GRETSCH G6129 Silver Jet
Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna
Niewątpliwie mam ostatnio szczęście do ciekawych instrumentów. Tym razem przedmiotem testu jest nie tylko instrument interesujący, profesjonalnej klasy, lecz także, co tu dużo mówić, na naszym rynku absolutnie unikalny.
Gretsch to firma z ogromną tradycją, uznawana za jednego z gigantów amerykańskiego przemysłu muzycznego. Została założona w 1883 roku przez niemieckiego emigranta Friedricha Gretscha, a okres jej świetności przypada na lat 50. i 60. dwudziestego wieku. Legendarni dziś gitarzyści, Duane Eddy i Chet Atkins, grali właśnie na gitarach firmy Gretsch. Bywały w historii firmy lata mniej udane, lecz obecnie, stając się częścią koncernu Fendera wygląda na to, że Gretsch odzyskuje dawną, wysoką formę i wraca na rynek z dobrej klasy, jak zawsze nadzwyczaj oryginalnymi instrumentami.
WYGLĄD
Gitara, którą mam przed sobą, to reedycja słynnego modelu Gretsch Silver Jet 6129. Przyznaję, że na widok tego instrumentu aż zaniemówiłem z wrażenia. Któż mógł wpaść na pomysł pokrycia mahoniowego korpusu tym błyszczącym, srebrzystym materiałem? Po chwili przypomniałem sobie, że znajomy perkusista kupił sobie kiedyś bębny firmy Gretsch i wyglądały one dokładnie tak samo. Podobnie jak wtedy, moja wesołość natychmiast ustąpiła, gdy usłyszałem jak znakomicie ten instrument brzmi. Cóż, w tamtych czasach taka była moda, ten design idealnie pasował do błękitnych, zamszowych butów i kurtki z wężowej skóry.
Gitara Gretsch Silver Jet jest zbliżona kształtem do Gibsona Les Paula. Korpus podobnie wykonano z mahoniu i klonu (laminowana nakładka), różnicą jest zastosowanie w nim tzw. Tone Chambers, czyli pustych komór nadających brzmieniu instrumentu nieco akustycznego charakteru. Gitara to konstrukcja set-on, szyjkę jej wykonano z mahoniu, podstrunnica to heban. Jak przystało na firmę z tradycjami mamy tu do czynienia z kilkoma szczegółami wykończenia instrumentu bardzo istotnymi z punktu widzenia kolekcjonerskiej zgodności z oryginałem. Niuanse te, moim zdaniem niezbyt istotne jeżeli chodzi o rzeczywistą wartość użytkową Silver Jeta, to przede wszystkim: markery o kształcie nazwanym "humped-block", strunociąg G-Cutout Tailpiece, chromowane pokrętła z wygrawerowanym rysunkiem strzały "plain arrow", klucze o odkrytym mechanizmie ślimakowym firmy Grover. Dużo istotniejsze wydaje się zastosowanie mostka Space Roller Bridge z osobnymi, rolkowymi siodełkami, pozbawionego niestety możliwości precyzyjnej regulacji menzury każdej struny.
Wiem z doświadczenia, że praktycznie uniemożliwia to dokładne wystrojenie instrumentu i nie potrafię zrozumieć dlaczego producenci mimo oczywistych wad tego rozwiązania, nader często stosują je w swoich replikach instrumentów. Gitara posiada dwa przetworniki firmy DeArmond o nazwie Filter’Tron. Obecnie istnieje kilka ich odmian - tu mamy do czynienia z modelem High Sensitive (humbucker zbudowany na bazie magnesów Alnico). Ciekawy i niestandardowy układ elektryczny instrumentu tworzą ponadto dwa potencjometry VOLUME dla każdego z przetworników osobno, dodatkowy potencjometr MASTER VOLUME oraz dwa trójpozycyjne przełączniki uchylne. Pierwszy z nich to klasyczny przełącznik wyboru przetworników, drugi to rzadko spotykany MASTER TONE SWITCH. Jego działanie odpowiada współcześnie stosowanym potencjometrom barwy, z tym że tu mamy do wyboru tylko trzy niejako na sztywno zdefiniowane ustawienia. Pierwsze z nich podbija nieco basy, w środkowej pozycji mamy ustawienie neutralne, trzecie zaś ogranicza tylko tony wysokie. Wszystkie podzespoły elektryczne zastosowane w gitarze są dobrej klasy - widać tu wiarę w stare, sprawdzone rozwiązania. Podobnie ich montaż wykonany jest bardzo profesjonalnie.
