FENDER Pawn Shop Vaporizer
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Rynek sprzętu vintage, zarówno gitar i wzmacniaczy rzeczywiście pochodzących z dawnych lat, jak i stylizowanych na dawne lub wysłużone, ma się bardzo dobrze, o czym świadczy wysoki popyt na tego typu instrumenty...
Autor testu: Wojciech Wytrążek
Powroty do radykalnego wzornictwa lat pięćdziesiątych XX w. zdarzają się coraz częściej. Skrzydlate krążowniki szos, pękate lodówki i tostery w pastelowych barwach, rodzący się rock and roll to jedne z najczęstszych skojarzeń pojawiających się na myśl o tej dekadzie. Trzeba jednak pamiętać, że był to również okres intensywnych badań fizyki jądrowej, oraz wyścigu kosmicznego, którego pierwszy etap zakończył się w 1957 r. umieszczeniem na orbicie Ziemi radzieckiego satelity Sputnik 1.
BUDOWA
W linii wzmacniaczy Pawn Shop Special produkowane są trzy modele: Excelsior, Ramparte i przedstawiony Vaporizer o najbardziej atomowym i kosmicznym wyglądzie - wzrok Was nie myli - wzmacniacz ma trapezoidalny kształt, rozszerzający się ku górze. Jest produkowany w trzech kolorach obudowy: seledynowym Surf Green, czerwonym Rocket Red i błękitnym Slate Blue. W budowie zewnętrznej uwagę najbardziej przykuwa geometryczny kształt maskownicy głośników, oraz duże logo przypominające schemat atomu z orbitami elektronów.
Na górnym panelu znajduje się tylko to, co niezbędne: dwa gniazda wejściowe - z normalną i rozjaśnioną charakterystyką, czerwona lampka sygnalizująca załączenie trybu Vaporizer, regulacja głośności, barwy i pogłosu, niebieska kontrolka zasilania oraz wyłącznik. Uchylna rączka również posiada dość oryginalny kształt z ostrymi kątami. Z tyłu, za metalową siatką zauważamy dwie lampy 12AX7 pracujące w sekcji przedwzmacniacza i dwie lampy końcówki mocy 6BQ5, będące amerykańskim odpowiednikiem europejskich EL84. Po lewej stronie w dolnej ściance korpusu umieszczono gniazda przyłączy sprężyny pogłosowej zamontowanej na spodzie obudowy, wyjścia głośnikowe (także do podłączenia zewnętrznej kolumny 8 Ohm) oraz gniazdo przełącznika nożnego. Combo na budowę otwartą. 12 W mocy wytwarzanej w klasie A znajduje ujście w dwóch 10-calowych głośnikach Vaporizer Special Design.
Wzmacniacz ma dwie unikalne cechy. Pierwsza to możliwość gry przez sam układ pogłosowy, którego regulacja jest niezależna od głośności - VOLUME ustawiamy na 0 i odkręcamy tylko REVERB. Dotychczas takie brzmienie można było osiągnąć tylko korzystając z cyfrowego procesora pogłosowego po ustawieniu kontroli miksu w pozycji wet. Druga właściwość to tryb VAPORIZER uruchamiany przełącznikiem nożnym, w którym omija się obwód regulacji głośności i barwy - wzmacniacz gra pełną mocą, jedynie z możliwością kontroli pogłosu. W tym ustawieniu poziom przesterowania i barwę można okiełznać jedynie przy pomocy układu elektrycznego gitary oraz artykulacji.
WRAŻENIA
Vaporizer, który wyglądem przypomina zagadkowe urządzenia z kreskówek "The Jetsons", to rezultat nietuzinkowego projektu, który oprócz silnego zaplecza technicznego, ma również całkiem interesujące wsparcie marketingowe. W humorystycznym klipie reklamowym stylizowanym na filmy dokumentujące przebieg eksperymentów naukowych dokonywanych w tajemnych laboratoriach w latach pięćdziesiątych XX w., przedstawiono trzech doktorów w białych kitlach oraz gitarzystę - 46. przedmiot eksperymentu prowadzonego z użyciem "odparowalnika", bo tak w wolnym tłumaczeniu można nazwać wzmacniacz. Co z tego eksperymentu wynikło, można zobaczyć w serwisie YouTube na kanale fendermusical.
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=T_C93yxkLNA]
Na szczęście test w naszej redakcji zakończył się innymi rezultatami, o czym poniżej. Pierwszy wniosek to zgodność co do ergonomii użytkowania, na którą wpływ mają niezbyt duże gabaryty obudowy, umiarkowana waga oraz prostota obsługi. Ta ostatnia wymaga jednak nieco przyzwyczajenia i samodyscypliny, szczególnie po włączeniu trybu Vaporizer. Ustawienie pełnej mocy wzmacniacza zaledwie jednym przyciśnięciem przełącznika na pewno zdobędzie uznanie wśród wyznawców zasady "Wszystkie gałki w prawo!". Moc 12 W w klasie A oraz dwa głośniki nie powinny rozczarować miłośników mocnych wrażeń. Uzyskiwana głośność jest wystarczająco duża, by porządnie zdenerwować sąsiadów, zarejestrować nasycone, dźwięczne brzmienie gitary w studio, czy poradzić sobie z występem w klubie bez transmisji i nagłośnienia bębnów.
Czy czegoś brakuje? Rozbestwieni współczesnymi konstrukcjami, możemy od razu wytknąć brak regulacji Master Volume oraz pętli efektów. Trzeba się jednak zastanowić, czy są one niezbędne. Vaporizer to konstrukcja dla purystów, którym zależy na prostocie i brzmieniu, a nie na dużej ilości gałek i przełączników oraz dużych potencjalnych możliwościach, których w praktyce zazwyczaj się nie wykorzystuje.
BRZMIENIE
Jak można się było spodziewać po wyglądzie, wzmacniacz świetnie sprawdza się w brzmieniach typowych dla końca lat pięćdziesiątych (klasyczny rock and roll, muzyka surf). Dwa wejścia o zróżnicowanej charakterystyce okazują się bardzo przydatne. Podłączając gitarę do wejścia Bright uzyskujemy znacznie bardziej przenikliwy i czytelny dźwięk, nawet przy niewielkiej głośności. Wzmacniacz charakteryzuje się dużą selektywnością i wrażliwością na artykulację. Świetnie sprawdza się w brzmieniach czystych oraz lekko przesterowanych, z głośnością ustawioną w granicach 60-75% skali. Dwa głośniki 10-calowe to konfiguracja stosowana stosunkowo rzadko, w tym przypadku jednak całkiem atrakcyjna - brzmienie czyste jest śpiewne i energetyczne, ponadto nie zamula się, jak niekiedy ma to miejsce w przypadku głośników 12-calowych, nie można też narzekać na brak wysokich harmonicznych, co ma wpływ na czytelność. Powierzchnia dwóch 10-calowych głośników jest o blisko 40% większa niż powierzchnia jednego głośnika 12-calowego, co ma niebagatelne znaczenie dla głośności i zasięgu wzmacniacza o dość skromnej mocy.
W trybie Vaporizer głośność i czułość wzrastają, jednak brzmienie traci szlachetność. Po wyłączeniu pogłosu przester staje się suchy i przywodzi na myśl stare kostki typu fuzz box, szczególnie w górnej części pasma akustycznego. Nie można jednak powiedzieć, że jest to brzmienie bezużyteczne - jak już wcześniej wspomniałem, w tej sytuacji wystarczy nieco więcej uwagi poświęcić jego kontroli z poziomu gitary, zgodnie z prawidłami starej szkoły - skręcamy głośność w gitarze i lżej uderzamy w struny.
Wzmacniacz znakomicie eksponuje najlepsze cechy gitar typu Strato- i Telecaster, co oczywiście nie oznacza, że instrumenty z humbuckerami traktuje po macoszemu. Wręcz przeciwnie, brzmienie pozostaje czytelne i dźwięczne.
PODSUMOWANIE
Vaporizer to prosta i skuteczna konstrukcja, która oprócz oryginalnego wyglądu oferuje znakomite brzmienia czyste oraz lekkie przestery typu overdrive i crunch. Pod względem wyglądu trudno pomylić ten wzmacniacz z jakimkolwiek innym, pod względem brzmienia również nie ma wątpliwości, że jest to prawdziwy Fender (choć wykonany w Chinach, co jednak w obecnych czasach nie powinno już nikogo dziwić). To nie tylko udany powrót do klasycznych brzmień złotych lat rock and rolla, ale również gwarancja legendarnego fenderowskiego bell tone, szczególnie gdy używa się pojedynczych przetworników. Vaporizer może nie jest odkryciem Ameryki, ale gra tak, jak na piec Fendera przystało, w szczególności na czystej barwie, która jest jego najmocniejszą stroną.
Lampy: 2 × 12AX7, 2 × 6BQ5 (EL84)
Kanały: 1 + tryb Vaporizer Mode
Głośniki: 2 × Fender Special Design Vaporizer 10"
Regulacje: Volume, Tone, Reverb
Przełącznik nożny: Vaporizer Mode
(w komplecie)
Wymiary: 629 × 432 × 267 mm
Masa: 16,8 kg