HOYER Black Lady Deluxe HEG

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki HOYER
Testy
2011-12-13
HOYER - Black Lady Deluxe HEG

Hoyer to jedna z tych marek, które pozostają częścią naszej europejskiej tradycji i dumy. Jej historia sięga bowiem dużo głębiej niż większość powstałych w XX wieku firm zza oceanu. W 1874 roku Franz Hoyer, potomek słynnej niemieckiej rodziny lutniczej, otworzył w Schönbach/Egerland swój pierwszy warsztat po krótko trwających eksperymentach z fletami i cytrami, poświęcając się temu, co kochał najbardziej - gitarom.

Jak każda firma z tak długimi korzeniami, tak i Hoyer targany był dziejowymi wydarzeniami i zmianami, ale tradycja była kultywowana i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Obecnie marka znajduje się pod skrzydłami Ritter Europe Ltd., a w Polsce, od roku, pod opieką krakowskiego dystrybutora - Music Info. Tym razem do naszej redakcji zawitała gitara Hoyer HEG 320. Sprawdźmy zatem, co kryje się pod tym symbolem.

Budowa


Testowana gitara to konstrukcja zaprojektowana w Europie, ale wyprodukowana w Korei. Wystarczy rzut oka na Czarną Lejdi, by stało się jasne, że mamy do czynienia z zabawą klasycznymi formami. W jednym ciele zmaterializowały się tu reminiscencje Telecastera i Les Paula. Korpus tego Hoyera wykonano z mahoniu, nadano mu kształt a la Tele i wykończono na wysoki połysk w kolorze Deep Black, wykańczając całość gitary bindingiem "Zebra".

Mostek to stała konstrukcja ze strunami przechodzącymi przez korpus w stalowych tulejach, wyposażona w sześć niezależnych siodełek i stanowiąca podstawę pod pełnowymiarowy humbucker Hoyer HHB-100 Bridge.

Druga z przystawek to Hoyer HHB-100 Neck. Kontrolę nad pickupami umożliwiają dwa potencjometry: VOLUME i TONE. Gałka TONE działa jako master, czyli na obie przystawki jednocześnie. Poza tym jest typu pull-push - dzięki niej możemy odłączyć cewki humbuckerów. Przełącznik z pozoru wygląda na 5-pozycyjny, ale tak nie jest - to switch typu vintage, taki jak montowano w pierwszych Stratocasterach, czyli 3-pozycyjny.

Niezwykle zaskakującym elementem jest trzyczęściowy gryf o profilu spłaszczonego "U", wykonany z mahoniu i klonu. Jest to konstrukcja typu neck- -through, czyli przechodząca przez korpus gitary - to po pierwsze. Po drugie, menzura tego instrumentu jest krótsza od standardowych 648 milimetrów, do których przyzwyczaił nas znany kalifornijski producent.

Długość czynna struny Hoyera Black Lady wynosi niecałe 629 milimetrów (24,75 cala). Na hebanowej podstrunnicy nabito 22 progi medium i umieszczono markery z masy perłowej w kształcie kropek. Na dwunastym progu znajduje się... "laska" - wykonana z masy perłowej sylwetka kobiety w szpilkach, opierającej się na ręce. Główka gitary przypomina kształtem Stratocastera, ale jest odchylona do tyłu jak w Les Paulu, dzięki czemu uzyskano większe naprężenie strun na kościanym siodełku i uniknięto konieczności stosowania drzewek podtrzymujących struny.

Metalizowane logo Hoyer przyklejone jest do główki. Nazwę marki oraz modelu umieszczono także na przykręconej trzema śrubkami maskownicy otworu do regulacji krzywizny gryfu. Elementem nawiązującym do markera dwunastego progu jest ta sama postać siedzącej kobiety, umieszczona w kremowym kole na końcu główki. Oderwijmy się jednak od płci pięknej i sprawdźmy, jak Black Lady sprawuje się w praktyce.

Gramy


Gitara na żywo prezentuje się wprost spektakularnie - czarna, idealnie wypolerowana na wysoki połysk tafla korpusu, w której można się przeglądać, robi wrażenie. Przyprawą całości jest binding "Zebra".

Gitara zdecydowanie podoba się ludziom - sprawdziłem to w praktyce i nie było ani jednego głosu na "nie". Wszystkie elementy wykonane są solidnie i budzą zaufanie od pierwszego kontaktu z instrumentem. Black Lady jest stosunkowo ciężka, ale akustyczny rezonans jest bardzo dobry. Po uderzeniu akordu czuje się mocne drgania gryfu i korpusu. Gitara żyje, a to zachęca do podłączenia Czarnej Pannie prądu - wiadomo wszak, że po kilku "voltach" komunikacja damsko-męska przebiega bardziej gładko.

Jakkolwiek producent nie podaje specyfikacji przetworników, to nierozłączone humbuckery mają tu dość mocne "kopyto" (przepraszam za kolokwializm) - podobne wrażenie miałem ostatnio podczas testowania sygnatury Steve'a Morse'a, która ma pod mostkiem pickup z uwypuklonym środkiem i dość dużym sygnałem wyjściowym. Przystawki Hoyera mają niższy poziom sygnału, zakwalifikowałbym je raczej do przedziału mid-power.

Niemniej dominującym elementem jest tu środek pasma, z naciskiem na wyższą część spektrum tych częstotliwości, co jest charakterystyczne dla konstrukcji neck-through. Brzmienia czyste są dość twarde, o ile nie wyciągniemy w górę potencjometru TONE, rozłączając humbuckery. W tej konfiguracji świetnie brzmi pozycja środkowa przełącznika, która ma w sobie coś z Telecastera. Pełny humbucker pod gryfem, z lekko skręconym potem VOLUME, daje piękne brzmienie do jazzowych akordów. Jednakże nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Black Lady bardziej chce grać na barwach przesterowanych, które wyraźnie ją ożywiają.

Lekki overdrive brzmi kremowo, a większy gain pozostaje skupiony i selektywny. Przyznam, że dawno nie grałem na tak dobrych przetwornikach. Zwykle mam ochotę je wymieniać na ulubione modele znanych marek. Przystawkom Hoyera zacząłem się przyglądać z zainteresowaniem i niedowierzaniem - brzmią świetnie. Dodatkowym atutem jest krótsza menzura - struny są sprężyste, ale ma się wrażenie gry na instrumencie przestrojonym o pół tonu w dół.

Sposób, w jaki gra Hoyer Black Lady, w połączeniu z precyzją wykonania i nienaganną aparycją sprawia, że jest ona niezwykle interesująca i zachęcająca do grania. To ciekawe, ale w morzu zalewających rynek produktów azjatyckich, często o dość wątpliwej jakości, niegdyś kojarzony z gorszym sortem napis "Made in Korea" staje się obecnie synonimem wysokiej jakości w rozsądnej cenie. Nic dziwnego - przeniesienie najtańszych produktów do Chin wymusiło na Koreańczykach podniesienie jakości i wykorzystanie jej jako broni w walce o klientów. Z pożytkiem dla nas, gitarzystów - można by powiedzieć.

Podsumowanie


Hoyer Black Lady Deluxe HEG 320 to połączenie elementów skrajnie różnych konstrukcji. Korpus, mostek i dwa potencjometry to Telecaster. Układ przystawek HH, przełącznik 3-pozycyjny (jakkolwiek jego typ przypomina wczesne Straty), mahoń, odchylona do tyłu główka i menzura 24,75 cala - to Les Paul.

Można by się spierać, której konstrukcji jest tutaj więcej, ale to przypominałoby spór o to, czy zebra jest czarna w białe paski, czy biała w czarne paski. W tym kontekście można uznać, że producent puszcza do nas oko, stosując w tym modelu binding "Zebra". Jedno jest pewne - Hoyer Black Lady Deluxe HEG 320 to niezwykle rasowe, rockowe zwierzę i warto je przygarnąć do swojej stajni. Przyznam się bez bicia, że mnie samego bardzo to korci.

konstrukcja: neck-thru
korpus: mahoń
gryf: 3-częściowy (mahoń, klon)
przetworniki: HHB-100 B, HHB-100 N
potencjometry: VOLUME, TONE (push-pull)
przełącznik: 3-pozycyjny
mostek: Hoyer L Bridge, stały
progi: 22, medium
klucze: Hoyer
wykończenie: czarny lakier, wysoki połysk, binding Zebra
kraj pochodzenia: Korea




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Funkcjonalność:
6
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6
Posłuchaj Testowany sprzęt