Wydawać by się mogło, że mają wszystko: ogromne wsparcie wytwórni, styl, którego fani klasycznego rocka nie mogą zignorować, a także duże doświadczenie sceniczne, dzięki supportowaniu takich gigantów jak Deep Purple czy UFO.
Formacji
Kruk, o której mowa, brakuje w zasadzie tylko dużego sukcesu fonograficznego. Takim miała być jej nowa płyta: Be 3...
Muzyka na "Be3" to całkowicie nowy materiał. Wszystkie stare pomysły pozostały za nami i pracując nad nową płytą czerpaliśmy ze świeżych pomysłów. Zresztą takie mieliśmy założenie już przy płycie "It Will" - nie wykorzystywać rzeczy z szuflady. To tylko dzięki temu powstają fajne, tętniące swoją energią utwory. Jeśli pozbierałbym pomysły porozrzucane na osi czasu mojego muzykowania, to jestem przekonany, że kilka dobrych rzeczy by się znalazło, ale nie miałoby to wspólnego mianownika.
Czym ten materiał różni się od poprzedniego albumu?
Różni się przede wszystkim kopniakiem energetycznym jaki zgotowali nam ludzie, którzy kupili poprzedni album, oraz kopniakiem energetycznym jaki zafundowały nam media. To wszystko dało nam wiarę w siebie, nowe siły i chęci, zdecydowanie lepszy budżet i przede wszystkim stabilizację. Te wszystkie czynniki zebrane do kupy są naszym świadectwem, może nie dojrzałości, ale ukończenia, na poziomie wzorowym, pewnego etapu w szkole rocka. Zdaliśmy do następnej klasy i chcemy zdawać do kolejnych, wspinać się po szczeblach jak najwyżej, żeby i sobie, i fanom dawać satysfakcję z tworzenia muzyki. Patrząc na to w sposób bardzo realistyczny, różni się ilością czasu jakim dysponowaliśmy w studiu, różni się brzmieniem, różni się kompozycjami, różni się okładką… Można by wymieniać i wymieniać.
Czy utwór "Gdyby upadł świat" jest próbą wdarcia się do mainstreamu?
Oczywiście - osadziliśmy go w roli singla po to żeby zagrały go przeróżne stacje radiowe. Nawet ludzie słuchający rocka niekoniecznie orientują się w nowościach, trzeba do nich dotrzeć. "Gdyby upadł świat" dotarł właśnie do takich ludzi, poprzez stacje radiowe, które nie puszczają przesterowanych gitar, poprzez TV, w której też ciężko jest odnaleźć się z ciężkim rockiem. Nie pisaliśmy jednak tego utworu z premedytacją, w jakimś celu. To stało się samoistnie, nikt nie robił niczego z przyświecającą myślą "jak tu wbić się w mainstream".
Na płycie jest również cover kawałka "Child in Time" Deep Purple. Dlaczego akurat ten utwór?
Graliśmy podobną, bardziej akustyczną wersję na mini trasie koncertowej, którą zagraliśmy u boku Debbie Davies w 2011 roku. Okazało się, że bardzo spodobała się ta wersja wszystkim naszym zwolennikom. Później, kiedy zapadły decyzje o nagrywaniu kolejnego albumu, nagle nabrałem pewności siebie, że to będzie ciekawy pomysł zaproponować właśnie taką wersję na naszej płycie. Dziś, 3 miesiące po premierze, wiem że to była jedna z najlepszych decyzji odnośnie aktualnych działań.
Rok temu wspominałeś również, że ogrywasz sporo Fendera sygnowanego nazwiskiem Erica Claptona i PRS’a Custom 22. Nadal z nich korzystasz czy pojawiło się coś nowego w twoim arsenale?
Cały czas pojawiają się nowe gitary (śmiech). To jest jak nałóg! Obiecuję sobie, że teraz już koniec z oglądaniem się na inne wiosła i za kilka dni już coś świeci mi w głowie. Od roku czasu często grywałem na gitarze Music Man Luke. Świetna gitara, ale ciągle mi w niej czegoś brakowało, postanowiłem się więc z nią rozstać. Powróciłem do swojego pierwszego Fendera Strato, udoskonalając elektronikę i teraz często gram właśnie na niej. Ponadto w moje ręce trafiła fantastyczna gitara akustyczna firmy Furch S25CR. Niesamowity instrument, który wręcz inspiruje do grania. Od kilku tygodni natomiast męczę Music Mana Petrucci - siedmiostrunową gitarę z pickupem piezzo. Także świetnie wykonany i doskonale brzmiący instrument. Mam nadzieję, że nie będzie już w mojej głowie żadnych pomysłów na zmiany.
W 2012 roku nie zagraliście chyba za dużo koncertów? Macie już jakieś plany koncertowe na 2013 rok?
Nie gramy koncertów wszędzie i za wszelką cenę. Potrzebne są pewne warunki do spełnienia aby dany koncert miał rację bytu, zwłaszcza przy tak trudnej muzyce. Trudnej w sensie takim, że aby to wszystko zabrzmiało potrzebny jest sprzęt, który zapewni minimum brzmienia. Jeśli wychodzimy przed Deep Purple albo Thin Lizzy to wiadomo, że brzmi to doskonale, więc nie możemy zaproponować komuś, kto przyjdzie na nasz koncert, po tym jak usłyszał nas przed tymi wielkimi zespołami, czegoś gorszego. W dobie kryzysu każdy dokładnie analizuje stan swojego konta, a to nie ułatwia niczego wykonawcom. Oczywiście, zawsze idziemy na rękę, bo naszym atutem jest scena, więc wiadomo, że potrafimy poradzić sobie w trudnych warunkach. Liczę na to, że w 2013 zagramy koncerty promujące najnowszy album, ale jeszcze raz podkreślam, nie ilość a jakość jest najważniejsza.
Kruk to jedyny projekt w którym się udzielasz?
Tak, teraz to zdecydowanie jedyny projekt, w którym się udzielam. Analizując to jakich nakładów czasowych to wymaga, nie wyobrażam sobie żeby jeszcze gdzieś grać dodatkowo. Pojawiają się różne propozycje, wiec jeśli Kruk kiedyś wybierze się na urlop, to z całą pewnością pomyślę o czymś innym.
Czego słuchasz prywatnie? Czy odkryłeś może jakiś warty polecenia zespół?
Kiedyś słuchałem dużo nowej muzyki. Nie byłem w stanie przepuścić żadnej nowej płycie swoich ulubionych wykonawców. Teraz sporo sięgam do swoich archiwów, do rzeczy, którym kiedyś nie poświęciłem należytej uwagi. Natomiast w okresie pisania płyty, w okresie nagrywania i produkcji, nie słuchałem muzyki. Nie było to zamierzone, działo się bardzo naturalnie. Potrzebowałem zwyczajnie spokoju i oddechu.
Rozmawia: Marcin Kubicki