Ufomammut - 17.10.2013 - Warszawa
Jak na niewątpliwie niszową kapelę, Ufomammut odwiedza nasz kraj często i regularnie, zawsze przyciągając solidną grupę wiernych słuchaczy.
Włosi wpadają do Polski przy okazji niemal każdej europejskiej trasy, a ekipa Ceremony Booking zadbała o to, by i tym razem tradycji stało się zadość. Formacja nie promowała żadnego konkretnego materiału, za to przemierzała Stary Kontynent pod szyldem "Magickal Mastery Tour". Materiały promocyjne, reklamujące to wydarzenie, wspominały o uczczeniu 15 lat działalności Ufomammut, choć przyjmując za początek zespołu rok 1999, taka rocznica nijak nie wychodzi. Nie ma to jednak większego znaczenia, najistotniejsze jest bowiem to, że po ostatnich koncertach poświęconych odgrywanym w całości płytom "Eve", a później "Oro", po raz pierwszy od kilku lat publiczność miała wreszcie okazję posłuchać wyjątkowo przekrojowego setu.
To bardzo słuszna decyzja, ponieważ koncertując w ramach promocji "Oro", często - poza gigiem na Asymmetry 2013 - Włosi sprawiali wrażenie nieco znużonych i jakby spiętych odgrywaniem na żywo obydwu części wspomnianego albumu. Zmęczony artysta to zmęczona publika, jednak tego czwartkowego wieczoru o takim stanie nie było mowy. Całkowicie odświeżona setlista, w której nie zabrakło takich hitów, jak "Stigma" czy "Stardog", wniosła do koncertów Ufomammut mnóstwo świeżego powietrza, dynamiki i luzu. Tłumek pod małą sceną Progresji dostał wszystko, czego można było się po formacji spodziewać. Kosmiczne pejzaże, kruszące gnaty zwolnienia oraz galopujące przyspieszenia. Całość pięknie wstrząśnięta i niezmieszana, a wszystko to upakowane w utwory, których części nawet stali bywalcy mamucich show nie mieli okazji usłyszeć wcześniej na żywo. Set, niczym klamrą, spięły debiutancki "Godlike Snake" oraz "Oro: Opus Alter", z których usłyszeliśmy po trzy kawałki. "Opus Primum" został pominięty, a ze "Snailking" dostaliśmy tylko "God", co oznacza, że zabrakło już miejsca dla koncertowego killera "Odio".
Odniosłem wrażenie, że muzycy, nieskrępowani gorsetem odgrywania albumu w całości, czuli się znacznie swobodniej, i mimo wielogodzinnej podróży po polskich drogach, dwóch kontroli policyjnych, korków i w rezultacie sporego opóźnienia w dotarciu do klubu - zrelaksowani. A zrelaksowany artysta to zrelaksowana i usatysfakcjonowana publika, nie tak?
Setlista:
Superjunkhead
Mars
Oroborus
Stigma
Zerosette
Hellcore
Sublime
Eve
Sulphurdew
UFO Part 1
Stardog
God
Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka