Cyprian Łakomy (In Twilight's Embrace)

Wywiady
2011-02-17
Cyprian Łakomy (In Twilight's Embrace)

In Twilight's Embrace wydało właśnie drugi album, a my rozmawiamy z Cyprianem wokalistą formacji.

Logo
Halo Cych! Obiad mistrzów zjedzony, wasz nowy album leci mi właśnie w głośnikach, cholera - czyli jestem w pełni gotowy do rozmowy. A ty jak tam?

Logo
Strzała! Właśnie odpaliłem "Nordland" Bathory i dałem sobie chwilowo spokój z przygotowywaniem pytań do wywiadu z pewnym średnio ciekawym zespołem z Finlandii. Fakt, że już chyba czwarty dzień usiłuję się za to zabrać sam w sobie już o czymś świadczy. Powoli zaczynam myśleć o popołudniowym obiedzie, ale to jeszcze długa perspektywa - przed chwilą wróciłem od dentysty i nie mogę jeść przez najbliższą godzinę. A co poza tym? Parę dni temu wreszcie wydaliśmy drugą płytę, z której jesteśmy zajebiście dumni, choć niekoniecznie chce nam się jej słuchać na okrągło (śmiech).


Logo
Wyobraź sobie, że ja też jakoś nie mam na to wielkiej ochoty, a mimo to, od czasu do czasu odpalam ten krążek. Kurcze, w swojej recenzji, która się pisze, pisze i jeszcze raz pisze (a elaborat to nie będzie), wspominam o tym, że przeszliście swoistą metamorfozę - począwszy od klasycznego, teutońskiego metalcore'a na rzecz szwedzkich specjałów, znamiennych przede wszystkim dla pewnej załogi z długimi brodami na twarzy, pod wodzą Johanna Hegga.... Skąd ta przemiana? Bo nie uwierzę, że to rynek zadzwonił i kazał Wam porzucić nowomodne ''gówno'' na rzecz jedynego prawdziwego...metalu. Jak mniemam rotacja w składzie również odcisnęła swoje piętno...


Logo
Nie chcesz jej słuchać na okrągło? Kurde, widocznie nie jesteśmy tak zajebiści jak Emmure, For The Fallen Dreams, Architects czy inny A Day To Remember. Nic to jednak, musimy dźwigać ten swój krzyż i pokornie znosić pewne niedogodności, wynikające z tego, że w pewnym momencie postanowiliśmy pójść drogą, która wiedzie gdzieś przez peryferia hardcore, a coraz częściej prowadzi do lasu i w jakieś ciemne krzaki. Metamorfoza? To chyba trochę zbyt mocne słowo. To, co gramy od zawsze było emanacją tego wszystkiego, co siedzi w naszych trzewiach, myślach, tego jaki mamy stosunek do coraz bardziej zmechanizowanego i krztuszącego się nowoczesnością świata. Ciągle dostrzegam pewien wspólny mianownik z tym, co tworzyliśmy za czasów "Buried in Between", bo i niekoniecznie się zmieniliśmy jako ludzie, pomimo tego, iż na pewno dojrzeliśmy do kilku podstawowych spraw. W głębokim poważaniu mamy rynek, który to raczej wymusza na zespołach granie nowomodnego gówna, a bynajmniej nie zachęca do tego, by robić to w zgodzie z samym sobą. Równie mocno wiszą nam wszystkie roszczenia niektórych zespołów do prawdziwości. Zmiana składu nie była tu bynajmniej bez znaczenia, lecz "Slaves to Martyrdom" został w całości skomponowany, zanim do niej doszło.


Logo
Po rozstaniu z poprzednim (już drugim) krzykaczem, zadecydowałeś, że sam obejmiesz wakat wokalisty. Porzuciłeś bas na rzecz mikrofonu - skąd ta decyzja, i czy wpłynęła na proces pisania materiału na ''Slaves to Martyrdom''? Nie chciałbyś wrócić do headbangingu z wiosłem w rękach? (śmiech).


Logo
Na początku pozwól, że sprostuję. Poprzedni wokalista nie był drugim, a chyba z czwartym czy nawet piątym, którego ten zespół gościł w swych szeregach. Decyzja o tym, bym to ja po kolejnym naszym rozczarowaniu przejął tę brochę, zapadła praktycznie z dnia na dzień i początkowo sami byliśmy lekko zaskoczeni, zszokowani tym, jak się sprawy potoczyły, a jeszcze bardziej tym, że w ogóle taki pomysł pojawił się w naszych rozmowach. Powiem więcej - był to pierwszy i jedyny pomysł, na jaki wpadliśmy. Z jakichś powodów wydawało się nam wszystkim, że to dość oczywiste. Nie chcieliśmy już dłużej szukać wokalisty poza szeregami In Twilight's Embrace, bo to wiązałoby się z ciągiem dość absorbujących procesów, które musiałyby znowu zostać puszczone w ruch, a wystarczająco dużo czasu straciliśmy już na tego typu sprawy w przeszłości. Przesłanki ku temu, żebym to ja wziął na siebie rolę wokalisty, były co najmniej dwie. Po pierwsze, od początku naszego istnienia pisałem teksty sporej części piosenek In Twilight's Embrace, co wiązało się z kształtowaniem jakiejś zespołowej ideologii i celów. Po drugie, często maczałem palce w aranżowaniu naszych utworów, od przynoszenia riffów, po proponowanie określonych ich sekwencji, a skończywszy na aranżacjach wokali na poprzednich wydawnictwach. Dodatkowo, jakiś dobry rok temu powołaliśmy wraz z częścią obecnego składu ITE zespół crust/punkowy, w którym to od samego początku param się śpiewaniem, i dzięki któremu zdołałem przynajmniej w minimalnym stopniu opanować pewne sprawy.


Logo
Trudno jednak w stylistyce crust/punk ''śpiewać''. Mimo wszystko, na ''Slaves to Martyrdom'' drzesz się nie byle jakim growlingiem, choć przyznać trzeba, że to chyba frontman At The Gates jest Twoją największą inspiracją...


Logo
Tompa Lindberg to z pewnością mój ulubiony wokalista, i jedna z fajniejszych osobowości na niezależnej scenie w ogóle od wielu lat. To, że jest jedną z moich większych inspiracji wokalnych, ale i światopoglądowych, jest w tym kontekście chyba niezaprzeczalne, więc jeśli gdzieś tam słyszysz jego wpływ, to mogę potraktować to jedynie jako komplement. Z drugiej strony nie było, nie jest i nie będzie tak, że za wszelką cenę chcę upodabniać się do kogokolwiek, niezależnie od tego czy stanowi dla mnie jakiś wzór. Założenie było takie, by wokale na "Slaves to Martyrdom" zabrzmiały bardzo surowo, autentycznie, szorstko i energetycznie. Myślę, że przynajmniej większą część z tych założeń udało mi się zrealizować. W gruncie rzeczy, znalazłoby się jeszcze kilku takich wokalistów, których stawiam na piedestale - Barney Greenway, Dawid Hellion, Geert Van Der Velde, LG Petrov - to paru z nich.


Logo
''Slaves to Martyrdom'' zawiera trzy znane już utwory z wydanego przed dwu laty demo, jeszcze z Kamilem na wokalu. Mowa tutaj o ''The Source'', ''Today's Gold'', i ''Wintersun''. Tamto promo zwiastowało radykalne zmiany, nie sądziłem jednak, że tamten materiał pojawi się również na kolejnym longu.


Logo
Po tamtym materiale stwierdziliśmy, że numery z niego są na tyle dobre i na tyle przez nas lubiane, że niesprawiedliwie byłoby zostawić je tylko na poziomie demówki. Stąd decyzja o włączeniu ich do materiału, jaki przygotowywaliśmy na "Slaves to Martyrdom" - nie dość, że stylistycznie pomysł ten wydawał się całkiem uzasadniony, to w nowych wersjach numery te brzmią bardziej świeżo, z pełnym rumieńcem.


Logo
Oraz melodiami, których nie brakuje na całym albumie. Choćby w ponownie wykorzystanym ''The Source''. Przyznam Ci się, że dla mnie to istna perełka, taki mały hymn i serdeczny ukłon w stronę dokonań nie tylko Amon Amarth, a nawet i Kataklysm czy...  wspominanego już, nieodżałowanego At The Gates. Miks ten tylko z pozoru (zważywszy na obecność kanadyjskiej hordy w tym zestawieniu) okazuje się być faux pax, ale przyznam szczerze, że ''Źródło'' to niemiłosierna chłosta, idealnie wwiercająca się w czerep. Ty zaś masz pewnie swojego faworyta, prawda?


Logo
Przywaliłeś ostro swoją propozycją... Chyba nikt z nas nie spodziewałby się, że wybór może paść akurat na tę kompozycję, zwłaszcza, że można było jej posłuchać już na rzeczonym promo sprzed dwóch lat. Trudno mi wytypować jakiś jeden konkretny fragment płyty, bo sporo na niej momentów, z których jestem naprawdę dumny, ale skoro już zostałem przyparty do muru, to myślę, że pozycja faworyta zdecydowanie należy się numerowi tytułowemu. Dość powiedzieć, że powstał najwyżej jakiś tydzień przed wejściem do studia, to chyba już za pierwszym przesłuchaniem staje się jasne, że mocno wyróżnia się na tle pozostałych kawałków, zarazem idealnie wpasowując się w atmosferę albumu. To trochę taka kropka nad i, podsumowanie tego, co mamy do powiedzenia w ramach "Slaves to Martyrdom". Stąd, myślę, że właściwiej byłoby ten kawałek uznać za taki nasz mały hymn, manifest.


Logo
Kropka nad ''i'' z epickim zacięciem. Nie kusiło Was by grać jeszcze przestrzenniej, a zarazem dłużej? ''The Parting Hour'' jest dowodem na to, że można połączyć zarówno francuski groove, szwedzką melodykę i nieposkromioną brutalność w jedną całość. A gdyby tak zagrać progresywniej? Mijałoby się to z formułą grania autentyczne, szorsto, od serca, i z rogatym za pan brat? (śmiech) Skąd tyle smaczków na tej płycie? (pianino, syntezatory itd.).


Logo
Czasami kusiło, a czasami nie. Mimo wszystko, założyliśmy sobie, że chcemy robić kawałki o dość jasnych, przejrzystych strukturach i raczej bezpośredniej wymowie. To są cechy, które najbardziej cenię sobie w muzyce i myślę, że reszta zespołu przyznałaby mi rację. Szanuję odważne, eksperymentujące zespoły, ale wydaje mi się, że każde kombinowanie musi mieć jakiś cel, a nie być kombinowaniem dla samego kombinowania. Istnieje mnóstwo zespołów, które grają na intergalaktycznym poziomie technicznym, czy zagęszczają kompozycje ile wlezie. Niewielu spośród nich udaje się w tym wszystkim nie pogubić i nie zatracić jakiegoś ducha tej muzyki. Większość to natomiast jakieś ciężkostrawne i totalnie niekomunikatywne twory. Dawka smaczków w muzyce In Twilight's Embrace póki co nas zadowala i raczej nie mamy planów, by za wszelką cenę upychać pewne elementy po piosenkach. Jeśli coś ma się zmienić, to raczej w tę drugą stronę, na rzecz jeszcze większego skondensowania, impetu i strzału w ryj.


Logo
Blastów tu brakuje, a mimo to strzał w ryj jest! (śmiech). Słuchaj, ''Slaves to Martyrdom'' pomimo zmiany stylistyki, wciąż ma ten metalcore'owy posmak. Wiem, że takiej muzyki już nie lubisz, ewentualnie, w najlepszym wypadku szanujesz tylko stare ''firmy'', ale naleciałości waszej pierwotnej twórczości mile łechcą moje ucho.


Logo
Raczej nie chcemy się niczego wyrzekać, choć ostatnio przeczytałem gdzieś całkiem skądinąd mądre stwierdzenie, że artysta powinien mieć możliwość zaprzeczenia wszystkiemu temu, czego wcześniej dokonał. My może nie tyle chcemy umyślnie pewnym rzeczom zaprzeczać, co bardziej poddawać je krytycznej analizie. Siłą napędową In Twilight's Embrace jest zmiana - słychać ją, gdy porównasz "Slaves to Martyrdom" z "Buried in Between", a będzie jeszcze dotkliwsza na następnym wydawnictwie, jakie wyjdzie opatrzone naszą nazwą. Nie do końca jestem w stanie przewidzieć, gdzie nas poniesie, ale to jest w tym wszystkim właśnie najlepsze, dzięki temu chce nam się grać i poświęcać temu spory kawałek życia. Co do metalcore, to nie chcę zabrzmieć jak jakiś stary zgred, ale kiedyś ten nurt był znacznie ciekawszy, bardziej spontaniczny i zdeterminowany aniżeli teraz. Kiedy wchodziłem w scenę, zespoły takie jak Liar, Morning Again, Absidia czy Heaven Shall Burn po prostu porażały mnie autentycznością przekazu i tym, że w ogóle chodzi im o coś więcej niż tylko rewelacyjną nomen omen muzykę. Dziś środek ciężkości przeniósł się na to, kto jak brzmi, kto ma równiej poskładane bębny, czy gdzie miksowali mu płytę. Tę muzykę wykastrowano z ideologicznego pierwiastka, który był jej istotą. To może dlatego z większą rezerwą podchodzę do tego, co dzieje się dzisiaj w nurcie tzw. metalcore.


Logo
Mieszkasz w Poznaniu, więc masz styczność z metalcore w roli głównej. Tak szczerze, obserwujesz tą scenę? Przede wszystkim lansiarzy i napinaczy (śmiech). A tak na serio, czy Poznań muzycznie coś znaczy na mapie Polski? Sporo się u Was dzieje pod względem elektroniki, dubstepu i pochodnych, ale z metalem w sensie stricte chyba nie bardzo. A przynajmniej do momentu, kiedy Neurothing wróci do gry! (śmiech)


Logo
Obserwuję na ile mogę. Tak jak każdy posiadam szereg wymówek na zarzut, że nie było mnie na którymś tam koncercie (śmiech). Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy Poznań jako miasto znaczy cokolwiek na muzycznej mapie naszego kraju, choć w pewnym zakresie nie ulega wątpliwości, że tak. To miasto, jak pewnie i każde inne ma swój dość charakterystyczny koloryt, pewną wyróżniającą nas mentalność, a jego mieszkańcy są bardzo do niego przywiązani i lubią to często podkreślać (śmiech). Czasem mam wrażenie, że nie wszyscy do końca kumają, o co tym poznaniakom chodzi, sam jako napływowy choć mieszkający tu ponad 20 lat miewam takie problemy. I myślę, że znajduje to przełożenie na działalność muzyczną. Ostatnio mój kolega - warszawiak dość ciekawie podsumował działalność Acid Drinkners, pisząc, że podstawowy problem z tym zespołem jest taki, że wokal brzmi jak wygłupy, tylko, że to nie jest śmieszne. Podobnie jest np. z Nagłym Atakiem Spawacza, który w innych częściach Polski odbiera się za szczyt wsi i wytyka jakieś tam braki, choć w Poznaniu wszyscy wiedzą, że nie ocenia się tego zjawiska przez pryzmat jakiegoś profesjonalizmu i muzycznych umiejętności. Z drugiej strony, myślę, że doskonałym przykładem na to, że muzycznie jednak coś znaczymy jest działalność takich bandów jak Faust Again, który jako jedna z nielicznych kapel pogranicza hc i metalu może współcześnie poszczycić się charakterystycznym, rozpoznawalnym stylem. Z rzeczy typowo metalowych na uwagę zasługuje zwłaszcza thrashmetalowy Bloodthirst, który tworzy już kilka ładnych lat i cieszy się w podziemiu całkiem sporą renomą.


Logo
Ja powiem nawet inaczej, na Śląsku NAS to bardzo kultowy zespół - znany praktycznie każdemu. Cycki i Krew, nowa odsłona Nagłego Ataku Spawacza, powoli zyskuje jakieś tam uznanie, chociaż, jakby nie było, na tego typu projekty należy patrzeć przez pryzmat pastiszu i karykatury. Wspomniałeś o Faust Again, ostoi i okręcie flagowym rodzimego metalcore'a, a co sądzisz o zespołach takich jak The Chiave, Final Sacrifice, Before A Burning Earth? ''Niech se grają synki''....? (śmiech)


Logo
Nie wiem do końca co sądzę, bo chyba tajemnicą poliszynela jest to, że słucham ostatnio trochę innej muzyki, choć znam osobiście kilku typów ze wspomnianych przez ciebie załóg i na pewno nie mogę odmówić temu co robią waloru zaangażowania i profesjonalizmu, choć nie do końca lubię używać tego sformułowania. Grają na niezłym poziomie, a przede wszystkim mają mnóstwo zapału do tego co robią, i myślę, że dzieciaki przychodzące na ich koncerty to dostrzegają. Nic dziwnego, że może się to podobać.


Logo
Wasz album został wydany w nomen omen hardcore'owym labelu Spook Records. Jeśli mnie pamięć nie myli to jesteście czwartym zespołem w historii wydawnictwa, tuż za Drown My Day, The Supergroup i 30th of July, który gra muzykę nie mającą nic wspólnego z hardcore. Jak doszło do tej współpracy, i czy nie było odpowiedzi na ten materiał choćby, by daleko nie szukać, z Niemiec?


Logo
Do współpracy doszło w dość prozaicznych okolicznościach. Po nagraniu płyty i zakończeniu całej postprodukcji posłaliśmy kilkadziesiąt sztuk w świat. Spośród kilku odpowiedzi, deklarujących chęć podjęcia współpracy, Spook Records oferowało najkorzystniejsze warunki i najszybsze wydanie "Slaves to Martyrdom", więc nie czekaliśmy jakoś przesadnie długo na dar losu w postaci jakiegoś młodego Niemca trzaskającego taśmowo zespoły metalcore'owe. Były wstępne plany wydania tego materiału w wersji winylowej przez pewien teutoński label, ale temat chyba w pewnym momencie po prostu zdechł. Zainteresowanie z Niemiec jest, ale koncertowe, co nas jak najbardziej cieszy, a pierwsze zamówienia na nowy krążek przyszły właśnie stamtąd, więc niewykluczone, że będzie to jakiś dobry omen na przyszłość.


Logo
O ile omeny mogą być dobre! (śmiech). Słuchaj, jesteś dziennikarzem muzycznym, w dodatku działasz w radiu, tak więc, zjadłeś zęby zarówno na graniu jak i słuchaniu/ocenianiu muzyki, nie pozostaje mi zatem nic innego, jak zapytać o to, co w zeszłym roku wywarło na Tobie największe wrażenie, a co zdecydowanie wywołało niesmak, głębokie, negatywne poruszenie. Nie chodzi mi tutaj tylko o metal, ale o muzykę w ogóle. Temat ''lasu'' i kiepskich jakościowo nagrań też wchodzi w grę! (śmiech)


Logo
Ubiegły rok postrzegam przede wszystkim jako wielki powrót black metalu na salony. Wpływ tego zjawiska był tak silny, że przeniknął nawet w rejony hc/punka. Jeśli miałbym podsumować ubiegły rok w najciekawszych albumach, to w zasadzie każdy z nich bardziej lub choćby symbolicznie naznaczony jest BM - "Lawless Darkness" Watain, "Addicts" Nachtmystium, Deathspell Omega i ich “Paracletus" czy debiut Kvelertak. Fajnie, że i w Polsce dzieje się w tym temacie coraz więcej - wystarczy posłuchać tego, co robią takie bandy jak Furia, MasseMord czy Morowe. Z rzeczy nieco innych, kompletnie pozamiatał mnie "Opus Eponymous" szwedzkiego Ghost, który jest niczym innym, jak satanistycznym rock'n'rollem gdzieś pomiędzy Blue Öyster Cult i Mercyful Fate. Myślę, że wraz z The Devil's Blood ten band zwiastuje kolejne ciekawe zjawisko. Na rodzimym gruncie działo się niby trochę mniej, choć w pełni wynagrodziła mi to premiera "AfflictionXXIX II MXMVI" Blindead. Album kapitalny, wielopłaszczyznowy, na którym ten zespół po raz pierwszy zagrał w 110% po swojemu. Nie wiem, co mogłoby zasługiwać na miano największego zawodu w roku 2010, staram się raczej nie zawracać sobie głowy słabizną.


Logo
Tegoroczny zawód to historia z występem Morowe, a raczej jego brakiem na Asymmetry Festival....


Logo
Zdecydowanie. Nie chcę wchodzić tu na grunt filozoficznych rozważań, ale uważam za coś żenującego tak łatwe i swobodne operowanie przez niektóre, najwyraźniej szukające sobie wrogów osoby określeniami "faszysta" czy "nazista" praktycznie pod czyimkolwiek adresem. Najczęściej są to ludzie kompletnie nieznający się na tym, czym black metal jest, a oceniający go tylko przez pryzmat jakichś ewentualnych pomówień o radykalnie prawicowe koneksje, których w dodatku nie są w stanie przekonująco udokumentować i uzasadnić. Jeszcze bardziej kiepskie jest uleganie opiniom takich ludzi.


Logo
W dodatku w oparciu o rzekome dowody, i sztuczny hype w internecie....


Logo
Szczerze, nie chciałbym zbyt mocno uzewnętrzniać się w tym temacie. Powiem tylko, że takie akcje jak casus Morowego na Asymmetry świadczą o tym, że ludzie wciąż wolą posiłkować się jakimiś poszlakami, domysłami i głupimi insynuacjami, niż samemu zweryfikować pewne oczywiste fakty. Gdzieś ciągle tkwi w nas ten pierdolony gen inkwizytora czy innego ubeka.


Logo
To są takie absurdy życia codziennego, tak jak w zeszłym roku Face of Reality zostało skazane na ostracyzm w środowisku hc za... patronat pizzeri Da Grasso nad płytą czy koncertem (śmiech).


Logo
Pozwolisz, że nie skomentuję. Ludzie mają chyba zbyt dużo czasu i zbyt mało sensownych pomysłów jak go wykorzystywać, że zajmują się pierdołami. Zamykając kwestię wszystkich tych kontrowersji, uważam za taki charakterystyczny znak naszych czasów to, że dzisiaj nawet największy idiota może wyłożyć swe racje na forum publicznym i zaistnieć jako opiniotwórcza jednostka. Niektórym zwyczajnie powinno odcinać się internet.


Logo
Ja nie wiem jak Ty - ale cierpiałbym strasznie (śmiech). Słuchaj, są jakieś konkretne plany na ofensywę po Polsce? Dużo przecież nie bierzecie, a na południu zobaczę Was dopiero w kwietniu w Krakowie.


Logo
Konkretne plany to w naszych realiach może mieć co najwyżej Kult albo Budka Suflera. Chwilowo mamy zaklepanych kilka pojedynczych sztuk - za chwilę gramy release party w Poznaniu, później, 4.03 w Szczecinie, 26.03 znowu Poznań razem z Blindead, 30.04 na wspomnianym przez ciebie Hardcore - Metal Fescie w Krakowie, a latem wybieramy się na Open Hardcore Fest do Piaseczna. Jest nam bardzo miło, że możemy wystąpić na jubileuszowej, dziesiątej edycji tego wydarzenia. W miarę optymistycznie patrzymy jednak w przyszłość i spodziewamy się, że koncertów zacznie w najbliższym czasie nam przybywać. Co do tego, ile bierzemy za koncert, to chyba oczywistym jest, że podobnie jak większość zespołów w Polsce, jeździmy po prostu za zwrot kosztów podróży, choć dla niektórych i takie kwoty są nie do zaakceptowania. Cóż, czasem mam wrażenie, że dla Polaka nawet za darmo znaczy zbyt wiele.


Logo
Przecież formuła grania za darmo podobno zniszczyła kulturę chodzenia na koncerty...


Logo
To kolejny temat rzeka, ale jest dziś często tak, że kapele przestały wymagać i przyzwyczaiły organizatorów do tego, że przyjeżdżają za półdarmo, w obawie przed tym, że w innym wypadku po prostu nie będą grały koncertów. A organizatorzy przyzwyczaili się do braku jakichkolwiek wymagań ze strony zespołów, nie wspominając już o wymaganiu przede wszystkim od siebie. W ostateczności doprowadziło to do tego, że koncertów jest często zwyczajnie za dużo, z czego jedna połowa "psuje rynek" drugiej połowie i zwyczajnie odwraca zainteresowanie od naprawdę wartościowych eventów. To rozumowanie na zasadzie: po co mam robić jeden niezły koncert raz na miesiąc, jeśli mogę zrobić czternaście bylejakich w ciągu tygodnia? Wiem, że wprowadzanie w realia sceny niezależnej pojęć rynku nie jest do końca dobrym pomysłem, co nie zmienia faktu, że tak to wszystko w dużym uproszczeniu działa. Coraz częściej zespoły rozpychają się łokciami i panuje jakaś niezdrowa atmosfera współzawodnictwa, a przecież kompletnie nie o to w tym całym podziemiu chodzi.


Logo
Za mało hardcore'a jednym słowem i idei D.I.Y - jakby to podsumowali na takim jednym forum. Ale z drugiej strony, z racji na wymagania, niektóre rodzime bandy, a niech stracę, jak None czy Virgin Snatch grają tyle co kot napłakał. No, ale o tym może porozmawiamy sobie innym razem. Dzięki za wywiad. Ostatnie słowa dla Ciebie!


Logo
Myślę, że raczej zbyt mało dobrych chęci i zrozumienia racji obu stron, a zbyt wiele cwaniactwa. Tak jak wszędzie zresztą. Nie wiem, jakie wymagania ma None czy Virgin Snatch, ale chyba po prostu niewspółmierne do tego, co oferują w zamian (śmiech). A też i żadne z nich podziemie. Niechaj tedy stracę i ja. Serdeczne dzięki za wnikliwe pytania i poświęcony czas. Sprawdźcie nas na deadanthems.blogspot.com.

Grzegorz "Chain" Pindor