Wygoda gry na instrumencie jest wręcz wzorcowa. Mój egzemplarz był świetnie ustawiony, profil gryfu, niska akcja strun sprawiają, że gra na nim to prawdziwa przyjemność. Niestety po chwili oględzin okazało się, że ktoś wykonał tu coś co nazywa się potocznie "strzałem we własną stopę". Jeden drobiazg: ostre wykończenie krawędzi progów i coś znacznie istotniejszego - wyraźne brzęczenie struny E1 na progu pierwszym. W gitarze za blisko 10 000 zł coś takiego absolutnie nie ma prawa się zdarzyć. Powiem więcej, w żadnej gitarze taka usterka nie ma prawa wystąpić. Dla mnie to drobiazg, ponieważ mam kilku zaprzyjaźnionych lutników, którzy naprawią to w mgnieniu oka, lecz potencjalnego klienta może to przyprawić o stan przedzawałowy. Gitara przeznaczona do sprzedaży, niezależnie od jej ceny, powinna chyba być wyregulowana i dokładnie sprawdzona.
Na sucho brzmienie Silver Jeta od razu zdradza tajemnicę jego konstrukcji. Dzięki pustym komorom w korpusie gitara jest znacznie głośniejsza niż przeciętny instrument typu solid-body. Dźwięk jest dynamiczny, gitara gra pełnym pasmem, naprawdę słychać w nim klasę. Przyznaję, że na początku zmylony specyficznym wyglądem gitary podchodziłem do niej jako do pewnego rodzaju ciekawostki, która wyglądając niekonwencjonalnie niekoniecznie musi brzmieć dobrze.
PODŁĄCZAMY
Po wpięciu instrumentu do wzmacniacza nabrałem pewności, że Silver Jet to naprawdę bardzo doskonale brzmiąca gitara. Przetwornik przy gryfie gra ciepłą, okrągłą barwą o dużej dynamice i selektywności. Troszkę może zbyt cienkim, starodawnym brzmieniem gra przetwornik bridge, lecz na pewno nie można mu odmówić charakteru. Silver Jet ogólnie gra dźwiękiem z przewagą dolnych i środkowych częstotliwości, przy niezbyt eksponowanej górze. Tajemnicą firmy jest to, jak konstruktorzy zdołali mimo to uniknąć zamulonego tonu instrumentu. Chwili przyzwyczajenia wymaga opanowanie systemu potencjometrów i przełączników, który jednak okazuje się mieć sens i jest przy tym całkiem wygodny. Po włączeniu przesteru (czego się nieco obawiałem) instrument nie stracił nic ze swojej klasy. Gitara odezwała się ciepłym, lejącym tonem, podobnie jak brzmienie czyste charakteryzującym się dużą selektywnością. Nie jest to przyprawiający o drżenie nogawek metalowy cios, lecz raczej coś, co można by określić jako Light Les Paul Sound. Ze współczesnych gitar od razu przypomniało mi się brzmienie instrumentów z dobrego okresu manufaktury Briana Moore’a. Może po prostu tak brzmi prawdziwy Gretsch. W każdym razie ten zwarty, ciepły, a zarazem mocny ton bardzo mi się podoba. Do tego faktem jest, że w naszym kraju mało kto brzmi w podobny sposób. Po kilku dniach spędzonych z Gretschem dobrze rozumiem, dlaczego instrumentów tej marki bardzo często używają tak unikalnie brzmiący gitarzyści, jak The Edge czy Keith Scott z zespołu Briana Adamsa. Ton Silver Jeta nie przypomina niczego, co do tej pory miałem w rękach i dla mnie to jest jego wielka zaleta.
PODSUMOWANIE
Gretsch Silver Jet to oryginalny, wysokiej klasy instrument o unikalnym, rzadko spotykanym charakterze brzmieniowym. Mimo świetnej jakości dźwięku, nie w każdym gatunku muzycznym znajdzie zastosowanie. Wspaniałe, czyste brzmienie świetnie sprawdzi się w muzyce bluesowej, country oraz pop, natomiast amatorom ciężkiego łojenia raczej jej kupno odradzam. To nie jest instrument do tych celów, wydobycie piękna jego brzmienia wymaga nieco subtelniejszych zastosowań. Moja ocena byłaby znacznie wyższa, gdyby firma nieco bardziej przyłożyła się do wykończenia instrumentu. Cóż, może po prostu trafiłem na feralny egzemplarz. Mimo to mój końcowy werdykt jest absolutnie pozytywny, to instrument profesjonalnej klasy i chętnie bym go widział w kolekcji moich gitar. Tylko nie wiem co by moi poważni koledzy jazzmani powiedzieli widząc mnie na scenie z taką elektroluminescencyjną, świecącą gitarą... I skąd wziąć tę wężową kurtkę do kompletu?
Artur Lesicki
podstrunnica - heban; promień podstrunnicy - 12"; klucze - Grover;
osprzęt - chromowany; strunociąg - Gretsch G-Cutout;
przetworniki - DeArmond High Sensitive Filter’Tron (2); potencjometry
- VOLUME (2), MASTER VOLUME (1); wykończenie - srebrzyste