FENDER Coronado

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2014-01-08
FENDER - Coronado

Wszystkie słynne firmy mają na swoim koncie zarówno modele, które przeszły do historii, jak i eksperymentalne, które pojawiły się na krótko w jakimś okresie działalności firmy, by potem zniknąć na całe dekady.

Czasem są one wskrzeszane - pojawiają się rozmaite reedycje i FSR-y (czyli "factory special run"). Niekiedy jednak wracają do katalogu firmy jako regularne modele. Tak jest właśnie z testowanym właśnie "Coronado"

CORONADO


Model Fender Coronado, który zobaczyć można w arsenale chociażby Josha Klinghoffera z Red Hot Chili Peppers, obecny był pierwotnie w katalogach FMIC od 1966 do 1972 roku (a zaanonsowano go już w roku 1965) w trzech różnych wersjach - z jednym i dwoma pickupami, a także jako dwunastostrunówka. Niewątpliwie powstał na kanwie popularności instrumentów takich jak Gretsch Country Gentleman, którego używali między innymi Elvis Presley i George Harrison. Jakkolwiek w wersji fenderowskiej, mamy do czynienia ze swego rodzaju hybrydą - pierwsze co rzuca się w oczy to główka, nawiązująca kształtem do trademarku tej kalifornijskiej firmy. Czy to wszystko? Obejrzyjmy gitarę nieco dokładniej...

BUDOWA


Coronado to instrument z tej samej serii co testowany ostatnio Stratocaster - Modern Player. Korpus gitary wykonany został z laminatu klonowego, wykończonego czerwonym lakierem poliestrowym na wysoki połysk, a wszystkie jego krawędzie ozdobione zostały bindingiem. Rolę otworów rezonansowych pełnią klasyczne dla tego typu konstrukcji "efki". Wewnątrz, przez środek korpusu biegnie olchowy, lity blok. Zastosowany tu mostek to Fender Pinned Adjusto-Matic wraz ze strunociągiem Floating "F" Trapeze Tailpiece. Dźwięk ze strun zbierają dwa humbuckery Fender Fideli'Tron, które wizualnie przypominają Gretsche Filter'Tron (pierwotnie, w latach sześćdziesiątych używano w tym modelu przystawek firmy DeArmond). Z przetwornikami współpracują dwie pary potencjometrów - 2x TONE oraz 2x VOLUME - a także trójpozycyjny przełącznik. Pod pickupami zamontowana została czarna, trójwarstowa płytka chroniąca korpus.

Klonowy gryf Fendera Coronado jest przykręcony do korpusu (a raczej do centralnego, olchowego bloku) za pomocą czterech śrub, zupełnie jak gryf Stratocastera, do którego nawiązuje kształt główki. "Nawiązuje", ponieważ nie jest to ani dokładnie mała główka rodem z lat sześćdziesiątych, ani duża główka spotykana w Stratach z lat siedemdziesiątych - Coronado jest gdzieś pomiędzy nimi. Na główce mamy sześć zamkniętych kluczy, drzewko obniżające struny wiolinowe oraz dostęp do pręta regulującego naprężenie gryfu. Siodełko wykonane jest z syntetycznej kości - szerokość gryfu w tym miejscu wynosi 42 milimetry. Materiał wykorzystany na podstrunnicę to palisander. Nabito na nią 21 progów Medium Jumbo i umieszczono markery pozycji z perłowych bloków. Krawędzie podstrunnicy wykończone są bindingiem, na którym pozycje oznaczono dodatkowo czarnymi kropkami.

WRAŻENIA


Wizualnie gitara prezentuje się świetnie - lakier ma delikatnie metaliczny charakter, zupełnie jak w przypadku karoserii samochodowych - zdecydowanie przyciąga wzrok. Kontrastuje z nim binding oraz czarne elementy, takie jak gałki i płytka. Strunociąg z drewnianym elementem, w którym wycięto tak dobrze nam znaną stylizowaną literę "F" oraz perłowe bloki markerów dodają tu nutkę elegancji, ale dzięki rockowej główce, charakterystycznym pickupom i gałkom rodem ze starych wzmacniaczy Fendera instrumentowi zdecydowanie bliżej duchem do tzw. hot-rodów, którym tak przesiąknięte są rock'n'rollowe gitary Gretscha - lata pięćdziesiąte, subkultury motocyklistów i Kalifornijskie szlaki. Takie skojarzenia przychodzą mi do głowy. Od strony manualnej gitara jest kompletnie "intuicyjna" - to znaczy każdy kto zna instrumenty Fendera będzie się tu czuł jak w domu. Grając chwilę na niepodłączonym instrumencie przekonałem się, że akustycznie brzmi on dużo lepiej niż większość podobnych konstrukcji jakie testowaliśmy. A jak jest na wzmacniaczu? Czas włączyć prąd.

Zastosowanym tu przystawkom Fender Fideli'Tron zdecydowanie bliżej jest do singli P90 niż do pełnowymiarowych, oldchoolowych humbuckerów typu PAF. Sygnał jest dość mocny, ale środkowe i niskie częstotliwości nie są aż tak podbite. Pierwsze sekundy załączonej próbki audio to kolejne pozycje przełącznika: I (mostek), II (mostek + gryf) i III (gryf). Pomiędzy II i III pozycją nie ma bardzo dramatycznej różnicy - w II uwypuklony jest charakterystyczny wyższy środek, który daje o sobie znać przy zmianach artykulacyjnych, takich jak mocniejsze szarpnięcie struny. Szczególnie słyszalne jest to przy frazach solowych. W każdej z pozycji obecna jest swego rodzaju "szklanka" - ów specyficzny sound, plasujący się gdzieś w połowie drogi pomiędzy P90, a singlem Telecastera. Myślę, że jest to słyszalne na nagraniu.

Wysokie dźwięki mają w ataku "puknięcie", może nie takie jak jazzowe archtopy, ale po skręceniu gałki TONE da się tu całkiem satysfakcjonująco jazz pograć. Z przesterem gitara radzi sobie także całkiem dobrze i jest przy tym dość odporna na sprzężenia. Oczywiście nie jest to "wiosło" do ciężkich odmian rocka, ale jak pokazuje ostatnia próbka - da się na tym pograć także metal. Tak czy inaczej we wszystkich gatunkach pomiędzy rock'n'rollem, a heavy rockiem powinno sobie dać doskonale radę. Zastrzeżenia od strony użytkowej miałbym dwa. Po pierwsze, gitara dość łatwo mi się rozstrajała - zaledwie po chwili dość dynamicznego grania trzeba ją było korygować. Tak więc przyszły nabywca musi moim zdaniem zainwestować w blokowane klucze, najlepiej te o zmiennej wysokości, dzięki czemu unikniemy konieczności stosowania drzewka na struny wiolinowe. Przydałoby się też przeszlifować rowki w siodełku, by tam nie blokowały się struny.

Druga sprawa to maskownica - przy gryfie przykręcona jest bezpośrednio do korpusu, a od strony pokręteł opiera się na blaszce przymocowanej do boku korpusu. Widoczna na zdjęciu śrubka na środku płytki obija się dość słyszalnie o korpus podczas gry, gdy kładziemy na płytce palce. Jednakże to jedyne moje "ale" i niech nie przysłaniają Wam one zalet, których jest tu znacznie więcej.

PODSUMOWANIE


Od jakiegoś czasu obserwujemy poszerzanie oferty katalogowej Fendera o modele gitar dotychczas niedostępne. Kiedyś żartowało się, że cały katalog Fendera to Straty i Tele w różnych wersjach kolorystycznych. Obecnie mamy wysyp rozmaitych modeli, które powinny trafić do szerokiego grona muzycznych odbiorców. Jednym z nich jest Coronado - reedycja klasyki, która weszła na rynek w połowie lat sześćdziesiątych, nawiązując konstrukcyjnie do instrumentów używanych przez artystów takich jak Elvis Presley. Jest to bez wątpienia dość oryginalna i interesująca gitara.


konstrukcja: hollow-body, bolt-on
korpus: klon (laminat), olchowy blok
gryf: klon, profil "C"
podstrunnica: palisander
siodełko: syntetyczna kość
progi: 21, medium-jumbo
menzura: 25,5" (648 mm)
radius: 9.5" (241 mm)
klucze: Fender Standard Cast/Sealed
mostek: Pinned Adjusto-Matic +
Floating "F" Trapeze Tailpiece
elektronika: 2x Fideli'Tron Humbucking,
przełącznik 3-pozycyjny, 2x VOLUME, 2x TONE
wykończenie: wysoki połysk w kolorze
Candy Apple Red
wyposażenie: zestaw kluczy, struny
Fender Nickel Plated Steel 009-.042
kraj pochodzenia: Chiny


Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
5
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt