Ja bardzo Kruka proszę! Tylko o jedno! Nigdy w życiu więcej nie nagrywajcie intra na swój album! Serce nie...ekhm...staje tylko raz i o mało nie skończyłem swego żywota gdy usłyszałem ten Dream Theaterowy prog srock i walenie po jakichś garnkach (?!?!) w pierwszych sekundach "It Will Not Come Back".
Całe szczęście Kruk nie ogłupiał. Znowu dostajemy od naszych rodaków archetypiczny, przepyszny w swym zacofaniu hard rock, z (tylko lub aż) progresywnymi zapędami.
Zanim pochwalę Krukową ekipę, zacznę od od negatywnego strzału między oczy. Ja rozumiem, że klawiszowiec jest szychą w kapeli, i że Deep Purple i inni nie stronili od klawesynu w czasach świetności, no ale... momentami klawisze gryzą się z muzyką w moich uszach na potęgę. Dajmy taki "In Reverie". Korzenny, soczysty riff na start, sekcja nęci i nęci na galopadkę i nagle... jeb! remiza! festyn! Dream Theater!... czyli dobrze piszę - remiza i festyn! Cytując Staszka Sojkę - dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie? Ja mówię. Od zawsze uważam, że w okołorockowych zespołach klawisz to się sprawił dobrze tylko w Doorsach. Na swoją niekorzyść Kruk wypchnął jeszcze "pitu-pitu" do przodu w miksie, oj... że nie wspomnę o casio-solówkach...
Ale, ale. Ponarzekałem i czas na laurkę dla krajanów. Pomijając kłujące w uszy klawisze na "It Will Not Come Back" dostajemy porządny kawałek muzy, która swą szlachetnością przebija intencję Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli ktoś lubi Deep Purple, Uriah Heep czy, choć moim zdaniem to lekko nietrafione porównanie, ale każdy ich zestawia razem to i ja pójdę za tłumem, Led Zeppelin to Kruk to band właśnie dla niego! Prosta, ale nie prostacka sekcja, z mile chlupoczącym po głośnikach basem, wyraziste riffowanie i zaznaczone grubą kreską refreny to esencja muzyki zawartej na drugim albumie Kruka. Tym bardziej nie rozumiem momentami zapędów zespołu pod prog rock, skoro panowie najlepiej sprawdzają się w prostej formule. To jednak tylko momenty, nad którymi przeważa rock, który jest hard, oj hard. Nawet gdy kompozycja nagle ucieka w jakiś chaos, momentalnie wraca na właściwe tory, co znamionuje świadomość i dojrzałość twórców. Dla nadwrażliwych Kruk nagrał również kilka balladek, nie oceniam, nie czaje kultu "Nothing Else Matters" dlatego napiszę tylko, że rzemieślniczo są one udane a to, że ja nie lubię przytulańców to już osobna kwestia.
Jeśli dylałeś do "Final Countdown" Europe to taki "Here on Earth" nie ma prawa Ci się nie spodobać, drogi czytelniku! Kruk to taki fajny skansen, który świetnie broni się swoją muzyką a nie wizerunkiem, wywiadami czy otoczką. "It Will Not Come Back" to propozycja dla dojrzałego słuchacza od dojrzałych muzyków. Przyciszcie trochę klawisz na następnej płycie chłopaki, a zaczniecie śmielej pukać do lokalnej ekstraklasy.
Grzegorz Żurek