Z okazji premiery "The Shadow Self", czwartego albumu Tarji Turunen spotkaliśmy się z wokalistką, by porozmawiać o kulisach pracy nad nowym wydawnictwem.
Grafiki Twojego poprzedniego albumu były pełne kolorów, a na nowym dominuje czerń i biel. Skąd ta zmiana?
Czułam, że tym razem powinnam ograniczyć kolorystykę artworku do minimum. Wpływ na mój wybór miał charakter utworów, które powstawały na "The Shadow Self". Co ciekawe, przez dłuższy czas "Black" był tytułem roboczym tej płyty. Oczywiście wiedziałam, że go nie użyję, ponieważ do tej pory powstało kilka bardzo ważnych w muzyce "czarnych albumów".
Co skłoniło Cię do zatytułowania tej płyty w ten sposób?
Trafiłam na wywiad z Annie Lennox, która mówiła o "mrocznym ja" w kontekście twórczości. Nie miałam wtedy wątpliwości, jak zatytułuję ten album. Artyści mają tę mroczną stronę, która sprawia, że są kreatywni. To rzecz, którą poszukiwałam w sobie. Zawsze uważałam, że jestem pozytywną osobą, jednak dotarło do mnie, że gdzieś głęboko siedzi we mnie "mroczne ja", determinujące moją kreatywność. To "mroczne ja" jest w każdym z nas. Objawia się nawet w zwykłych codziennych sytuacjach, takich jak gniew, czy momenty, w których zachowałbyś się poza kontrolą w inny sposób, niż przewidywałeś.
"The Shadow Self" jest albumem kontrastów. Z jednej strony mamy do czynienia z cięższym brzmieniowo materiałem, a z drugiej mamy takie utwory, jak "The Living End", który reprezentuje tę jaśniejszą stronę.
Lubię kontrast w muzyce, a w swojej twórczości łączę rock z muzyką klasyczną. Moja prawa ręka jest odpowiedzialna za muzykę klasyczną, czuwa nad dyscypliną i perfekcją. Natomiast lewa, rockowa pozwala mi czerpać radość z muzyki, daje wolność twórczą, gdzie technika nie jest priorytetem. Muzyka rockowa i klasyczna mają wiele wspólnych cech, a wydawać by się mogło, że to dwa przeciwstawne światy. Symbolizują nie tylko moje dwa muzyczne oblicza, ale też doskonale charakteryzują moją osobowość.
Patrząc na aspekty techniczne, można powiedzieć, że muzyka klasyczna jest heavy metalem przeszłości. Przykładem może być np. Wagner.
Zdecydowanie. Wagner, Musorgski, Czajkowski, czy Chopin, z którego twórczości sporo czerpię i zaczerpnęłam przy nowym albumie. Chopin zainspirował mnie do napisania utworu "Innocence". Trochę? No dobrze, ta inspiracja była celowa (śmiech).
Co było największym wyzwaniem przy tworzeniu "The Shadow Self"?
Cały proces pisania utworów jest wyzwaniem. Wielu fanów chce wciąż utwory w stylu "Anteroom of Death", ale ja nie chcę się powtarzać. Oczywiście, z płyty na płytę pisanie muzyki jest coraz łatwiejsze, dlatego przygotowania do "The Shadow Self" zakończyłam z dużą ilością utworów. Powstało ich więcej, niż zamierzałam. Nie chciałam wydawać ich jako bonusy, czy "strony B", dlatego postanowiłam wydać prequel tej płyty w postaci "The Brightest Void". Dlaczego prequel? Bo jestem fanką filmów, czerpię sporo inspiracji ze ścieżek dźwiękowych. Myślę też, że moja muzyka ma sporo wspólnego z kinematografią, a niektóre utwory mają filmowy charakter.
"The Shadow Self" to też prosty, rockowy album. Czy wg Ciebie mniej znaczy więcej?
Mimo że cały proces produkcji był dość złożony i przy płycie pracowało sporo osób, zależało mi na minimalizmie. Wracając do dawnej formuły nagrywania zrozumiałam, że mniej znaczy więcej. Zależało mi na tym, by zespół w studio brzmiał najciężej, jak to możliwe, by odtworzyć energię z koncertów. Po raz trzeci postanowiłam współpracować producentem Timem Palmerem. Na samym początku miksów było sporo ścieżek, a Tim jak przy każdej mojej płycie łapał się za głowę (śmiech). Z czasem zaczęliśmy odejmować ścieżki, skupiając się na esencji tej płyty.
Minęło 11 lat od Twojego odejścia z Nightwish…
O moim odejściu z Nightwish dowiedział się cały świat. Nie byłam na to gotowa. Nie miałam gdzie się schować, musiałam przeprowadzić się z Finlandii. Zamieszkałam w Buenos Aires z rodziną. To był ciężki czas. Nie tylko dla mnie, bo również moja rodzina bardzo to przeżyła. Minęło parę tygodni, zanim doszłam do siebie. Uświadomiłam sobie, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Dziś jestem silniejsza, jednak szok trwa nadal. Nigdy nikogo bym w ten sposób nie potraktowała. Nie mam kontaktu z tymi ludźmi i nie interesuje mnie, czym aktualnie się zajmują.
Rozmawiał: Wojciech Margula