FENDER American Vintage '56 Stratocaster

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki FENDER
Testy
2013-03-04
FENDER - American Vintage '56 Stratocaster

O powołanej do życia w roku 1946 firmie Fender napisano już chyba wszystko. Jest to bez wątpienia firma, która swoimi instrumentami wywarła ogromny wpływ na historię muzyki. Nic więc dziwnego, że co rusz mamy do czynienia z reedycjami, wznowieniami i interpretacjami klasyki. Ile już tego było? A któż by to zliczył...

Za każdym razem jednak, nowe-stare gitary marki Fender wzbudzają gigantyczne zainteresowanie. Nie inaczej jest z serią American Vintage, która przywraca do życia kalifornijskie instrumenty wykonane według oryginalnych specyfikacji, wyłącznie z wyselekcjonowanych materiałów. Do tej linii produktów zaliczają się następujące gitary: '56 Stratocaster, '59 Stratocaster, '65 Stratocaster, '52 Telecaster, '58 Telecaster, '64 Telecaster, '65 Jaguar, '65 Jazzmaster. Do naszej redakcji trafił piękny, encyklopedyczny wręcz okaz Stratocastera '56. Dlaczego encyklopedyczny? Spójrzcie sami na zdjęcia - klasyka klasyki.

BUDOWA


Korpus tej gitary wykonany został z olchy i wykończony technologią Flash Coat Lacquer w kolorze 2-tone Sunburst (dostępny jest także korpus jesionowy, wykończony lakierem Aged White Blonde). Zgodnie ze specyfikacją vintage, biała, jednowarstowa płytka, została przymocowana do korpusu za pomocą ośmiu wkrętów - w przeciwieństwie do modeli American Standard, gdzie trójwarstwową płytką trzyma aż jedenaście śrubek. Mostek tu zastosowany to American Vintage Synchronized Tremolo, oparty na sześciu wkrętach. Siodełka wykonane są z giętej blachy, z wybitymi stemplami "Fender".

W płytce osadzono trzy przetworniki w klasycznym układzie SSS: American Vintage '56 Strat Single-Coil. Zostały one nawinięte specjalnie dla serii American Vintage, a podstawą ich jest magnes AlNiCo III, który został przez Fendera zastosowany po raz pierwszy właśnie w roku 1956. Sterowanie przetwornikami to klasyczny Stratocaster: trzy potencjometry (dwa TONE oraz jeden VOLUME) i przełącznik pięciopozycyjny. Wprawdzie w oryginale przełącznik miał tylko trzy pozycje, ale jest to jeden z tych elementów konstrukcyjnych, który nie przetrwał próby czasu - nawet w dokładnych reedycjach z Custom Shopu znajdziemy przełącznik pięciopozycyjny w futerale, bo firma wie, że takiej modyfikacji i tak dokona potem 100% klientów. Przełącznik pięciopozycyjny daje bowiem to, co na trzypozycyjnym uzyskiwało się sztuczką, polegającą na zatrzymaniu go w połowie pomiędzy kolejnymi pozycjami: połączenie równoległe cewek dwóch singli (stąd pochodzi określenie "międzypozycje", którą obecnie często nazywa się pozycje drugą i czwartą przełącznika). Właśnie ta charakterystyczna barwa stała się ikoną Stratocastera. Wspomniany potencjometr VOLUME to tak zwany "master", a więc jego praca wpływa na wszystkie trzy przetworniki. Jeśli chodzi o gałki TONE, dolna obsługuje przystawki pod mostkiem i środkową, a górna, pickup pod gryfem.

Przejdźmy teraz do gryfu, który jest ucieleśnieniem słowa "vintage". Wykonany z jednego kawałka klonu o profilu łagodnego "V" - to jeden z najbardziej cenionych kształtów gryfu Fendera, a wprowadzony został właśnie w połowie lat pięćdziesiątych. Radius podstrunnicy wynosi tu 7,25 cala (czyli około 184 milimetry). Progów mamy 21, a ich rozmiar Fender określa jako "vintage style", czyli dość niskie i cienkie. Grubość szyjki przy siodełku - notabene, wykonanym z kości - wynosi 42 milimetry. Jak przystało na reedycję gitary stworzonej ponad pół wieku temu, regulacja gryfu też odbywa się w stylu vintage - patent tu zastosowany nosi nazwę Vintage-Style Heel Adjust. Znaczy to tyle, że dostęp do pręta regulującego mamy od strony maskownicy. Na główce znajdziemy sześć kluczy, także typu vintage, w których końcówkę nawijanej struny zaczepiamy wewnątrz kołka: Fender Deluxe Vintage Style. Pierwsze dwie struny podtrzymuje oldschoolowy motylek z giętej blachy. Do Fendera American Vintage '56 Stratocaster zakłada się fabrycznie struny "regular", czyli o grubościach od 10 do 46 (Fender USA 250R NPS).

Gitara zapakowana jest w stylowy futerał obity tweedem, w którym znajdziemy także garść ulotek (w tym reprodukcje informacji dodawanych do instrumentów w latach pięćdziesiątych), pasek, niklowaną osłonę na mostek, przełącznik trójpozycyjny (jeśli ktoś zapragnie powrócić do vintage'owej specyfikacji w 100%), szmatkę do czyszczenia gitary oraz klucz do regulacji mostka.

