Dziwna i niewypowiedziana magia roztacza się wokół wszystkich projektów muzycznych, w których dotąd uczestniczył Daniel O'Sullivan. To muzyk nowej ery, którego talent eksplodował na początku pierwszej dekady XXI wieku.
Dziś O'Sullivan cieszy się niepodważalnym szacunkiem wśród twórców przecierających nowe szlaki, nazwijmy ich oględnie eksperymentalistami rocka i elektroniki. Trudno bowiem w prostych słowach zdefiniować indywidualny styl Anglika, jeszcze trudniej sklasyfikować gatunek muzyki, w którym tworzy, i w którym już dawno zatarły się wszelkie granice. Jednak jedno jest pewne - O'Sullivan to wizjoner.
Jego atrybutem są wszelkiej maści instrumenty klawiszowe. Daniel O'Sullivan na dotychczasowych nagraniach prezentował nienaganną technikę gry na keyboardzie, fortepianie, pianinie, organach, melotronie, fisharmonii i innych instrumentach klawiszowych sygnowanych wielkimi nazwami lub stworzonych z niczego, czasem nawet nieprzypominających instrumentów. Taki jest O'Sullivan. Gotowy, aby zachwycić kapitalnymi umiejętnościami najbardziej wymagającą publiczność, a zarazem otwarty na eksperymenty, będący swoistym Hendrixem instrumentów klawiszowych. Ponadto Anglik często śpiewa, utrzymując charakterystyczną "nowoczesną" awangardową manierę, a także gra na gitarze i programuje muzykę z nieożywionego świata komputerów. Jest sprawnym kompozytorem, producentem, inżynierem dźwięku i autorem tekstów. W sumie więc to muzyk renesansu, choć dotychczas dostrzegany wyłącznie w wąskich kręgach słuchaczy ambitnej, a zarazem niedostępnej dla wszystkich muzyki.
Paradoksalnie to właśnie Daniel O'Sullivan sprawił, że norweskie wilki wyszły z cienia. Sam nigdy nie był regularnym członkiem Ulver, ale jego znajomość z liderem grupy Kristofferem Ryggiem doprowadziła do tego, że Anglik stał się tymczasowo jednym z nich. Niemalże natychmiast wraz z jego angażem do norweskiego zespołu, Ulver zagrał na żywo po raz pierwszy od piętnastu lat. To pamiętne wydarzenie miało miejsce podczas Norweskiego Festiwalu Literatury w Lillehammer w 2009 roku. Później zespół ruszył w świat, także do Polski, aby opowiedzieć szerokiej publiczności koncertowej o swoich emocjach, filozofii tworzenia i magii, która żyje w instrumentach, głosie a czasem i komputerach. Bez O'Sullivana nigdy by do tego nie doszło. On w pewnym sensie skomercjalizował ascezę Ulver, będąc łącznikiem pomiędzy formacją a angielską wytwórnią Kscope.
Oprócz serii koncertów, w tym przełomowego "Live From The Norwegian National Opera" (wydanego w kilku formatach), bohater tego tekstu wziął udział w pracach nad dwoma albumami norweskiego zespołu. Pierwszy, "Wars Of The Roses", został wydany w 2011 roku i nie stronił od inspiracji angielską kulturą, zarówno jeśli wziąć pod uwagę środki muzyczne, jak również przesłanie. Wystarczy spojrzeć na sam tytuł, aby przekonać się o skali wpływów O'Sullivana. Zresztą ostatni numer na płycie, czyli trwająca prawie piętnaście minut reinterpretacja poematu Keitha Waldropa pt. "Stone Angels", została opowiedziana właśnie przez O'Sullivana. Anglik wystąpił też na "Childhood's End", na którym Ulver zaprezentował szesnaście coverów częściowo osadzonych w kulturze angielskiego rocka.
To był Ulver. Daniel O'Sullivan stał się równocześnie błogosławieństwem tego zespołu, jak i jego przekleństwem. Dołączył wszak do Norwegów, gdy ci znajdowali się w najgłębszej ascezie, o czym świadczył wydany w 2007 roku piękny "Shadows Of The Sun". Dwa lata później, wraz z przyjściem O'Sullivana, kapela zaczęła się zmieniać i odkryła się przed światem. Warto jednak pamiętać, że współpraca na linii Ulver - O'Sullivan nie byłaby możliwa, gdyby nie nagrania do międzynarodowego projektu Aethenor. W latach 2006-2011 powstały cztery krążki tej formacji: "Deep in Ocean Sunk the Lamp of Light" (2006), "Betimes Black Cloudmasses" (2008), "Faking Gold and Murder" (2009) oraz "En form for bla" (2011). Ich autorami, tworzącymi też regularny skład Aethenor, byli Kristoffer Rygg, Daniel O'Sullivan, Stephen O'Malley, Steve Noble i tajemniczy Vincent de Roguin.
Czym była twórczość Aethenor? Totalnym minimalizmem! Popiołami! Wielu słuchaczy nie zaakceptowało gatunków drone i noise, które decydowały o tożsamości tego projektu. Zresztą nawet ambient w wydaniu Aethenor był trudny do prostego przyswojenia. Krążki sygnowane tą nazwą zbierały różne opinie, często po prostu krytyczne. Późnej dziedzictwo Aethenor dało się zauważyć w różnych przestrzeniach. W 2014 roku O'Sullivan i Rygg spotkali się z O'Malley'em przy okazji płyty "Terrestrials" nagranej wspólnie przez Ulver i macierzystą kapelę Amerykanina SunO))), a Steve Noble wziął udział w pracach do "Wars Of The Roses", gdzie zarejestrował partie bębnów do dwóch utworów. Jednym z kluczowych ogniw łączących te wszystkie zespoły i projekty był nie kto inny tylko O'Sullivan.
Jeszcze wcześniej, zanim Daniel O'Sullivan tworzył w Ulver i Aethenor, jego talent kształtował się w dwóch innych eksperymentalnych formacjach. Dziś mierzenie się z twórczością Guapo oraz Miasma & the Carousel of Headless Horses stanowi wszak duże wyzwanie. Po jednej stronie mamy kapelę nazywaną współczesną odpowiedzią na najbardziej niewyobrażalne pomysły King Crimson. Twórczość Guapo, szczególnie w okresie działalności tam O'Sullivana, można bowiem określić jako eksperymentalną i hipnotyczną. To często długie elektroniczne pejzaże, ozdobione serią niebanalnych instrumentów i przejść. To muzyka progresywna łącząca najbardziej połamane rockowe patenty z mrocznym ambientem. Ciekawe, że o pierwszych nagraniach zespołu (tych bez O'Sullivana) niewiele osób słyszało, a jeśli już o nich pisano to na ogół krytycznie. Dopiero wraz z pojawieniem się naszego bohatera rzeczy uległy zmianie. To on sprawił, że w Guapo zaczęły kiełkować progresja, jazz, kraut rock, ambient i folk. W sumie warto posłuchać choćby utworu "Jeweled Turtle" z albumu "Exlibris" (2008), aby zrozumieć skalę wpływów O’Sullivana. To zaiste muzyczna Odyseja Kosmiczna.
Po drugiej stronie była natomiast formacja Miasma & the Carousel of Headless Horses. Tworzyła ją piątka muzyków w składzie Daniel O'Sullivan, Orlando Harrison, Sara Hubrich, David Ledden i David Smith. Ich twórczość media nazwały antycznym progiem (…cokolwiek miałoby to znaczyć), w którym dawało się odczuć silne wpływy wschodnioeuropejskiego folku, awangardy i muzyki klasycznej. O płytach Miasma & the Carousel of Headless Horses mówiono, że to wynik równania stylów King Crimson, Angelo Badalementiego i Burzum. W takim oto szaleństwie tworzył O’Sullivan. W szaleństwie, psychodelii, apokalipsie i… baroku. Tego typu określenia muszą się pojawić, gdy usłyszymy album zatytułowany "Perils" wydany w 2005 roku. W rzeczywistości eksperymentalne twory zawsze były wpisane w funkcjonowanie O'Sullivana. Muzyk nie stronił od projektów zlokalizowanych pomiędzy elektroniką a popem, vide Mothite, a w jego twórczym CV pojawił się także... death metal, gdy w 2007 roku wystąpił jako gość w dwóch utworach na krążku Dam zatytułowanym "The Difference Engine".
Daniel O'Sullivan pozostawił też po sobie ślad w takich niebanalnych i trudnych do klasyfikacji projektach jak Cerberus Shoal, Miracle, Grumbling Fur, Chrome Hoof, The Stargazer's Assistant i The Bing Pink. Nagrywał też płyty z Sereną Kordą i Alexandrem Tuckerem. W każdym przypadku mamy do czynienia z przekraczaniem granic, wszechstronnością, czasem też z może nazbyt radykalnymi eksperymentami. Jego mocno posunięte wizjonerstwo przeszkodziło mu choćby w tym, aby wziąć udział w pracach nad zjawiskowym albumem Ulver "Messe I.X-VI.X", z 2013 roku. W każdym razie sądzę, iż muzyk urodzony 1 grudnia 1980 roku w Manchesterze, a kojarzony przede wszystkim z Londynem, dopiero przygotowuje się do największego nagrania w swojej karierze. Czy będzie to płyta stworzona z norweskimi wilkami? A może dzieło solowe? Zobaczymy. Warto jednak zapamiętać to nazwisko, ponieważ to właśnie on wkrótce zostanie królem światowej awangardy dźwięku.
Konrad Sebastian Morawski
konrad.morawski@wp.pl