CHARVEL Pro-Mod So-Cal Style

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki CHARVEL
Testy
2014-08-04
CHARVEL - Pro-Mod So-Cal Style

Od początku swego istnienia gitary marki Charvel były związane z Fenderem - to właśnie Wayne Charvel w połowie lat 70. w swoim warsztacie naprawiał i przerabiał na życzenie użytkowników instrumenty Fendera. W drugiej połowie tej dekady, częściowo bazując na fenderowskich podzespołach zaczął produkować gitary przygotowane pod kątem cięższych brzmień...

Autor testu: Wojciech Wytrążek
Zdjęcia i audio Krzysztof Inglik

W 1978 r. firmę kupił Grover Jackson. Nowe instrumenty zyskały uznanie i popularność w latach 80. XX w. na fali rocka i heavy metalu, a ich znanymi użytkownikami byli m.in. Eddie Van Halen, Richie Sambora i Vinnie Vincent. Wtedy też oprócz gitar budowanych w amerykańskiej manufakturze, na rynku pojawiły się modele wytwarzane na dalekim Wschodzie. Przez kilka lat marka Charvel/Jackson należała do Japończyków. W 2002 r. odkupił ją Fender, szybko wprowadzając na rynek wyczynowy model San Dimas.

OGLĄDAMY


Testowany model So-Cal (skrót od Southern California) pod względem budowy reprezentuje sprawdzony kanon lutniczy - korpus wykonano z olchy, gryf z klonu. Podstrunnica ma zmienny promień rosnący od 12 do 16 cali (304,8 - 404 mm) i nabito na nią 22 progi w rozmiarze jumbo. Profil gryfu to charakterystyczny San Dimas (o czym więcej poniżej). Patrząc z góry na główkę, można łatwo zauważyć pionowo ułożone słoje, co świadczy o tym, że szyjka została wycięta metodą "quartersawn". Daje to dużą sztywność i małą podatność na wypaczenia. Ta metoda cięcia nie należy do ekonomicznych, ponieważ z jednego kawałka drewna można uzyskać znacznie mniej gryfów niż przy zwykłym cięciu kątowym. To niewątpliwie ważna zaleta instrumentu, szczególnie w odniesieniu do jego ceny, ponieważ technologię tę stosuje się zazwyczaj w droższych modelach Custom Shop.

Główkę w kształcie typowym dla modeli Stratocaster uzbrojono w czarne klucze olejowe. Most to dwustronnie blokowany wibrator Floyd Rose w najbardziej klasycznej postaci, bez jakichkolwiek modyfikacji i udziwnień. Układ elektryczny tworzą dwa mocne humbuckery Seymour Duncan - SH-6N Distortion przy gryfie i TB-6 Distortion przy mostku. Jest to para sprawdzonych przetworników opartych na dużych magnesach ceramicznych, zapewniających dość wysoki poziom sygnału przy zachowaniu wyrazistości brzmienia, używanych przede wszystkim do ciężkiego rocka i metalu. Kontrola układu została sprowadzona do niezbędnego minimum, które stanowi trójpozycyjny przełącznik i potencjometr głośności - nie zastosowano tu ani jednego potencjometru TONE.

Testowanej gitarze trudno cokolwiek zarzucić pod względem jakości wykonania. Elementy konstrukcyjne są dokładnie dopasowane, lakier starannie położony, progi prawidłowo przeszlifowane. Jedynie do ich końcówek w najwyższych pozycjach można mieć drobne zastrzeżenia. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że typu drobiazgi mogą dotyczyć konkretnego egzemplarza, a nie całej serii. Drobnym minusem jest też brak pokrowca, którego przy cenie powyżej 3000 złotych klient często się spodziewa.

GRAMY


Biorąc gitarę do ręki, w pierwszej chwili czujemy się jak ze zwykłym Stratocasterem - podłączając kabel prawą ręką intuicyjnie trafiamy na gniazdo zamontowane w znanym miejscu. Różnice jednak zaczyna się szybko wyczuwać lewą ręką. W pierwszej chwili gryf sprawia wrażenie szerokiego, jest to jednak mylne odczucie spowodowane jego nieco spłaszczonym profilem, który jest oryginalny i nie przypomina ani tego stosowanego w Fenderach, ani tego stosowanego w Ibanezach. Szyjka przy siodełku główki ma szerokość 42,6 mm (dokładnie tyle, co w moim 20-letnim Stracie American Standard). Przekrój gryfu trudno jednak określić jako "C", nawet spłaszczone. Przypomina on raczej znak nawiasu " ( ", jednak różni się od płaskiego profilu znanego z Ibanezów RG wyczuwalnym akcentem w środku.