W PRAKTYCE


Jedno trzeba napisać już na samym początku części praktycznej testu: Fender American Vintage '56 Stratocaster to gitara wykonana fenomenalnie. Dbałość o szczegóły, jakość lakieru, faktura drewna - wszystko to sprawiło, że przez dłuższą chwilę obracałem instrument na wszystkie strony, uważnie mu się przyglądając. Gryf o profilu "soft V" - no cóż, jeśli chodzi o Stratocastera to również mój faworyt. Moim zdaniem, o ile Ibanez musi być płaski i "sportowy", o tyle Stratocaster powinien mieć w sobie trochę mięsa, a lekki profil "V" powoduje, że wzorem największych blues-rockowych mistrzów, nasz kciuk ląduje w "nieprawidłowej" pozycji na górze, zyskując naturalne wsparcie dla intensywnych bendów. Jedyne co mi osobiście przeszkadza (a raczej czego ja akurat nie lubię) to zbyt mocne lakierowanie gryfu - wolałbym satynowe wykończenie, jak w serii American Standard, lub też całkowicie "postarzone" (relic), gdzie lakier jest zdarty do żywego drewna.

Kilka słów należy powiedzieć o progach i promieniu podstrunnicy, bo dla niektórych może to być zaskoczenie, w czasach wszechobecnego "extra-jumbo" i kompensowanych radiusów. Progi w tym instrumencie są praktycznie symboliczne - grając na Stracie '56 mamy więc cały czas kontakt z podstrunnicą. Promień również jest mały (ok. 184 milimetry), a więc podstrunnica jest dość zaokrąglona. Cóż to oznacza, pomijając przyzwyczajenia, bo to sprawa osobista. Otóż przy podciąganiu, pierwsze dwie struny mogą być wygaszane przez progi. W skrajnym przypadku nasz ekspresyjny, bluesowy bend po prostu zostanie ucięty jak nożem. Można tego uniknąć podnosząc odpowiednio wysoko struny, ale - no właśnie - coś za coś. Reszta ergonomii gitary (korpus) jest wszystkim doskonale znana - wszakże ten design jest z nami od ponad pięćdziesięciu lat. Czas podłączyć tego "wskrzeszeńca" do prądu.

Przetwornik pod mostkiem nie jest tak ostry jakby się można było tego spodziewać. W zasadzie ma dość wyraźnie zaokrągloną górę, a używając go, nie czujemy potrzeby skręcania potencjometru TONE. Gra się na nim bardzo dobrze, szczególnie jeśli podbijemy nieco sygnał boosterem. Druga pozycja dziedziczy ową zaokrągloną górkę, ale zyskuje ów charakterystyczny, wysoki growl, jak gdyby zatrzymać pedał wah nie do końca otwarty. Ta pozycja wypada naprawdę bardzo dobrze - wszelkie niuanse artykulacji wychodzą jak trzeba (efekt wah przy graniu na poszczególnych setach stłumionych strun!), wszystko się zgadza. Trzecia pozycja nie jest nadmiernie ostra i brzmi w zasadzie podobnie do piątej, ma tylko trochę więcej środka i mocniejszy atak. Czwarta pozycja, przez swe charakterystyczne "dzwoneczki", ulubiona przez wszelakiej maści balladowców i samozwańczych spadkobierców SRV. Jak na mój gust mogłaby być nieco jaśniejsza i mieć więcej powietrza, swoistego szmeru w górze pasma.

No i wreszcie, piąta pozycja - moja ulubiona - z bardzo ładną dynamiką, sprężysta, nie zamulona, ale ciepła jednocześnie. Dodać tutaj lekki drive na lampowym piecu, kontrolowany spod ręki gałką VOLUME i niczego więcej do szczęścia nie trzeba. Porównując tę gitarę do typowego Stratocastera z przystawkami opartymi na magnesach AlNiCo V, brzmienie wydaje się być nieco bardziej nosowe, z akcentem w wyższym środku i zaokrągloną górą. Nie jest to jednak coś czego nie zniwelowałaby manipulacja potencjometrami wzmacniacza, więc sam do końca nie wiem na ile ta zmiana jest "dramatyczna", czy "rewolucyjna". Koniec końców, jest to po prostu bardzo dobry Stratocaster, który brzmi dokładnie tak jak sobie to wyobrażamy, otwierając stylowy, tweedowy futerał.

PODSUMOWANIE


Klasyka, klasyka, klasyka - tyle można by powiedzieć o testowanym instrumencie. Za dostępnym w Custom Shopie modelu '56, w którym stosowany był ów legendarny profil gryfu (zwany po angielsku "boat-neck"), przyszedł bardziej przystępny cenowo, ale również wyśrubowany jakościowo Fender American Vintage '56 Stratocaster. Nowy model w katalogu Fendera to możliwość kupna nowej fabrycznie gitary wykonanej tak, jakbyśmy kupowali ją w nowojorskim salonie muzycznym w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Jest nawet reprodukcja oryginalnych kart informacyjnych. Back to the '56? A czemu by nie...


korpus: lekka olcha
gryf: klon, profil soft-V, Vintage-Style Heel Adjust
podstrunnica: klon, radius 184 mm
siodełko: kość, szer. 42 mm
progi: 21, Fender Vintage-Style
przetworniki: 3x American Vintage
'56 Strat Single-Coil (AlNiCo III)
potencjometry: 1x VOLUME, 2x TONE
przełącznik: pięciopozycyjny
klucze: Fender Deluxe Vintage Style
mostek: Fender American Vintage Synchronized Tremolo
w zestawie: Fender Deluxe VintageTweed Case (futerał),
Vintage '56 Strat Strap (pasek), kabel, ściereczka do
czyszczenia gitary, Vintage 3-Position Switch
(vintage'owy przełącznik trójpozycyjny),
'50s Strat Information Kit (reprodukcja starych ulotek),
Bridge Cover (niklowana osłona na mostek),
Owner's Manual (instrukcja), Saddle Height Wrench
(klucz do regulacji mostka).




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt