BUDOWA
Solidna, wręcz pancerna obudowa z dwóch aluminiowych odlewów kolorem przypomina tweedowe obicie starego Bassmana, a efekt wizualny potęguje jej chropowata faktura. Na klapie zakrywającej komorę baterii, stanowiącej jednocześnie wyłącznik, umieszczono ozdobną tabliczkę z nazwą modelu, która sprawia wrażenie dopiero co odczepionej od sprzętu Fendera. Górna część mieści sześć potencjometrów (dwie skrajne gałki są podwójne) oraz diodę sygnalizującą załączenie efektu. Pierwsza gałka od prawej strony to czułość i głośność, kolejne to korekcja góry i dołu pasma, natomiast ostatnia to regulacja góry i najwyższej części pasma, czyli - prezencja. Układ potencjometrów jest prawie identyczny jak we wzmacniaczu Bassman z tą różnicą, że efekt jest wzbogacony o potencjometr głośności, czyli coś, co przypomina nieobecny w pierwowzorze potencjometr MASTER VOLUME. Z prawej strony znajdują się dwa gniazda wejściowe - podłączając gitarę do górnego, otrzymujemy jaśniejsze brzmienie (BRIGHT IN). Pojedyncze wyjście znajduje się po lewej stronie, natomiast gniazdo zasilacza 9V na tylnej ściance. Urządzenie oparte jest na opracowanej przez firmę Roland technologii modelowania dźwięku COSM (Composite Object Sound Modeling). W wyniku dokładnej analizy charakterystyki elektrycznej pierwowzoru w pewnym stopniu udaje się odtworzyć zachowanie starego wzmacniacza na drodze cyfrowej.
WRAŻENIA I BRZMIENIE
Eleganckie wykończenie obudowy świadczy z jednej strony o tym, że nie jest to kolejny zwykły efekt. Misterna imitacja tweedu sprawiała wrażenie łatwej do zarysowania. Ale nic bardziej mylnego, okazuje się bowiem, że obudowa jest tak samo wytrzymała na uszkodzenia lakieru jak zwykłe efekty Bossa o gładkim wykończeniu. Obudowa ma tylko jeden mankament - gniazdo wyjściowe umieszczone jest w nieco innym miejscu niż w pozostałych efektach. Jest to różnica zaledwie około 3mm, ale utrudniająca stosowanie sztywnych połączeń z innymi urządzeniami.Testy brzmieniowe rozpocząłem od podłączenia efektu do lampowego combo z jednym głośnikiem, grając na gitarze typu Stratocaster. Ustawiając wszystkie gałki w pozycji na "godzinie dwunastej", brzmienie pozytywnie mnie zaskoczyło. Ma mocny dół, który jednak nie zamula dźwięku, nieco schowany (choć ciepły) środek, a także subtelną górę. Urządzenie wspaniale eksponuje piękno brzmienia lampowego. Na kanale czystym wprowadza ciepły overdrive, a przy delikatnym przesterowaniu wzmacniacza powoduje większą kompresję dźwięku, nie tracąc wrażliwości na artykulację. Efekt jest co prawda wyposażony w regulację głośności, ale uzyskanie mocniejszego przesterowania (gałka GAIN na "godzinie trzeciej" i dalej) przy małej głośności nie zawsze się udaje. W przypadku wzmacniacza lampowego może powodować nieprzyjemne, suche zniekształcenia góry pasma. Na szczęście mocniejsze odkręcenie głośności efektu i wzmacniacza niweluje to zjawisko. Zakres działania korekcji jest stosunkowo niewielki - całkowite wycięcie któregoś fragmentu pasma jest niemożliwe, zresztą nie o to tutaj chodzi. Efekt ma swoją charakterystyczną barwę, którą można kosmetycznie dopasować do gitary i wzmacniacza.
Ponieważ Fender Bassman w pierwotnym założeniu konstruktorów był wzmacniaczem przeznaczonym do gitary basowej, nie oparłem się pokusie, by na chwilę podłączyć poczciwego Fendera Jazz Bass, mimo że oczywiście nie powinno się grać na basie przez głośnik gitarowy... Klasyczne przetworniki Basslines SJB-1 Vintage w połączeniu z efektem i lampowym wzmacniaczem dały niesamowity efekt - słodkie brzmienie sprzed kilkudziesięciu lat i ciepły, chrapliwy przester. Czar prysł po podłączeniu basówki i efektu do współczesnego dużego zestawu basowego i kolumny 4×10". Gwizdek zniszczył całe piękno brzmienia zapiaszczoną, szeleszczącą górą nawet przy minimalnym ustawieniu gałki czułości i korekcji górnej części pasma. Wynika z tego, że używając FBM-1 do gitary basowej, nie pozostaje nic innego, jak grać na starej kolumnie (albo z wyłączonym gwizdkiem) i przez lampowy wzmacniacz.
PODSUMOWANIE
Efekt daje brzmienie bardzo zbliżone do pierwowzoru, choć oczywiście nieidentyczne, ponieważ końcowy efekt uzależniony jest od charakterystyki wzmacniacza i głośnika. Bez wątpienia jest znakomitym uzupełnieniem wzmacniacza gitarowego czy też basowego. Sprowadzenie jego funkcji tylko do efektu przesterowania jest zbytnim uproszczeniem, ponieważ w praktyce pełni on rolę przedwzmacniacza dającego specyficzny rodzaj brzmienia. Dobrze sprawdza się jako booster wspomagający przesterowanie wzmacniacza. Jego domeną są klasyczne brzmienia z kręgu country, bluesa i jazzu. Biorąc pod uwagę możliwość współpracy z gitarą basową oraz wymienione wyżej właściwości, jego funkcjonalność należy ocenić wysoko. Stosunek oferowanych możliwości do ceny w odniesieniu do innych przedwzmacniaczy i symulatorów cyfrowych na pewno nie jest zachwycający. Z drugiej jednak strony, rozważając jakość brzmienia, prostotę obsługi i mobilność - ogólny stosunek jakości do ceny wypada korzystnie. Jest to znakomite urządzenie dla miłośników starych brzmień Fendera, które wpasowując się w specyficzną niszę rynkową, z pewnością zyska grupę zadowolonych klientów. Ma również szansę przekonać do brzmień typu vintage młodych muzyków, którym znudziły się szorstkie, płaskie brzmienia i właśnie zaczynają szukać ciepłego, rasowego przesteru z dobrą kompresją i podatnością na artykulację.impedancja wejściowa: 1MOhm;
nominalny poziom wyjściowy: -20dBu;
impedancja wyjściowa: 2.2kOhm;
zalecana impedancja obciążenia: 10kOhm lub wyższa;
zasilanie: DC 9V;
pobór prądu: 36mA (około 10 godzin pracy na baterii alkalicznej);
wymiary: 73×129×59mm (S×W×G); waga: 440g (z baterią)