprawą sentymentów. Sęk jednak w tym, że zdaje to egzamin raz lepiej, a raz gorzej. I choć "Utgard" wnosi sporo lekkości, powietrza i ciekawych rozwiązań, zwłaszcza w porównaniu z topornym "E", nie wszystko udało się tak, jak mogło.

Bjørnson najczęściej zbacza na manowce, gdy na siłę próbuje skomplikować coś, co lepiej sprawdza się w prostszej formule. Tu przykładem niech będzie choćby wspomniany "Jettegryta" pięknie niesiony riffem rodem z "Below the Lights" czy "Isa" i growlem Grutle, poprzetykanym czystymi partiami śpiewu (na płycie odpowiadają za nie Håkon Vinje i nowy w rodzinie, perkusista Iver Sandøy). Sęk w tym, że pod koniec w utwór wklejono gitarowe i klawiszowe, 'progujące' łamańce, które pasują do całości jak wół do karety. Z drugiej strony, poszukiwania lidera grupy, który nie przejmując się opiniami jest w stanie wyjść ze strefy komfortu, potrafią dać zaskakujące rezultaty. Myślę tu o elektronicznej, mówionej inwokacji "Útgarðr", która płynnie przechodzi w absolutnie fenomenalny "Urjotun", jeden z najlepszych utworów Enslaved od wielu lat.

Chciałbym zobaczyć miny 'true' fanów Enslaved po odsłuchaniu transowego, orbitującego gdzieś w kosmosie "Urjotun", podbitego elektroniką i prowadzonego mechaniczną partią basu wziętą wprost z post-punkowej szuflady. To doskonały kawałek, a przy tym tak daleki od typowego stylu Enslaved, jak nigdy wcześniej. Bardzo dobrze prezentuje się również otwierający album "Fires in the Dark", którego wikingowy początek brzmi, jakby powstał na fali współpracy z Einarem Selvikiem z Wardruny, choć równocześnie stanowi przecież pomost do najstarszych dokonań grupy. To bardzo klimatyczna kompozycja, dobrze łącząca stare z nowym, co już trochę gorzej udaje się choćby w "Homebound" poskładanym z niezbyt do siebie pasujących klocków, pochodzących z różnych pudełek.

Wydaje się zresztą, że Bjørnson postanowił nie ograniczać zbytnio swych pomysłów. Dziwaczne dzwonki w końcówce "Sequence", jako żywo przywołujące świąteczny klimat? Czemu nie. Według podobnego schematu, łączącego wiele różnych elementów, zbudowany jest "Flight of Thought and Memory". Za to solidny i bardziej spójny "Storms of Utgard" to już niemal czysty prog-metal. Album zamyka "Distant Seasons", w całości czysto zaśpiewany i trochę przesłodzony (znalazło się nawet miejsce na chórek), ale dobrze pasujący na zakończenie krążka.

Naiwnością byłoby oczekiwać od Enslaved drugiego "Below the Lights" czy "Ruun". "Utgard" nie przebija też "In Times", ale za to nie przynosi większych rozczarowań. Co więcej, w przeciwieństwie do "RIITIIR" czy "E" łatwiej wpada w ucho i zawiera więcej ciekawszych pomysłów, co daje nadzieję, że nie obrośnie kurzem na półce tak szybko jak poprzednicy. Enslaved z pewnością jest unikalnym zespołem. Norwegowie dawno temu wypracowali własny, wyjątkowy styl i do dziś nikt inny nie gra tak, jak oni. "Utgard" w pełni to potwierdza.