FENDER Super-Sonic 60 Combo
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Fender Super-Sonic, następca Prosonica, stał się jednym z ulubionych narzędzi profesjonalnych muzyków. Klasyczne cleany w połączeniu z elastycznym kanałem przesterowanym czyniły tę konstrukcję bardzo uniwersalną. Tym razem testujemy odświeżoną wersję tego uznanego już wzmacniacza lampowego należącego do firmowej serii Pro Tube - Fender Super-Sonic 60 - w wersji combo 112.
OGLĄDAMY
Fender Super-Sonic 60 to dwukanałowe, w pełni lampowe combo wyposażone w specjalnie zaprojektowane układy zmieniające charakterystykę brzmieniową wzmacniacza. Kanał czysty, nazwany tu Vintage, posiada przełącznik VIBROLUX/ BASSMAN, który umożliwia uzyskanie barw nawiązujących do starych Fenderowskich konstrukcji z lat 1965-1966. Kanał ten posiada umieszczoną przed stopniem gainu korekcję BASS i TREBLE oraz regulację głośności VOLUME.
Kanał przesterowany, nazwany tu Burn, ma dwa stopnie gainu umieszczone kaskadowo, które można kontrolować za pomocą potencjometrów GAIN 1 i GAIN 2. Za nimi zastosowana została trzystopniowa korekcja BASS, TREBLE, MIDDLE oraz pojedyncza gałka głośności VOLUME. Wybór charakterystyki brzmieniowej ubiegłego wieku pokrętła z kości słoniowej. Przełączniki POWER i STAND- -BY umieszczone zostały z tyłu. Obok nich znajdziemy gniazdo zasilania 250V/ 50Hz/180W, schowek bezpiecznika 1,6A/ 250V oraz gniazda pętli efektów SEND i RETURN wraz z potencjometrami SEND LEVEL i RETURN LEVEL regulującymi jej poziom.
Na tylnym panelu znalazły się też gniazda PRE AMP OUT, POWER AMP IN, FOOTSWITCH oraz INTERNAL SPEAKER i EXTERNAL SPEAKER. Wzmacniacz zamknięty jest w otwartej, brzozowo- -klonowej obudowie o szerokości 64,5cm, wysokości 42,2cm i głębokości oraz kanału wzmacniacza sygnalizują diody umieszczone obok właściwych przełączników. Wewnątrz znajdziemy aż dziesięć lamp. W preampie zastosowano sześć sztuk 12AX7 i dwie 12AT7. Końcówkę mocy napędzają dwie lampy Groove Tubes 6L6 GC, które od zewnątrz chronione są przed uszkodzeniem metalową klatką. Na pokładzie znalazł się także znany i lubiany pogłos sprężynowy Accutronicsa, którego intensywność ustawić można potencjometrem REVERB. Wszystkie gałki na przednim panelu są stylizowane na retro - przypominają stosowane w radioodbiornikach z połowy 25,9cm.
Testowany egzemplarz ma wykończenie Blonde, ale model ten dostępny jest też w wersji Black. Waga Super-Sonica 60 wynosi 24,5kg. Pod brązowym grillem z logo firmy ukryty jest jeden głośnik Celestion Vintage 30 o średnicy 12 cali. Oprócz tradycyjnej rączki umieszczonej na górnej płycie wzmacniacza oraz stalowych okuć chroniących dolne jego rogi na bocznych ściankach zamontowane zostały specjalne nóżki umożliwiające ustawienie combo w pozycji pochyłej.
GRAMY
Na początek tradycyjnie już kanał czysty na gitarze z trzema przystawkami typu single-coil. Włączam tryb Vibrolux, gałki equalizacji na "godzinę dwunastą", VOLUME trzy działeczki od zera. Brzmienie jest krystalicznie czyste, dość lekkie w środkowym paśmie i bogate w dole. Góra jest otwarta, ale ma dość słodki charakter - brzmienie kanału czystego w trybie Vibrolux określiłbym właśnie jako słodkie. Wszystkie nuty kleją się do palców. W międzypozycjach (skrajne pickupy łączone ze środkowym) uzyskać można ładny "slap", a barwa staje się bardziej perkusyjna. Niestety nie mam oryginalnego Vibroluxa z lat 60., którego mógłbym postawić obok i porównać, a byłoby to ciekawe doświadczenie i jednocześnie papierek lakmusowy dla żargonu reklamowego producenta. Tak czy inaczej barwa na tych ustawieniach nie budzi moich zastrzeżeń - mam tu wszystko to, czego oczekiwałbym po lampowym combo Fendera.
Przełączam switch charakterystyki brzmieniowej w tryb Bassman. Barwa momentalnie dostaje średnicy. Góra jest minimalnie bardziej zaokrąglona, ale nie aż tak bardzo, by nuty utraciły klarowność. Dołu też jakby więcej, ale zdecydowanie najbardziej odczuwalny jest właśnie środek. Gdyby nie nazwa "Bassman", mógłbym pomyśleć, że aktywowany switch to rodzaj podbicia fat boost. W tym trybie pracy kanału czystego lepiej gra się wszelkiego rodzaju dynamiczne riffy wymagające agresywnego ataku. Szczególnie na singlu przy gryfie po kilku nutach przychodzi na myśl Stevie Ray Vaughan.
Dodatkowe możliwości wprowadza tutaj regulowana pętla efektów, którą można wykorzystać nie tylko do nakarmienia końcówki mocy dodatkowym efektem przestrzennym lub modulacyjnym, ale również jako dodatkowy booster. Wystarczy mieć minimum wyobraźni, aby przekonać się, jak uniwersalny może być Super-Sonic na samym czystym Vintage.
Czas na kanał przesterowany nazwany przez firmę Fender "Burn" - notabene to miłe, że producenci coraz częściej używają nazw pobudzających wyobraźnię zamiast wytartych do szpiku kości etykietek Clean/ Drive. Wracając do meritum - na tym kanale mamy do dyspozycji wspomniane już gałki GAIN 1 i GAIN 2. Wbrew pozorom nie działa to jak "distortion plus jeszcze większy distortion". Regulator GAIN 1 oscyluje w granicach od barw prawie czystych przez crunche aż po klasyczny distortion, który w zależności od siły przetworników może grawitować w kierunku high-gainu. Rozkręcanie potencjometru GAIN 2 powoduje, że barwa staje się grubsza i bardziej skompresowana. Oczywiście przybywa też gainu, bo nie może być inaczej, ale sedno jego działania to wyraźnie wyczuwalna, typowo lampowa kompresja.
Takie postawienie sprawy przez inżynierów Fendera pozwala na eksperymenty z niezliczoną liczbą wariantów i kombinacji. GAIN 1 na minimum, GAIN 2 na połowę - brzmienie jest głębokie, lekko przesterowane i bardzo plastyczne. Oba pokrętła na połowę - barwa na gitarze z humbuckerem robi się heavymetalowa. GAIN 1 na maksimum, GAIN 2 na minimum - oldskulowy thrash puka do naszych drzwi. Obie gałki odpalone na maksimum plus pickup pod gryfem - Carlos Santana jak żywy. Ta sama konfiguracja na singlach, TREBLE na maksimum, a MIDDLE i BASS na minimum - powitajcie fuzza w stylu Sonic Youth. Pogłos sprężynowy firmy Accutronics brzmi tak jak trzeba. Nie jest przy tym tak przesadzony jak chociażby w modelu Deluxe VM, gdzie w zasadzie jedyne sensowne dla mnie ustawienia oscylowały pomiędzy "0" a "3".
We wzmacniaczu Super-Sonic pogłos podoba mi się bardziej. W trybie Vibrolux wystarczy go lekko rozkręcić i jeśli mamy pod palcami gryf gitary typu Stratocaster, to nic więcej oprócz tego combo i gitary nie jest nam potrzebne. Możecie to sobie wyobrazić. W trybie Bassman śmielsze ustawienia gałki REVERB dodają granym nutom przyjemnej, czystej kompresji. Na barwach przesterowanych reverb dodaje solówkom więcej przestrzeni i czyni barwę bardziej miękką.
PODSUMOWANIE
Popularność wzmacniaczy Prosonic w latach 90., a potem Super-Sonic - jest dość oczywista.
Po pierwsze, kupując produkt z logo Fender, mamy pewność, że za konstrukcją stoi ponad pół wieku doświadczeń inżynierów tej firmy. Te wzmacniacze jako jedne z nielicznych można brać na koncert bez sprawdzania, nawet jeszcze w fabrycznym kartonie - one zawsze brzmią dobrze.
Po drugie, slogany reklamowe używane w kampanii reklamującej ten wzmacniacz nie wydają mi się przesadzone: "Wspaniałe fenderowskie cleany i nowoczesne, ekspresyjne high-gainy w jednym, rozsądnie zbudowanym wzmacniaczu?". Być może nie ma tu tych spotykanych dziś w niektórych konstrukcjach "masakrycznie-niedorzecznienasyconych- high-gainów", ale tak, chyba byłbym w stanie w ten slogan uwierzyć.
kanały: Vintage, Burn
efekty: pogłos sprężynowy
głośnik: 1×12" Celestion G12 Vintage 30
lampy: 6×12AX7, 2×12AT7 (preamp), 2×6L6 (końcówka mocy)
regulatory: VOLUME, TREBLE, BASS, switch VIBROLUX/ BASSMAN (kanał Vintage), GAIN 1, GAIN 2, TREBLE, BASS, MIDDLE, VOLUME (kanał Burn), REVERB, SEND/ RETURN LEVEL (pętla efektów)
wymiary: 645×452×259mm (S×W×G)
waga: 24,5kg
wyposażenie: footswitch, pokrowiec
Krzysztof Inglik