Fender G-DEC 3 zadebiutował na targach NAMM. Od tego czasu wzbudza powszechne zainteresowanie i zdobywa coraz szersze grono wyznawców. Przyjrzyjmy się więc, o co w tym wszystkim chodzi
G-DEC to skrót od Guitar Digital Entertainment Center, czyli Gitarowe Cyfrowe Centrum Rozrywki - nazwa, której sens wyjaśnić można w pięciu krokach. Po pierwsze jest to rasowy, pełnokrwisty wzmacniacz Fendera w dwóch wersjach - 15W i 30W. Po drugie, połączono go z zaawansowanym DSP, dzięki któremu do dyspozycji mamy modelowanie brzmień, efekty gitarowe oraz 100 presetów fabrycznych i użytkownika. Po trzecie, na pokładzie Fendera G-DEC 3 znajdziemy mp3/wave player/sampler, który wraz z 76-cioma firmowymi backing-trackami i slotem kart SD stanowi niewyczerpane źródło pomysłów do ćwiczeń i inspiracji. Po czwarte, w pakiecie dostajemy oprogramowanie Fender Fuse i Ableton Live Lite 8 Fender Edition - po podłączeniu komputera do portu USB pieca otrzymujemy studio nagrań i kuźnię nowych brzmień w jednym. Po piąte, nad barwami i podkładami Fendera G-DEC 3 pracowali tu artyści tacy jak: Eric Johnson, Dweezil Zappa, Gary Hoey, Sepultura, Anthrax i wielu innych. Widać więc czarno na białym, że nazwa G-DEC jest tu w pełni uzasadniona.