VGS Select RoadCruiser VST-110

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki VGS
Testy
2012-02-16
VGS - Select RoadCruiser VST-110

VGS to stosunkowo młoda firma śmiało wyrywająca terytorium branżowym rekinom. Idea przyświecająca jej powstaniu była prosta: zbudować od podstaw europejską markę, której głównymi atutami będzie jakość i sięganie po nowinki technologiczne.

W tym celu grupa pasjonatów i lutników po łączyła siły z firmą Gewa. Wśród nich byli Szwajcar Bruno Bianchi oraz Francuz Frank Hasevoetz - obaj mający wieloletnie, bogate doświadczenie w projektowaniu i budowie gitar.

Pieczęcią ich misji stała się nazwa ViG, czyli Vision in Guitars, która w procesie krystalizacji firmy zmieniona została na VGS. Po kilku latach działalności katalog marki obejmuje serie Classix, Pro i Select, a w nich modele zaspokajające rozmaite gusta i potrzeby muzyków obracających się w różnych stylistykach: Neo, Eruption, Radioactive, Stage, Screech, Soulmaster, RoadCruiser, Spirit, Mustang, Cobra. Zgodnie z panującym trendem, oprócz hi-endowej stuprocentowo europejskiej produkcji, do oferty wprowadzono także tańsze instrumenty projektowane w Europie, a wykonywane w Azji. Przedstawicielem tej linii jest testowany tu model: VGS Select RoadCruiser VST-110.

Budowa


Mamy przed sobą przedstawiciela linii produktów Select, a model RoadCruiser to adaptacja jednej z najsłynniejszych konstrukcji, czyli Stratocastera. Pomimo że gitara pochodzi z serii budżetowej, tu też zastosowano nowinkę technologiczną, którą jest mostek Evertune. Ale o tym za chwilę. Zobaczmy najpierw, z czego RoadCruiser jest wykonany i w jaki osprzęt go uzbrojono. Korpus to amerykańska olcha z ozdobnym jesionowym topem, którego estetykę podkreśla transparentne wykończenie Faded Black. W czarnej płytce osadzone zostały dwa przetworniki single-coil EMG HZ SC-1 oraz humbucker EMG HZ OC-1B. Przystawki przełączane są standardowym switchem 5-pozycyjnym.

Potencjometry są dwa (VOLUME i TONE), a więc konfiguracja bardziej rodem z konstrukcji Ibaneza czy Music Mana niż Fendera, który w Stratocasterach montuje trzy gałki. Przykręcany do korpusu gryf wykonano z klonu, a na palisandrowej podstrunnicy nabito 22 progi medium. Mocowanie gryfu jest wyprofilowane i zaokrąglone podobnie jak w modelach Deluxe Fendera. Na główce przykręcone są dwa drzewka zwiększające naprężenie na siodełku strun 1-2 i 3-4. Sześć zamkniętych kluczy olejowych zamontowano standardowo w jednym rzędzie. Nie ma na nich żadnych napisów, ale po kształcie i wykonaniu można się domyślić, że są to OEM-owe Schallery. Czas na omówienie ostatniego elementu osprzętu...

Evertune


Na osobny akapit zostawiłem opis mostka - celowo, bo jest to konstrukcja iście niezwykła. Idea stojąca za tą konstrukcją była prosta: sprawić, by gitara się nie rozstrajała, nie używając do tego zbędnej, zaawansowanej elektroniki, czujników, silniczków etc. Czy to możliwe? Od przodu mostek ma rozmiary zbliżone do Floyd Rose’a, tyle że bez wajchy i mikrostroików - na pierwszy rzut oka nie ma w nim nic niezwykłego. Rąbka tajemnicy można uchylić, odkręcając tylną płytkę - to pod nią kryje się system dźwigni i sprężyn równoważących napięcie strun w sposób czysto mechaniczny. Nie ma tu żadnej elektroniki, a mimo to gitara nie rozstraja się. Niestraszne są jej nawet warunki klimatyczne, długotrwały transport czy rozciąganie się strun na przestrzeni czasu - mostek rekompensuje zmiany naprężenia strun, a wysokość dźwięków pozostaje na ustalonym przez nas poziomie. Tak przynajmniej twierdzi producent. A ile w tym prawdy i jak korzysta się z tego wynalazku - o tym w części praktycznej testu.

Wrażenia


Zapewne pierwsze pytanie, jakie usłyszałbym od Czytelników po tym opisie mostka Evertune, brzmiałoby mniej więcej tak: Czy gitara stroiła po rozpakowaniu przesyłki i wyciągnięciu jej z pokrowca? Mnie samego to mocno zaskoczyło, ale tak - pierwszy, drugi, trzeci akord, test na tunerze - instrument nastrojony i gotowy do pracy (po przejechaniu pół Polski na pace kurierskiego vana, dodajmy). Nie dajmy się jednak zbić z pantałyku i sprawdźmy, jak "toto" jest wykonane i jak gra.

Korpus wraz z jesionową nakładką wykończoną lekko wpadającą w zieleń przypalanką prezentuje się świetnie. Muszę też pochwalić design główki, który mnie pozytywnie zaskoczył. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to kwestia gustu, ale firmie VGS udała się trudna sztuka zaprojektowania atrakcyjnego kształtu główki stratopodobnej gitary, bez stuprocentowego klonowania innych marek i jednocześnie bez brnięcia w jakieś ekstrawaganckie dziwactwa. RoadCruiser jest po prostu ładny. A jeśli chciałbym się przyczepić do detali? Tak, gitara posiada kilka szczegółów, które można by było poprawić: wyrównać gałki potencjometrów, mocniej dokręcić dwie lub trzy śrubki maskownicy, a także podkręcić pręt napinający gryf, aby uzyskać prawidłowy relief. To wszystko można wykonać samemu. Osobiście obniżyłbym także nieco struny na siodełku przy główce, ale to już dla większości użytkowników będzie oznaczało kontakt z lutnikiem. Pamiętajmy jednak, że to instrument z serii budżetowej, produkowany w Indonezji, a nie cztery razy droższe dzieło europejskich bądź amerykańskich lutników. Jeśli chcemy zachować niski koszt, to trzeba się pogodzić z pewnymi kompromisami.

Brzmienie


Sprawdźmy, jak brzmi VGS RoadCruiser. Na sucho gitara jest dość sprężysta i przyjemna w grze, co tylko zachęca do jej zamplifikowania. Wspomnę tylko, że miałem sporo obaw co do zamontowanych tu przetworników EMG, bo nie przepadam za konstrukcjami aktywnymi. Jednakże tutaj zastosowano przystawki pasywne, w dodatku w formie open-coil (czyli bez plastikowych pokrywek), i muszę przyznać, że dają radę. Brzmienie na singlach mogłoby być trochę dźwięczniejsze i bardziej agresywne w środku, bo te EMG SC-1 mają miękkie środkowe pasmo, a to w singlach mnie nie przekonuje na czystym kanale. Interesująco brzmi pozycja druga przełącznika, czyli przystawka spod mostka w połączeniu z singlem ze środka. Pomimo tego, iż humbucker nie jest tu rozłączany, gitara odpowiednio kwacze, a w funkowych biciach można uzyskać efekt typu pseudowah.

Instrument wyraźnie nabiera życia na kanale przesterowanym. Singiel pod gryfem brzmi oldskulowo - overdrive jest ciepły i zaokrąglony. Humbucker jest dość mocny, ale nie poraża nadmiarem alikwotów. Dobrze się spisuje zarówno na niskim, jak i wysokim gainie. Rzadko to piszę, ale w tej gitarze nie zmieniałbym humbuckera, jeśli miałbym jej używać jako swojego instrumentu. Pomimo drobnych zastrzeżeń co do barw czystych, to jak na tę półkę cenową, są to bardzo dobre przetworniki i wypada pochwalić firmę VGS za montowanie tak zwanych firmówek, a nie azjatyckiej, bezimiennej masówki.

"Last but not least", jak mówią Anglicy, mostek Evertune. Jak się używa tego cudu inżynierii? Zanim zaczniemy się cieszyć z jego zalet, trzeba wykonać setup lub oddać komuś, aby wykonał go za nas. Załóżmy, że wybieramy pierwszy wariant. Pierwsze, co musimy sobie uświadomić - a co będzie stało w sprzeczności z dotychczasowymi przyzwyczajeniami - klucze na główce nie służą tutaj do strojenia gitary. Klucze służą tylko i wyłącznie do naciągnięcia struny do z góry założonej strefy (konstruktorzy używają tu terminu "sweet-spot"). Wewnątrz tej strefy struna już stroi, a kręcąc kluczem, dalej mamy kilka do kilkunastu obrotów bezwładności, kiedy wysokość dźwięku się nie zmienia. O zaletach tej sytuacji powiem za chwilę. Jeśli przypadkowo struna naciągnięta do strefy nie stroi, nie używamy kluczy na główce do jej nastrojenia.

Korekty dokonujemy kluczem heksagonalnym włożonym do odpowiadającej strunie śrubki, zaraz za siodełkiem, blisko miejsca, z którego wychodzi struna. To tutaj podwyższamy lub obniżamy dźwięk. Wysokość siodełek korygujemy za pomocą śrubek umieszczonych na górnej krawędzi mostka. Z kolei intonację ustawia się standardowo kluczem heksagonalnym z tyłu mostka, podobnie jak w zwykłym Stratocasterze. Wspomniana przed chwilą strefa bezwładności ma trzy zalety, a być może więcej, ale trzy znajduję na chwilę obecną. Po pierwsze, kiedy pęknie nam struna, nie musimy sięgać po tuner - wystarczy wciągnąć ją do strefy i wiosło będzie stroić jak nowe, a więc szybkość, czasem tak potrzebna w sytuacji koncertowej. Po drugie, przy bardzo miękkich strunach można grać nawet najbardziej skomplikowane, akrobatyczne akordy, a przypadkowe naciągnięcia strun nie będą ich rozstrajać. Po trzecie, bardzo mocny i agresywny atak nie będzie powodował chwilowego odstrojenia (podwyższenia) dźwięków - może się to okazać szczególnie przydatne w riffach granych przy obniżonym stroju, kiedy struny są bardziej elastyczne.

Podobnie rzecz się ma z wibrato - jeśli mamy problem z jego głębokością, można założyć mu sztuczny kaganiec i ograniczyć jego głębokość, zwiększając bezwładność struny. Zakres tej bezwładności można sobie płynnie dopasować lub nawet pozbyć się jej, dokręcając klucz do granicy strefy. Słyszalny jest wówczas taki moment przełamania, kiedy niezmieniająca się wysokość dźwięku nagle ruszy do góry. Wtedy trzeba delikatnie cofnąć strunę z powrotem do strefy, i voila - możemy się cieszyć standardowym wibrato, podciągnięciami etc. (jak w normalnej gitarze) oraz cieszyć się, że jest wiecznie nastrojona. Jednocześnie jest ona odporna na mikroodstrojenia - przykładowo, kiedy zagramy oktawę i przesuniemy ją glissem w górę gryfu. Na standardowej gitarze ta wysoka oktawa może nie stroić. Także bardzo intensywne podciąganie nie robi na Road- Cruiserze większego wrażenia - pomimo braku blokady na główce instrument nadal stroi.

Podsumowanie


Gdy uczyłem się grać na gitarze, żartowaliśmy sobie z kolegami, że kiedyś stać nas będzie na gitarę tak drogą, iż nie będzie jej trzeba w ogóle stroić. Wówczas wyśmiałbym każdego, kto wieszczyłby mi nadejście takiej chwili. Uśmiecham się sam do siebie, trzymając w rękach testowany instrument. VGS RoadCruiser to gitara, której nie trzeba stroić, a w dodatku nie jest droga i na jej zakup pozwolić sobie może praktycznie każdy. Jeśli nie chcecie się stresować na próbie lub koncercie, gitara będzie stroiła, reagując na ciepło świateł lub chłód pleneru - to wynalazek dla Was. Aż do pęknięcia strun będzie "in-tune". Cała reszta, czyli Stratocaster, jest w tej sytuacji swoistym gratisem do mostka Evertune. Polecam.


korpus: olcha
płyta wierzchnia: jesion
wykończenie korpusu: Faded Black, wysoki połysk
gryf: klon
podstrunnica: palisander
progi: 22, medium
przetworniki: EMG HZ SC-1 (2), EMG HZ OC-1B (1)
potencjometry: VOLUME, TONE
przełącznik: 5-pozycyjny
mostek: Evertune S
klucze: olejowe
kraj pochodzenia: Indonezja




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt