Christone "Kingfish" Ingram - porady mistrzów

Porady
Christone "Kingfish" Ingram - porady mistrzów

Grał z najlepszymi i uczył się od mistrzów. Oto najlepsze wskazówki Kingfisha.

Tworzenie muzyki jest w DNA Christone’a ‘Kingfisha’ Ingrama. Jego matka, Princess Pride, była kuzynką nieżyjącego już łamacza barier w muzyce country, Charleya Pride’a. Ingram dorastał grając i śpiewając w kościele w Clarksdale w stanie Mississippi, jednocześnie chłonąc bogate dziedzictwo bluesowe regionu, nie zawierając wprawdzie żadnych paktów na rozdrożu (przynajmniej takich, o których nam wiadomo), ale za to łącząc zainteresowanie bluesem, R&B, funkiem i country oraz grając koncerty, gdy był zaledwie w siódmej klasie.

Od tego momentu drabina jego kariery pnie się nieprzerwanie, a Ingram, obecnie 25-letni, zadziwił zarówno publiczność, jak i starszych muzyków. Grał na albumie Erica Galesa ‘Middle of the Road’ z 2017 roku, na Chicago Blues Festival oraz w telewizyjnym programie Luke Cage. To wszystko zanim w maju 2019 roku ukazał się jego własny debiutancki album ‘Kingfish’, który zajął pierwsze miejsce na liście albumów bluesowych magazynu Billboard i był nominowany do nagrody Grammy. Drugi album studyjny, ‘662’, ukazał się w lipcu 2021 roku, a Ingram dodał do swojego CV występy na scenie Erikiem Galesem, Samanthą Fish, zespołem Tedeschi Trucks Band i Buddym Guyem, który powiedział: „Ten dzieciak jest przyszłością bluesa. Dzięki niemu wiem, że blues jest w dobrych rękach.” Ostatnim wydawnictwem Ingrama jest „Live in London”, składający się z 16 utworów zestaw nagrany z jego kwartetem 6 czerwca w Garage. Słuchając tych nagrań i porywających, bluesowych solówek, poczuliśmy konieczność zadzwonienia do niego, aby podzielił się z nami kilkoma radami.

1. NIE GRAJ ZBYT DUŻO PRÓB... TYLKO TYLE ILE TRZEBA

„Wszyscy członkowie zespołu to naprawdę doświadczeni muzycy, więc staramy się zaliczyć jedną lub dwie próby, nie więcej. To przypomina pamięć mięśniową: kiedy już zdobędziemy doświadczenie na scenie, nie musimy się rozpędzać – po prostu wstajesz i od razu lecisz.”

2. BĄDŹ PRZYGOTOWANY, ALE BĄDŹ OTWARTY NA ZMIANY

„Mamy tendencję do utrzymywania takiej samej setlisty przez większą część trasy. Zwykle dajemy ludziom przyjemną mieszankę bluesa, gospel i odrobiny rock and rolla. Ale jeśli wyczuję atmosferę w pomieszczeniu lub publiczność podczas występu zareaguje w określony sposób, być może spontanicznie zamienimy kawałki, albo zagramy coś zupełnie nieprzewidywalnego. Wpadniemy na jakiś pomysł na scenie i po prostu podzielimy się tą chwilą z ludźmi. Mogę zacząć grać dowolny riff, a mój zespół natychmiast pójdzie za mną.”

3. NIE PRZEGAP FABUŁY

„Kiedy występuję, staram się opowiadać konkretną historię, a nie tylko odtwarzać losową piosenkę. Blues to przede wszystkim życie, więc staram się opowiadać historię o moim życiu i tym, przez co przeszedłem. Jeśli chodzi o budowanie setlist, układam piosenki chronologicznie, tak aby odzwierciedlały moje życie – od dzieciństwa po dorastanie, porządkując te momenty mojego życia na osi czasu.”

4. MIEJ NA UWADZE PUBLICZNOŚĆ, ALE NIE PRZEJMUJ SIĘ NIĄ ZBYT BARDZO

„Mogę się zawiesić na nieodpowiedniej publiczności, po prostu zacząć grać gorzej. Niektóre publiki są ‘słuchające’, a inne nie jakby ich nie kręciła muzyka – i, szczerze mówiąc, czasami myślę, że oni naprawdę nie są nami zainteresowani, choć w rzeczywistości może być inaczej. Ludzie po prostu reagują w różny sposób. Staram się o tym pamiętać za każdym razem, gdy gram i po prostu robić swoje.”

5. WYBIERZ MĄDRZE SWOJE COVERY

„Będę grał covery, ale nie te zwyczajowe, które robią wszyscy, a raczej takie, których nie widzi się u nikogo innego. Zauważ, że naprawdę nie gram zbyt często bluesowych coverów. Kiedy jednak już to zrobię, wolę zagrać coś, co pojawia się rzadko, jak np. „All Along the Watchtower”… w zasadzie coś, co jest znajome, ale nie przejadło się za bardzo.”

6. A PRZY OKAZJI, HENDRIX TO ZAWSZE DOBRY WYBÓR

„Z całą pewnością. Jimi był jednym z niewielu muzyków, którzy wyjęli bluesa z koperty i przepisali go po swojemu na nowo. Obserwował, jak robi to Buddy Guy, a potem posunął się trochę dalej. Także na mnie ma taki wpływ – chcę wziąć coś od niego, a potem stworzyć z tego własną ścieżkę.”

7. UCZ SIĘ OD MISTRZÓW

„Dużo grałem z Buddy Guyem. Uczy mnie za każdym razem, gdy oglądam go na żywo. Potrafi panować nad publiką. Wszystko zależy od tego, jak współpracuje z ludźmi pod sceną i jak odnosi się do nich. Obserwuję go uważnie i w ten sposób Buddy mnie uczy i ma na mnie bezpośredni wpływ. Kilku chłopaków z Clarksdale nauczyło mnie też różnych rzeczy na temat występów – tego, jak nie przesadzać i nie nadepnąć na innych członków zespołu (śmiech). Warto mieć kogoś starszego, kto pomoże ci uniknąć błędów.”

8. WCZUJ SIĘ W SWOJE SOLO, ALE NIE POZWÓL MU ZDOMINOWAĆ WSZYSTKIEGO

„Nie układam solówki, zastanawiając się, jak powinna pasować do utworu; Po prostu gram – czuję to. Chcę, żeby moja solówka była melodyjna – nie „ładna” melodyjnie, ale agresywna melodyjnie. Nigdy nie pozwalam, żeby trwało to zbyt długo. Lubię to kontrolować. Bo kiedy jest zrobione dobrze, grasz to przez kilka taktów i wystarczy.”

9. KIEDY GRASZ SUPPORT DAJ Z SIEBIE WSZYSTKO, ALE Z SZACUNKIEM DLA GWIAZDY

„Często gram własne koncerty, ale kiedy jestem supportem, najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, jest rozbudzenie publiczności. Nie jestem tam po to, żeby dominować. Chcę tylko pomóc stworzyć odpowiedni nastrój dla tego, kto gra po mnie. Jako support chcesz się oczywiście pokazać, ale chcesz też pozostać na swoim pasie i nie wjeżdżać na pas zarezerwowany dla gwiazdy. To nie jest twój show, więc zrób wszystko, co w twojej mocy, aby przygotować publikę na główny występ, jednocześnie dając ludziom trochę dobrej zabawy.” „Pierwszy raz support przed zespołem spoza bluesa grałem podczas Vampire Weekend. To nauczyło mnie pokory, ponieważ publiczność była młoda i niezbyt przepadała za bluesem. Ale zagraliśmy razem jakieś 13 koncertów i wypadły świetnie. Wszystkim się podobało. Więcej komentarzy otrzymaliśmy od rodziców niż od dzieci, ale wydawało się, że wszyscy dobrze się bawili. Nieco lepiej było ze Stevem Millerem. Jego publiczność nie znała nas zbyt dobrze, ale lubiła bluesa, więc w tym przypadku mogliśmy rzucić się w wir walki i poszaleć.”