FENDER Wayne Kramer Signature Stratocaster

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2011-11-22
FENDER - Wayne Kramer Signature Stratocaster

Wayne Kramer to muzyk uważany za jednego z prekursorów punk rocka. W 1967 roku, mając dziewiętnaście lat, został współzałożycielem zespołu MC5, którego nazwa jest skrótem od Motor City Quintet (rodzinne miasto Detroit to siedziba koncernów samochodowych Ford General Motors i Chrysler).

Pierwszy album grupy zatytułowany "Kick Out The Jams" nagrano podczas dwóch występów w październiku 1968 roku. Do dziś jest on uważany za jedną z ważniejszych płyt koncertowych w historii rocka. Wayne Kramer to postać tak barwna, jak gitara z jego sygnaturą. Oprócz sukcesów estradowych ma on w swoim życiorysie m.in. historię uzależnienia od narkotyków oraz aresztowanie za handel kokainą w 1975 roku, czego następstwem była kara pozbawienia wolności. W latach 80. pracował jako stolarz, równocześnie występując i komponując. Nagrał kilkanaście płyt solowych, jest też autorem muzyki do filmów dokumentalnych i programów telewizyjnych.

Wayne Kramer był członkiem wielu różnorodnych projektów muzycznych. Występował między innymi z eklektyczną grupą Was (Not Was), postpunkowym Pere Ubu, Rage Against The Machine oraz Coheed & Cambria.Wspierał także akcje społeczne, prowadząc prelekcje oraz grając w więzieniach (w tym w Sing Sing z m.in. Tomem Morello i Jerrym Cantrellem).

Gitara sygnowana jego nazwiskiem została po raz pierwszy zaprezentowana na targach NAMM Show 2011. Jest to dość dokładna kopia oryginalnego instrumentu Wayne’a Kramera z drugiej połowy lat 60., który został przez niego samodzielnie zmodyfikowany. Skąd wziął się pomysł na tak wyjątkową postać? Pete Townshend, gitarzysta The Who, nosił w latach 60. trójkolorową marynarkę eksponującą motyw flagi brytyjskiej, czyli The Union Jack. Wzorując się na swoim idolu, Kramer przemalował Stratocastera, wykorzystując elementy flagi Stanów Zjednoczonych. Instrument stał się nie tylko jego znakiem rozpoznawczym, ale również środkiem do wyrażania patriotyzmu i sprzeciwu wobec polityki USA w 1968 roku, której ówczesny kierunek znamy wszyscy z historii.

Budowa


Spróbujmy odnaleźć w instrumencie cechy typowego Stratocastera oraz to, co w tego typu gitarach występuje rzadko. Do klasycznego kanonu należą przede wszystkim: olchowy korpus, klonowy gryf i palisandrowa podstrunnica. Profil szyjki to okrągłe "C" o grubości 22 mm przy progu I i 24 mm przy XII. Szerokość podstrunnicy wzrasta od około 42 mm przy siodełku główki do 51 mm przy XII progu.

Na płytce mocującej gryf wygrawerowane jest hasło Wayne’a Kramera: "This Tool Kills Hate" (to narzędzie zabija nienawiść). Podobne hasła pojawiały się na innych gitarach używanych przez ojca chrzestnego punk rocka, np. "This Machine Kills Time, Jail Guitar Door, Stay Free". Gitara ma niewielkie progi: 1 mm wysokości i 2,2 mm szerokości oraz podobnie mały promień łuku podstrunnicy wynoszący zaledwie 7,25 cala (18,41 cm) - i to są elementy typowe dla dawnych wersji Stratocastera.

Staromodne klucze zamknięte w ozdobnych puszkach to przekładnie nieolejowe Fender/Schaller. Duża główka, tzw. big headstock, również nawiązuje do okresu, kiedy właścicielem marki i patentów Fendera był koncern CBS. Zamiast jednostronnego tremolo zastosowano mostek stały przykręcony bezpośrednio do korpusu, przez który przewleczono struny zakotwiczone w metalowych tulejach.

W pierwszej chwili można tego nie zauważyć, bo uwagę odwracają kolorowe zdobienia. Ten szczegół ma jednak niebagatelny wpływ na brzmienie, podobnie jak zamontowany w środkowej pozycji przetwornik typu PAF. Jest to dwucewkowy Seymour Duncan model ’59, którego puszka, podobnie jak cała gitara, jest wizualnie mocno postarzona. Przetworniki przy mostku i gryfie to Fenderowskie single vintage. W tym miejscu zapewne wielu Czytelników zapyta: widać, że to vintage’owy singiel, ale dokładnie jaki? No właśnie taki: Vintage Style Single-Coil Strat Pickup - zgodnie z opisem producenta. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że nikt nie pamięta ich nazwy, bo są tak stare, że aż zardzewiałe.

Pozostałe elementy układu elektrycznego to już klasyka: 5-pozycyjny przełącznik (1. singiel przy mostku, 2. mostek + środek, 3. humbucker, 4. środek + gryf, 5. gryf), dwa potencjometry barwy i pojedyncza regulacja głośności. Nie znajdziemy tu żadnych dodatków typu rozłączanie cewek humbuckera przełącznikiem push/pull (nie wspominając nawet o układzie S-1), ponieważ sygnał z przystawki Seymour Duncan ’59 wychodzi pojedynczym kablem w plecionym ekranie.

Wrażenia


Instrument wygląda, jakby miał około czterdziestu lat, z czego większość w "służbie czynnej". Dopiero współczesny numer seryjny z napisem "Made In Mexico" i ocieplany pokrowiec wyprodukowany w Chinach wyprowadzają z mylnego przekonania. A jeśli już jesteśmy przy produkcji, to muszę przyznać, że pod tym względem gitara jest znakomita - wzorowo zbudowana i wykończona. Co więcej, postarzona z pasją i smakiem.

Pożółkły, mocno spękany lakier uretanowy zdarty jest w kilku miejscach do żywej deski, a w innych zeszła tylko warstwa czerwona do białej. Gałki potencjometrów trzymają w rowkach pokaźną ilość zapieczonego brudu. W pewnym momencie nawet złapałem się na tym, że obracałem je z pewną niechęcią (by nie powiedzieć wstrętem), sprawdzając, czy przypadkiem coś mi się nie przykleiło do palców.

Części metalowe są mocno wytarte, a śruby, siodełka mostka i nabiegunniki przetworników - skorodowane. Nawet podstrunnica wydaje się przybrudzona przy progach. Wszechobecne rysy i obicia zmatowiałego lakieru ominęły jedynie gryf w miejscu chwytania. Nawet główka ma kilka odprysków i przetarć - po prostu coś pięknego! Do kompletu brakuje tylko brudnego, rozpadającego się futerału połatanego tu i ówdzie taśmą Gaffa, ozdobionego naklejkami z tras koncertowych, no i koniecznie z zepsutym jednym zamkiem. Jednak i bez niego wrażenie jest piorunujące, a dokładność dopracowania tych szczegółów jest na bardzo wysokim poziomie.

Przyglądając się gitarze nieco dłużej, można jednak dojść do wniosku, że niektóre obicia powstały w miejscach, w których przy normalnej eksploatacji zazwyczaj by nie powstały...

Z drugiej strony wypada się zastanowić, czy muzyk szalejący na scenie lub poza nią, pod wpływem środków odurzających lub bez ich użycia, przystaje do standardu reasonable person obowiązującego w porządku prawnym common law? Jednak takie wykończenie gitary ma dwie ogromne zalety. Po pierwsze, zupełnie nie widać brudu, odcisków palców itp. Po drugie, jeśli pojawią się kolejne ślady intensywnej eksploatacji, to znikną one natychmiast w gąszczu tych fabrycznych, a może nawet dodadzą instrumentowi więcej uroku.

Po impresjach wizualnych czas na właściwości manualne. Instrument jest stosunkowo lekki, co ułatwia dłuższe granie, jednak w tym względzie uśmiech niestety może zblednąć, ponieważ gryf jest dość specyficzny - okrągły profil, mały promień podstrunnicy i niskie progi sprawiają przy pierwszym kontakcie wrażenie kołkowatości. Zaczyna się go jednak doceniać, gdy gra się riffy i akordy. Miłośnicy płaskich, wyścigowych gryfów z progami jumbo mogą mieć trudności z zagraniem szybkich przebiegów.

Kolejny problem to podciąganie strun, które z wyżej wspomnianej przyczyny znajdują się bardzo blisko podstrunnicy, w wyniku czego palce opierają się na drewnie i hamują bending. Powyższymi niuansami przestajemy się przejmować, pamiętając, do jakiej muzyki został stworzony ten konkretny instrument. Test odsłuchowy jednoznacznie wskazuje, że należy na nim grać mocno i rytmicznie, nie wdając się w wysublimowane popisy techniczne. Ma być czad jak za dawnych lat, czyli w erze protopunka.

Wayne Kramer pod względem brzmienia to nie subtelne i urokliwe "dzwoneczki" czy "szklaneczki", ale przede wszystkim dźwięki mocne i na swój sposób siermiężne. Gwarantują je odpowiednio dobrane przetworniki oraz stały mostek bez sprężyn, poprawiający wybrzmienie i stabilność stroju.

Gitara najlepiej odzywa się potraktowana mocnym atakiem, co nie oznacza, że brakuje jej dynamiki czy czułości na artykulację. Brzmienie singli włączonych pojedynczo jest dźwięczne i plastyczne, ale ma niezbyt wiele wspólnego ze stylistyką Hanka Marvina czy Marka Knopflera. Połączenie singla z humbuckerem daje przytemperowany dźwięk o dość osobliwej barwie, odległej od klasycznego kanonu Strato.

Największym, a jednocześnie najciekawszym zaskoczeniem jest humbucker w środkowej pozycji. Nie dość, że w ramce od innej gitary, to jeszcze w miejscu, gdzie raczej byśmy się go nie spodziewali, i to nie tylko w Stratocasterze. To miejsce okazuje się jednak świetnym wyborem, ponieważ łączy okrągłość dźwięku uzyskiwanego przy gryfie z przenikliwością pozycji przy mostku. Rezultatem jest wyważona, śpiewna barwa doskonale podkreślająca gitarowy środek pasma akustycznego.

Podsumowanie


Fender Wayne Kramer Strat to gitara bardzo solidnie dopracowana. Wprawdzie jeszcze nie klasy Custom Shop, ale reprezentująca wysoki poziom wykończenia, co potwierdza odpowiednie kwalifikacje i solidność lutników z meksykańskiej fabryki Fendera. Instrument posiada indywidualny charakter zarówno pod względem wyglądu, jak i brzmienia. Próbując określić go jednym słowem, najodpowiedniejszym jest w moim odczuciu przymiotnik "zadziorny".

To instrument nie tylko dla miłośników punk rocka w średnim wieku, ale również dla wszelkiej maści buntowników szanujących dorobek poprzednich pokoleń. Doskonały wybór dla osób szukających ostro brzmiącego Stratocastera, którym nie przeszkadza brak wibratora oraz specyficzny gryf zachęcający do gry rytmicznej.


korpus: olcha
gryf: klon
podstrunnica: palisander
skala: 25,5"
progi: 21
układ elektryczny: Fender Vintage Single (2), Seymour Duncan ’59 Humbucking Pickup (1), przełącznik 5-pozycyjny, potencjometry: VOLUME (1), TONE (2)
mostek: stały
klucze: Vintage "F" Style
wykończenie: Wayne Kramer Flag




Wojciech Wytrążek

Wynik testu
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
5
Wygoda:
4
Posłuchaj Testowany sprzęt