Pierwsze w historii DVD Hammerfall jest zapisem dość smutnego i momentami bardzo żenującego widowiska.
Domyślam się, że wydanie tego materiału było wymogiem kontraktu z Nuclear Blast niż pomysłem samych muzyków, a jeśli jednak się mylę i zespół Joacima Cansa świadomie wybrał Rättvik za miejsce, w którym warto nagrać swój rocznicowy koncert, współczuję. Doceniam walory historyczne lokalizacji i wkład pracy ekipy, która stworzyła to dzieło, ale powiedzmy sobie szczerze, ujęcia publiczności dowodzą jedynie smutnego faktu, że zgromadzeni są tam albo zupełnie przypadkowo, albo tylko dlatego, że gig był za darmo lub pół-darmo. Owszem, mimo deszczu część zgromadzonych śpiewa teksty Hammerfall, ale dystans między kapelą a publiką nie ma prawa stworzyć jakiejkolwiek więzi między zainteresowanymi. Dla odbiorcy zapisu wideo również, bo występ, skądinąd jednego z lepszych zespołów w swoim gatunku, który daje naprawdę dobre, choć trzeba przyznać, jednostajne koncerty, najzwyczajniej w świecie nudzi i rozczarowuje.
A jakby tego wszystkiego było mało, to w niektórych utworach ("Oh Fortuna", "Glory To The Brave", "One More Time") na scenie pojawia się równie przypadkowy zestaw chórzystów z łapanki, z którymi Cans zdążył wygrać telewizyjny talent show. Szaleństwo. Przykro mi pisać takie słowa, ale ten zespół zasłużył na coś znacznie lepszego. Mogli to skręcić na jakimś festiwalu, najlepiej na Masters of Rock i było by dobrze. A tak, postawili na lokalny patriotyzm i po prostu, celebrowali swoje urodziny koncertem, który, gdyby nie zaproszeni goście (m.in. wciąż trzeźwiejący Jesper Strömblad, czy frontman Dark Tranquility, niegdyś współtworzący Hammerfall), niczym szczególnym by się nie wyróżniał."
Szkoda, bo mimo wszystko ta formacja wciąż jest w znakomitej formie i potrafi dać czadu jak mało kto. Z gęstą podwójną stopą w tle, fantastycznymi refrenami i niewątpliwie genialnym frontmanem, który trzyma Hammerfall w ryzach.
Grzegorz "Chain" Pindor