Zmienny promień podstrunnicy jest znakomitym rozwiązaniem - w niższych pozycjach wygodnie łapie się akordy, a podciąganie strun w wysokich jest wyjątkowo łatwe. Trudno też mieć zastrzeżenia co do akcji strun, którą od razu można ustawić bardzo nisko, nie niepokojąc się o brzęczenie strun o progi. Gałka głośności jest nieco dalej niż w klasycznym Stracie, co przy bardziej zamaszystym graniu w okolicach mostka okazuje się bardzo dobrym rozwiązaniem. Brak potencjometrów barwy w tym przypadku nie jest wadą - po pierwsze, jest to gitara stworzona do ostrego, rockowego grania; po drugie, wypadałoby odpowiedzieć na pytanie, jak często używa się regulacji tonu w rockowym wiośle? Wielu gitarzystów usuwa tę część układu, zostawiając potencjometry jedynie dla wrażenia wizualnego.

Most Floyd Rose działa bez zarzutu, choć oczywiście proces ustawiania menzury nie należy do najłatwiejszych. Rekompensatą jest znakomita stabilność stroju i sprężyste działanie całego mechanizmu wibrata. Do tego dochodzi niepodrabialny efekt flatter, który uzyskuje się tutaj przy uderzeniu w wajchę dość łatwo.

BRZMIENIE


Już pierwszy rzut oka na gitarę sugeruje, że mamy do czynienia z instrumentem przeznaczonym do brzmień przesterowanych, co sugeruje także słowo "Distortion" w nazwach modeli przetworników. Czytając specyfikację można się tu spodziewać bardzo mocnego kopnięcia i głośnego dźwięku o wysokim poziomie sygnału. Okazuje się jednak, że na czystym kanale wzmacniacza dźwięk oczywiście jest energetyczny, ale przyjemnie zaokrąglony i zaskakująco przypominający konstrukcje Strat/Tele. Co ważne, nie traci plastyczności, ani selektywności - reasumując, na czystej barwie gra się naprawdę przyjemnie.

Na barwie typu crunch z przetwornika przy mostku otrzymujemy przester, który wypada określić jako gruboziarnisty. Zamiast "bzyczenia" w górze, które niekiedy pojawia się przy mocnych pickupach ceramicznych, czuje się tu mocny drive z charakterystycznym growlem w środku pasma. Przetwornik przy gryfie daje nieco bardziej stonowaną barwę nadającą się nie tylko do długich dźwięków, ale także do potoczystych bluesowych fraz - choć na mój gust jest trochę zbyt mocno skompresowany. Głównym zastosowaniem testowanej gitary jest jednak niewątpliwie przester w dowolnej postaci i gitara nie pozostawia nam co do tego złudzeń. Brzmienie ma solidną podstawę, wyraźny środek i dźwięczną górę dzięki klonowej podstrunnicy. Wdzięcznie odzywają się alikwoty, a góra pasma jest ładnie zaokrąglona. Powerchordy w poszczególnych pozycjach wybrzmiewają równo i energetycznie, a szybsze przebiegi zachowują czytelność i dynamikę.

PODSUMOWANIE


Gitary Charvel stały się synonimem kalifornijskich instrumentów hot-rod - podrasowanych i zmodyfikowanych Stratocasterów - wszakże taka jest historia tej marki. Testowany model Pro-Mod So-Cal Style w pełni to potwierdza, dowodząc że warto zwrócić na tę markę uwagę, jeśli szukamy gitary nawiązującej do złotej dekady heavy metalu i rocka, ale jednocześnie rasowej i nietuzinkowej. Oprócz naprawdę rozsądnej ceny, jej największymi zaletami są niewątpliwie: bardzo wygodny (zdecydowanie ponad przeciętną) gryf z cięcia quartersawn (!), świetne rockowo-metalowe brzmienia, spory potencjał barwy czystej (pomimo zastosowania mocnego układu 2H) oraz zwracające uwagę, kontrastowe wykończenie tego Super-Strata.

konstrukcja: bolt-on
menzura: 25,5" (648 mm)
gryf: klon
podstrunnica: klon
progi: 22 jumbo
korpus: olcha
układ elektryczny: Seymour Duncan
TB-6 Distortion, Seymour Duncan SH-6N
Distortion, przełącznik 3-pozycyjny, Volume
mostek: Floyd Rose
klucze: zamknięte olejowe
wykończenie: Snow White
kraj pochodzenia: Meksyk


Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
5
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt