Po raz kolejni zjednoczeni – tym razem za sprawą płyty ‘Triumphant Hearts’ – Jason Becker i Marty Friedman otwierają serca opowiadając o swojej gitarowej podróży…
RISING FORCE
Po podpisaniu kontraktu ze Shrapnel Records w wieku lat 16, powołaniu do życia Cacophony wraz z Friedmanem i wydaniu swej płyty solowej ‘Perpetual Burn’, która zdobyła uznanie fanów gitary na całym świecie, Jason Becker dostał propozycję zastąpienia Steve’a Vaia w zespole Davida Lee Rotha. Przed młodym artystą świat wydawał się stać otworem, lecz szczęście nie trwało długo… Stwardnienie zanikowe boczne – tak brzmiał wyrok, zwykle dający pacjentom od 3-5 lat życia – a jednak, trzy dekady później, dzięki pomocy przyjaciół, rodziny i technologii, Jason nadal tu jest i komponuje dla nas muzykę.
„Swoją pierwszą gitarę dostałem na Gwiazdkę, kiedy miałem 5 lat.” – zaczyna Becker, pisząc do nas poprzez e-mail – „Mój tata i wujek grali już wcześniej na gitarach, więc logiczne było, że ja też złapię bakcyla. Moi rodzice uważali, że sztuka to niezbędny element życia, więc większość dzieciństwa spędziłem zajmując się różnymi jej formami. Grania nie traktowałem serio aż do 8 roku życia, kiedy to odkryłem piosenki Dylana. To mnie powaliło… bo wcześniej słuchałem głównie Segovii. Potem przyszedł Eric Clapton i Robbie Robertson. Zapragnąłem opanować to wszystko i nauczyć się najdrobniejszego detalu, odkrywając w tym niesamowitą radość. Jedna z najlepszych porad jakie wówczas dostałem brzmiała: ‘Nie bój się być pasjonatem i nie zapomnij na czym polega zabawa!’”
Jak się okazało, Gary – ojciec Jasona, który sam brał lekcje u ucznia Segovii – stał się odpowiedzialny za wciągnięcie go w świat muzyki klasycznej i folkowej. Pierwszym utworem, którego nauczył syna był ‘A Soalin’’ zespołu Peter, Paul And Mary. „Kawałek jest prosty, ale ma dwie niezależne warstwy: jedną w basie, a drugą w górze.” – przypomina sobie Jason – „Można się ich nauczyć osobno, a potem grać jednocześnie. To trenuje twój umysł, by był w stanie wykonywać dwie czynności jednocześnie.”
PASSION & WARFARE
Mike Varney, założyciel Shrapnel Records był pod wielkim wrażeniem talentu młodego geniusza i wkrótce zainicjował jego spotkanie z innym zdolnym gitarzystą, właśnie podpisującym kontrakt – był nim Marty Friedman. Jak wiemy z historii, zaowocowało to oczywiście powstaniem zespołu Cacophony, ale przede wszystkim narodziła się wówczas bliska, trwająca życie przyjaźń. „Na początku byłem kimś w rodzaju studenta.” – mówi Becker – Marty miał taką ulubioną grę, w której jedna osoba grała akordy, a druga do nich improwizowała. Ten z nas, który grał akordy nigdy nie mówił jakie, ani co ma zamiar zagrać, a drugi próbował nadążać za zmianami ze swoją solówką. Staraliśmy się wzajemnie jak najbardziej zaskakiwać.”
Na debiutanckiej płycie zespołu – ‘Speed Metal Symphony’ – Becker gra jeszcze ‘drugie skrzypce’, ponieważ nadal się stylistycznie rozwijał. Jednakże na kolejnym albumie mamy już do czynienia z fascynującym pojedynkiem dwóch wirtuozów. „Miałem wprawdzie kilka interesujących pomysłów, ale myślę, że to Marty błyszczał najmocniej na naszym debiucie.” – zauważa Jason – „Dopiero na ‘Go Off’ sytuacja była bardziej wyrównana i udało mi się wnieść do tej muzyki coś nowego i świeżego. Z tego właśnie powodu wykorzystałem jedną z moich ówczesnych solówek na nowej płycie w kawałku ‘Once Upon A Melody’.”
W przypadku Friedmana, przyjaźń ta nieoczekiwanie zaowocowała olśniewającą, napędzaną przyjazną konkurencją podróżą muzyczną, podczas której Jason był prawdopodobnie jedyną osobą, która mogła nie tylko dotrzymać mu kroku, ale także od czasu do czasu zostawić daleko w tyle. „Kiedy Mike Varney zadzwonił do mnie mówiąc, że muszę poznać pewnego dzieciaka o imieniu Jason, zastanawiałem się: ‘Po jaką cholerę?!’ – śmieje się Marty Friedman, kiedy rozmawia z nami ze swego domu w Tokyo – „Byłem zajęty produkcją swojego debiutu w Shrapnelu i ostatnią rzeczą, jaką chciałem robić było marnowanie czasu na jakieś nowe znajomości. Wolałem jednak nie robić przykrości właścicielowi wytwórni. W końcu zaprosiłem więc Beckera do swego mieszkania w San Francisco i… momentalnie zakochałem się w tym człowieku. Nie miał wiele doświadczenia w graniu na scenie, a szczerze mówiąc miał zerowe, ale jego sprawność oraz słuch były rozwinięte daleko ponad przeciętną. Potrafił przekuć dowolną technikę w coś muzycznie pożytecznego. Pokazywałem mu jakieś nieortodoksyjne patenty, które podpatrzyłem u Strawińskiego, a gość potrafił je natychmiast zagrać i to płynniej oraz ładniej niż ja sam. Zmuszał mnie tym do ciągłego podwyższania poprzeczki, na czym korzystaliśmy obaj. W końcu postanowiłem poświęcić swój solowy album i zająć się razem z nim zespołem Cacophony.”
FLYING IN A BLUE DREAM
To właśnie w tamtych czasach duet ten zdobył renomę wirtuozów, którzy potrafią zaimponować każdej publiczności jaką się przed nimi postawi – Becker, jedną ręką wbijający skręcające mózg linie legato z szybkością światła a drugą jakby od niechcenia bawiący się yo-yo. Jak nam powiedział, największym wyzwaniem nie było wykonanie tych dwóch czynności niezależnie, a kontrolowanie gitary tak, aby nieużywane 5 strun nie wybrzmiewało jednocześnie z solówką.
„Jimi Hendrix był prawdziwym mistrzem grania na żywo i czarowania publiczności.” – kontynuuje Becker – „Wierzcie lub nie, ale to on zainspirował mnie do zrobienia tego tricka z yo-yo. Wszystko co robił na scenie było doskonałe… Pamiętam, kiedy miałem jakieś 15 lat i grałem na imprezie dla skautów, po swojej solówce podrzuciłem gitarę do góry w stylu Yngwiego, a ona utknęła tam nad sceną na jakichś kablach, których nie było widać. Z przodu wyglądało to na magiczną sztuczkę, bo gitara zniknęła. Podniosłem więc do góry obie ręce i krzyknąłem: ‘Ta-dam!’”
A BITTER BLOW
Po dwóch płytach Cacophony obaj panowie czuli, że najwyższy czas przenieść się na większe sceny. Marty Friedman wylądował w Megadeth, a Jason Becker w zespole Davida Lee Rotha, gdzie zastąpił jednego ze swoich idoli: Steve’a Vaia. Wydawałoby się, że są już ustawieni tak, jak inni młodzi muzycy w ich wieku mogliby tylko pomarzyć. Niestety, życie miało inne plany…
„Pomimo muzycznych sukcesów, to był dla nas obu dość smutny moment.” – wspomina Friedman – „Pamiętam, że poszliśmy do jakiejś knajpy w Los Angeles, gdzie Jason powiedział mi o swoich problemach z nogą, które próbował ukryć przed członkami zespołu. To było coś z mięśniami, ale nie wiedział dokładnie co. Miał też postępujący problem z prawą ręką, a lekarze mówili mu jakieś szalone rzeczy typu: ‘Albo przestaniesz grać na gitarze, albo stracisz rękę.’ Byliśmy tym załamani.”
Od tego momentu, jeden z przyjaciół miał realizować swój gitarowy sen, kiedy stan drugiego stale się pogarszał, okradając go z jego przeznaczenia. „To było tak bardzo nie fair.” – kontynuuje Friedman – „Dlaczego jeden z nas nie był w stanie osiągnąć tego na co pracował całe swoje życie? Dlaczego właśnie on? To popierdolone musieć biernie patrzeć jak twój najlepszy przyjaciel przechodzi przez to wszystko. On zasługiwał na swoje show, może nawet bardziej niż ja. Ten czas był dla mnie wyjątkowo słodko-gorzki.”
„Nie jest łatwo słuchać, kiedy lekarz mówi ci, że umrzesz.” – zwierza się Becker – „Jestem przekonany, że moje przetrwanie jest skutkiem połączenia wielu elementów. Wszystko zaczyna się od mojej siły, a raczej od mego uporu, a także wiary w rzeczy niemożliwe. Czuję też, że wszystko co mnie otacza wykwita z miłości. Życzę każdemu by był tak kochany przez bliskich jak ja, ale to wszystko nie jest takie proste. Miewam czarne myśli o śmierci. Nie oszukujmy się: nikt nie jest w stanie być non-stop pozytywny. Życie czasem jest do dupy.”
THE SHOW MUST GO ON
Jason Becker komponuje obecnie muzykę za pomocą systemu komputerowego, odczytującego ruchy jego gałek ocznych. Dawno temu jego ojciec wymyślił system komunikacji oparty na specjalnej tablicy z alfabetem, z której Jason wybierał powoli po jednej literze. Tak komunikował się z bliskimi. Software nie jest stuprocentowo dokładny, ale w zupełności zaspokaja jego potrzeby. W razie potrzeby instruuje opiekunów, którzy „wykonują polecenia w programie Logic Pro na komputerze Mac – zestawie używanym przez wielu innych muzyków.” Jeśli chodzi o partytury orkiestrowe, Skype okazał się skutecznym narzędziem, umożliwiając Jasonowi podglądanie studia w Bułgarii, gdzie dyrygent Shota Nakama wraz z muzykami, nagrywali swe partie – a wszystko to bez wychodzenia z własnego domu w Kalifornii.
Oczywiście komponowanie bez instrumentu w rękach ma swoje ograniczenia, ale wraz z nimi rodzi się także całkowita swoboda pisania muzyki dokładnie tak, jak umysł sobie tego zażyczy, łącznie z tworzeniem rzeczy, które w fizycznym świecie nie byłyby możliwe. „Zdaję sobie sprawę, że technologia pozwala mi pisać muzykę niemożliwą do zagrania.” – zauważa Becker – „To jest coś o czym rozmawiałem z Uli Jon Rothem. Zastanawiał się, czy moja przypadłość nie wpływa na sposób myślenia o muzyce i komponowania rzeczy, które w innych okolicznościach by się nie pojawiły. Myślę, że coś takiego zdarzyło się przy partii skrzypiec w utworze ‘Triumphant Heart’. Szczęśliwie Daniele Gottardo znalazł skrzypka o nazwisku Bertagnin, który podołał temu wyzwaniu. Myślę, że muzyka rodzi się z ciszy… a czego jak czego, ale kompletnej ciszy, bez gitary przerywającej me myśli, mam aż nadto”
Nie sposób nie zastanawiać się, jak potoczyłaby się kariera Beckera, gdyby nie choroba. „Myślę, że pograłbym chwilę ze Stevem Perrym – przyznaje – Inni muzycy, z którymi miałbym ochotę zagrać to Bob Dylan, Paul Simon, Paul McCartney, Peter Gabriel, Willie Nelson, Shania Twain, Sarah McLachlan i... Britney Spears!”
Ojciec Jasona trzyma w rękach wymyśloną przez siebie tablicę z alfabetem, która umożliwia synowi komunikację z otoczeniem – litera po literze, każda wskazywana ruchem jego oczu
ALIVE IN THE ULTRA WORLD
To co czyni tegoroczny powrót Jasona Beckera jeszcze bardziej wyjątkowym, jest zatykająca dech w piersiach lista zaproszonych gości. Od bluesowego giganta Joe Bonamassy, przez czarodziei fusion Guthrie Govana i Richiego Kotzena, do wirtuozów, którzy zmienili bieg historii muzyki takich jak Steve Vai i Joe Satriani. „Marty Friedman wniósł do tej płyty coś, czego nie mógł mi dać nikt inny: emocje i namiastkę naszych dawnych historii.” – mówi Becker – „Zrobił coś, co zdołało zabrać mnie myślami do tamtych dni, a jednocześnie było częścią tego co robimy razem obecnie… Kocham Guthriego. I Richiego także. Mieliśmy mnóstwo frajdy przy nagrywaniu jego pierwszej płyty w 1989. Byliśmy wtedy tacy młodzi!”
„Poprosiłem także Yngwiego Malmsteena i Briana Setzera, ale ponieważ nie znam ich osobiście, nie jestem pewien czy moja poczta w ogóle do nich dotarła. Bardzo chciałbym mieć też na swojej płycie innych muzyków: Jeff Beck, Eddie Van Halen, Seal, John Mayer, Stevie Wonder, Bonnie Raitt… ta lista mogłaby się ciągnąć w nieskończoność.”
„Wszyscy zagrali tu na bardzo wysokim poziomie.” – zachwyca się Friedman – To nie jest tak, że jest jeden koleś, który jest gwiazdą, a inni mu nie dorównują. Nic z tych rzeczy… Jason ofiarował mi najsmaczniejszą część z otwierającego utworu: słyszysz mnie w pierwszej sekundzie, kiedy gitara wchodzi na modulacji tonacji. To perełka. Ale to tak naprawdę była jego melodia, więc upewniłem się, że gram ją dokładnie tak, jak tego chce.”
„Zadanie edycji tych wszystkich pomysłów i połączenia ich w spójną, muzyczną całość, którą ludzie będą mogli odkrywać, wymagało wielkiego nakładu pracy. To projekt tak intensywny, że aż trudno sobie wyobrazić ile siły trzeba było mieć, aby to wszystko dopiąć, a przecież również miewam wielu gości na swoich płytach. Wyobraźcie sobie Jasona, z jego systemem komunikacji, który spędził czas ze wszystkimi tymi muzykami, aby mogli swoimi instrumentami opowiedzieć jego historię. Wykonał kawał świetnej roboty. Upuść igłę gdziekolwiek na tym longplayu, a usłyszysz Jasona, niezależnie od tego kto akurat gra. W świecie gitary nigdy nie było i prawdopodobnie nie będzie już czegoś takiego.”
3 MUZYCZNE PORADY JASONA BECKERA…
1. SŁUCHAJ WŁASNEGO GRANIA„Jest tylu fantastycznych gitarzystów. Uwielbiam obserwować ludzi z pasją, ale wydaje mi się, że nie wszyscy poświęcili wystarczająco dużo czasu na rozwinięcie swojego wibrata i podciągnięć. Słuchaj dokładnie swoich ulubionych gitarzystów i siebie, aby sprawdzić jak daleko od celu jesteś. To właśnie robiłem ja. Obserwowanie swoich postępów w grze dostarcza sporo satysfakcji.”
2. WYBIERAJ CIEKAWE NUTY
„Uwielbiam miksować dźwięki arpeggia w różnych oktawach. Mogę zacząć od toniki, ale potem zamiast do najbliższej (oczywistej) tercji, skoczyć do tercji o oktawę wyżej, a potem do niższej kwinty. Robię to odkąd pamiętam. Mój nauczyciel Dave Creamer był mistrzem w tego rodzaju zabawach. Zarówno on, jak i Marty, często rozbijali skale na grupy złożone z 5 lub 7 dźwięków i brzmiało to naprawdę fajnie.”
3. NAUCZ SIĘ ŁAMAĆ ZASADY
„To coś czego w sposób spontaniczny nauczył mnie Marty – kiedy opanujesz już teorię muzyki, więcej frajdy sprawia łamanie jej zasad niż granie zgodnie z nimi. Obaj tworzyliśmy dziwaczne harmonie, które nie miały teoretycznego sensu, ale kiedy je graliśmy, miały w sobie coś fajnego. Jeśli coś jest niezgodne z podręcznikiem, ale brzmi dobrze, to znaczy, że jest dobre!”